Na Białorusi dojdzie do rewolucji?

Na Białorusi dojdzie do rewolucji?

Dodano:   /  Zmieniono: 4
Dziennik "Kommiersant" ostrzega, że niedzielne wybory prezydenckie na Białorusi mogą zakończyć się ostrą konfrontacją między Alaksandrem Łukaszenką i jego przeciwnikami politycznymi, którzy są przekonani, iż wyniki głosowania zostaną sfałszowane.
Rosyjska gazeta zauważa, że opozycja wezwała już swoich stronników do wyjścia na akcję protestacyjną w centrum Mińska. "Władze ze swej strony mówią o zdeterminowaniu, by stłumić wystąpienia opozycji przy użyciu siły" - wskazuje "Kommiersant". Według dziennika, "mało kto ma wątpliwości, jakie będą rezultaty białoruskich wyborów". "Jeszcze we wrześniu na spotkaniu z dziennikarzami rosyjskich mediów regionalnych prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka ogłosił, że w zbliżających się wyborach potrzebuje głosów 70-75 proc. wyborców. I właśnie takie liczby ogłosi najpewniej Centralna Komisja Wyborcza jako ostateczny wynik głosowania" - pisze "Kommiersant".

Zdaniem gazety, która powołuje się na białoruskich ekspertów, pożądany rezultat powinno zapewnić władzom Białorusi głosowanie przedterminowe. "W ciągu pięciu dni przed dniem wyborów urny - z głosami oddanymi przed terminem - pozostają poza zasięgiem społecznej kontroli" - wyjaśnia. "Kommiersant" informuje, że pojawiły się informacje o ściąganiu do Mińska wojsk, transporterów i armatek wodnych. Cytowany przez dziennik białoruski politolog Leonid Zajko uważa, że dalszy rozwój wydarzeń na Białorusi zależeć będzie od tego, ilu protestujących wyjdzie na ulice Mińska. - Jeśli będzie ich ponad 50 tys., to Alaksandr Łukaszenka powinien przygotować sobie śmigłowiec. Jeśli 10-15 tys., to protest zostanie zdławiony - ocenił politolog.

Z kolei rosyjski politolog Dmitrij Orieszkin, którego także przytacza "Kommiersant", utrzymuje, że jednym z tematów niedawnych rozmów Łukaszenki z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem w Moskwie była sprawa ewentualnego poparcia Kremla "na wypadek starć na białoruskim Majdanie". Zdaniem politologa, "Moskwa nie chce wypuszczać Białorusi ze strefy wpływów", dlatego "niewykluczone, że opłaca jej się po raz kolejny poprzeć narowistego Łukaszenkę". Orieszkin ocenia, że to Łukaszenka - zły czy dobry - ma większe szanse utrzymania pod kontrolą sytuacji na Białorusi niż opozycja. "Dlatego nie warto się z nim spierać. Sąsiadów się nie wybiera" - podkreśla politolog. - Ponadto wbrew rozpowszechnionej, błędnej opinii, Łukaszenka gotów jest przejawić nie tylko twardość, ale także elastyczność. W imię zachowania władzy może zdecydować się na wszelkie nieoczekiwane kroki. W tym na poważną liberalizację i prywatyzację gospodarki - twierdzi Orieszkin.

Politolog zauważa także, iż "wszelki autorytaryzm, w tym łukaszenkowski, choć nieprzyjemny, często okazuje się jeszcze bardziej niebezpieczny po obaleniu". - Jeśli wszystkie nitki i dźwignie, zamiast prowadzić do stabilnych instytucji państwowych, skoncentrowane są w ręce autorytarnego przywódcy, to jego gwałtowne odejście grozi krachem całego systemu zarządzania państwem - tłumaczy.

PAP