O nas bez nas - czyli "sukces" polskiej dyplomacji na przykładzie Euro 2012

O nas bez nas - czyli "sukces" polskiej dyplomacji na przykładzie Euro 2012

Dodano:   /  Zmieniono: 
Od kilku dni Ukraina jest straszona przez Europę tym, że - w najlepszym wypadku - na Euro 2012 nie przyjedzie nikt z możnych tego świata, a w najgorszym - przyjadą wszyscy, ale nie na Ukrainę tylko do Niemiec lub Hiszpanii, które chętnie zajęłyby się organizacją turnieju w zastępstwie dręczącej Tymoszenko Ukrainy. Szkopuł w tym, że drugim organizatorem Euro 2012 jest Polska, którą podobno wszyscy w UE kochają i podziwiają, ale której nikt w tej sprawie najwyraźniej nie ma zamiaru pytać o zdanie.
Znana miłośniczka Polski (a zwłaszcza polskich Ziem Odzyskanych) Erika Steinbach ma już plan - mecze, które miały zostać rozegrane na Ukrainie należy przenieść do Niemiec lub do Austrii (w ostateczności do Polski, ale czy ci Polacy aby na pewno sami dadzą sobie radę - martwią się Niemcy) i pokazać temu wstrętnemu Janukowyczowi, że Zachód nie lubi jak się premierów zamyka w koloniach karnych. Niemiecka policja zdążyła już zapewnić, że da sobie radę z zapewnieniem bezpieczeństwa na turnieju, nawet jeśli o jego organizacji przez Niemcy dowie się w przeddzień pierwszego meczu. Prezes hiszpańskiej federacji piłkarskiej poszedł nawet krok dalej - i zaproponował, by Euro 2012 odebrać obu organizatorom - czyli również Polsce - i przenieść je do Hiszpanii.

Euro 2012 raczej nigdzie przeniesione nie zostanie - ale bojkotować je (a przynajmniej ukraińską część turnieju) zamierzają już Angela Merkel, cała reszta niemieckiego rządu, Jose Emmanuel Barroso - a pewnie wkrótce w ich ślady pójdą inni. W ten sposób Europa protestuje przeciwko sposobowi traktowania Tymoszenko w ukraińskim więzieniu (była premier miała zostać pobita przez strażników, a od ok. 10 dni prowadzi - jak informują jej adwokaci - głodówkę).

No dobrze - a jaki to wszystko ma związek z Polską? Ano taki, że po pierwsze - Polska jest współorganizatorem Euro 2012, po drugie - Polska jest krajem UE, a po trzecie - według zapewnień polskiego rządu Polska jest krajem z którym UE się liczy - zwłaszcza jeśli chodzi o temat unijnej polityki wschodniej. Szybki rzut oka na mapę pozwala stwierdzić, że Ukraina nie dość, że leży na wschód od UE, to jeszcze na dodatek ma całkiem spory kawałek granicy z Polską. Można by się więc było spodziewać, że zanim Angela Merkel i Jose Emmanuel Barroso zbojkotują Euro 2012, a Erika Steinbach zacznie straszyć Janukowycza odebraniem jego krajowi turnieju - Niemcy i UE spytają Polskę co sądzi o takich formach nacisku na ukraińskiego prezydenta i czy ma pomysł w jaki sposób uchronić Tymoszenko przed agresywnymi strażnikami więziennymi. W końcu - było nie było - jesteśmy unijnym ekspertem od wschodu Europy, zieloną wyspą i krajem powszechnie szanowanym, więc... Tymczasem nie dość, że nikt Polski o nic nie pyta, to jeszcze - mimo oświadczenia wydanego przez polski MSZ zgodnie z którym bojkot Euro 2012 to nie jest dobry pomysł - temat jest twórczo rozwijany aż do poziomu spekulacji o odebranie Ukrainie prawa do organizacji mistrzostw (ewentualnie przełożenia Euro 2012 na rok 2013). A przecież - nawet jeśli UE i Niemcy nie są przekonane do skuteczności polskiej polityki wschodniej - to przecież mogłyby zasięgnąć języka w tej sprawie choćby ze względu na fakt, że Polska jest współorganizatorem Euro.

Dlaczego więc nikt nas o nic nie pyta? Odpowiedź na to pytanie jest zbyt smutna, by ją głośno formułować.

O zamieszaniu z Euro 2012 i Ukrainą czytaj więcej na Wprost.pl:

Euro 2012... w Hiszpanii

Niemcy: a może to my zorganizowalibyśmy Euro 2012 razem z Polską?

MSZ: bojkot Euro? To nieporozumienie

Euro 2012 w... 2013? UEFA rozważa przełożenie turnieju

Barroso zbojkotuje Euro 2012

Merkel zbojkotuje Euro 2012?

Niemiecka minister: przenieśmy całe Euro 2012 do Polski