Anglia pokonała Paragwaj

Anglia pokonała Paragwaj

Dodano:   /  Zmieniono: 
Anglia pokonała 1:0 Paragwaj po samobójczej bramce Gamarry strzelonej już w trzeciej minucie meczu grupy B piłkarskich mistrzostw świata.
Anglia - Paragwaj 1:0 (1:0)

Bramki: 1:0 Carlos Gamarra (3-samobójcza).

Żółta kartka, Anglia: Steven Gerrard, Peter Crouch. Paragwaj: Nelson Haedo Valdez.

Sędzia: Marco Rodriguez (Meksyk). Widzów 48 000.

Anglia: Paul Robinson - Gary Neville, Rio Ferdinand, John Terry, Ashley Cole - David Beckham, Frank Lampard, Steven Gerrard, Joe Cole (82. Owen Hargreaves) - Michael Owen (56. Stewart Downing), Peter Crouch.

Paragwaj: Justo Villar (8. Aldo Bobadilla) - Julio Cesar Caceres, Denis Caniza, Carlos Gamarra, Delio Toledo (82. Jorge Nunez) - Carlos Bonet (68. Nelson Cuevas), Carlos Humberto Parades, Roberto Acuna, Christian Riveros - Roque Sant Cruz, Nelson Haedo Valdez.

Carlos Gamarra był największym pechowcem sobotniego meczu reprezentacji Paragwaju z Anglią (0:1). W trzeciej minucie doświadczony obrońca (swego czasu najlepszy zawodnik ligi brazylijskiej), dla którego są to już trzecie mistrzostwa świata w barwach południowoamerykańskiego zespołu, strzelił samobójczą bramkę. Anglicy, mimo zwycięstwa, nie potwierdzili swych medalowych aspiracji.

Podopieczni szwedzkiego trenera Svena Gorana Erikssona zdobyli gola po rzucie wolnym, który wykonywał specjalista od stałych fragmentów gry - David Beckham. 35-letni Gamarra, naciskany przez Michaela Owena i Johna Terry'ego, pokonał Justo Villara. Chwilę później bramkarz doznał kontuzji i wydawało się, że Anglicy rozniosą rywali.

Bo początek w ich wykonaniu był rewelacyjny. Szybkie trafienie (w 1982 roku Bryan Robson wpisał się na listę strzelców po 27 sekundach meczu z Francją - PAP) dodało im skrzydeł. Niespodziewanie szturm trwał tylko w pierwszym kwadransie. Później było o wiele gorzej.

Anglicy zadowolili się nikłym prowadzeniem i spoczęli na laurach. Grali zachowawczo, wyraźnie oszczędzali siły na kolejne grupowe potyczki. Wyglądało tak, że nie interesuje ich strzelenie kolejnych bramek. Ich taktyka polegała na graniu dalekich piłek do dwumetrowego Petera Croucha, który starał się je zgrywać do Owena.

Kilka razy z dystansu uderzali Frank Lampard i Steven Gerrard. Jednak albo pudłowali, albo bronił rezerwowy Aldo Bobadilla. Strzelał też Beckham, lecz również na miejscu był paragwajski golkiper.

Druga połowa nie dostarczyła zbyt wielu emocji. A to za sprawą defensywnie nastawionych angielskich zawodników. Zdecydowanie lepiej prezentowali się Paragwajczycy. Być może i doprowadziliby do wyrównania, gdyby nie grali uparcie środkiem boiska. Nie wykorzystywali skrzydeł, przez co brakowało dośrodkowań do wysokich i szybkich Roque Santa Cruza i Nelsona Valdeza.

Właśnie Valdez, po najładniejszej akcji meczu, był bliski pokonania Paula Robinsona. W ostatnich 23 minutach drużyna Anibala Ruiza grała trzema napastnikami - za Carlosa Boneta wszedł Nelson Cuevas. Atakujący Pachucy wniósł ożywienie w poczynania paragwajskiej ekipy, ale czasami grał zbyt indywidualnie.

pap, ss