Jak powiedziała rzeczniczka austriackiego resortu sprawiedliwości Elisabet Zacharia, nie widziano powodu, by zabierać Barańskiemu pasek. Według niej, równie dobrze mógłby wykorzystać przewód zasilający od telewizora, który stał w jego celi.
Jak twierdzi Zacharia, we wtorek Barański miał widzenie z żoną i "nie było żadnych oznak, że planował samobójstwo". Oskarżony, który wielokrotnie próbował przekazywać wiadomości z aresztu śledczego, przebywał w jednoosobowej celi.
Według rzeczniczki, cele w areszcie, w którym przebywał Barański, były zwykle kontrolowane co godzinę, a jeśli zdarzały się opóźnienia, to nie większe niż o 15 minut. Zawęża to czas, w którym Barański popełnił samobójstwo.
Miesiąc temu miała miejsce pierwsza próba samobójcza oskarżonego. Został on wówczas przewieziony do szpitala z objawami zatrucia. Według policji austriackiej, wypił środek czyszczący. Baranina twierdził natomiast, że to policja chciała go otruć. Jego życiu nie zagrażało wtedy niebezpieczeństwo. Obrońca Jeremiasza B. wystąpił wówczas z wnioskiem o badanie psychiatryczne swojego klienta, "ponieważ zaczął wątpić w jego poczytalność".
Proces "Baraniny", już bliski zakończenia, został wtedy odroczony do 19 maja. Obecnie w związku ze śmiercią oskarżonego prokuratura austriacka formalnie umorzy sprawę Barańskiego - poinformowała APA.
Sprawą jego samobójstwa zajmie się natomiast austriacka prokurator Susanne Waidecker, ta sama, która prowadzi śledztwo w sprawie samobójczej próby Barańskiego z kwietnia.
Samobójstwem "Baraniny" nie jest zaskoczony oskarżyciel w jego wiedeńskim procesie prokurator Walter Geyer. W podsłuchanych przez austriacką policje rozmowach telefonicznych, które "Baranina" prowadził ze swojej celi w areszcie śledczym, oskarżony sugerował możliwość odebrania sobie życia, jeśli nie będzie innego wyjścia.
"Widział, jak toczy się proces, był przecież bardzo inteligentnym człowiekiem. Sprawa +zamówionych świadków+, mających go odciążyć, spaliła na panewce. Wyrok uniewinniający był coraz mniej prawdopodobny. Był w sytuacji bez wyjścia" - powiedział.
Proces Jeremiasza Barańskiego rozpoczął się 23 styczniu przed sądem krajowym w Wiedniu. "Baraninę" oskarżono o szereg przestępstw, m.in. zlecenie zabójstwa Dębskiego, przynależność do organizacji przestępczej oraz uzyskanie austriackiego obywatelstwa w niewyjaśnionych - być może sprzecznych z prawem - okolicznościach.
Według aktu oskarżenia, motywem zlecenia zabójstwa byłego ministra sportu były rozliczenia finansowe między "Baraniną" a Dębskim. Były minister przelał na konto w Wiedniu 421.502 euro, a oskarżony owo konto "wyczyścił". Według austriackiej prokuratury Jeremiasz Barański musiał się obawiać, że były minister wykryje opróżnienie konta. Pieniądze te prawdopodobnie pochodziły z "niejasnych źródeł" - podała austriacka agencja APA.
Jako materiał obciążający oskarżonego, prokurator wymienił m.in. listę rozmów telefonicznych. W nocy z 11 na 12 kwietnia 2001, kiedy zastrzelony został Dębski, Jeremiasz Barański 15 razy rozmawiał telefonicznie z płatnym zabójcą Tadeuszem M. oraz z "Inką", oskarżoną w Polsce o wystawienie Dębskiego zabójcy.
Również "Inka" - Halina G. - która wcześniej wskazała mordercę, zeznając w marcu w Wiedniu na procesie "Baraniny", twierdziła, że to Barański zlecił zabójstwo Dębskiego.
Prokurator Walter Geyer mówił też o powiązaniach Jeremiasza Barańskiego z austriacką policyjną grupą operacyjną, która zajmowała się zwalczaniem przestępczości zorganizowanej (EDOK). Oskarżony był od lat 90. tajnym współpracownikiem EDOK (później rozwiązanej) i - jak powiedział Geyer - inkasował honoraria nawet wtedy, gdy w Niemczech skazano go za przemyt papierosów na dwa lata więzienia z zawieszeniem i wysoką grzywnę, a w Polsce prowadzono śledztwo w związku z podejrzeniem o przemyt alkoholu. "Niektórzy funkcjonariusze policji działali w interesie jego organizacji" - powiedział.
Barański był też zleceniodawcą zamachu na polską prokurator, która kiedyś prowadziła śledztwo przeciwko niemu, a także - według podejrzeń polskich organów ścigania - mógł mieć związki z zamachem w barze w Warszawie, w którym zastrzelonych zostało pięć osób. O tych podejrzeniach dowiedziała się także EDOK, ale jej funkcjonariusze nie tylko nie starali się dowiedzieć ani o podejrzeniach wobec Barańskiego, ani o skazaniu go w Niemczech, ale wręcz odłożyli na bok akta, a Barański otrzymał ochronę policyjną.
Kiedy, w związku z zabójstwem Dębskiego, nastąpić miało zatrzymanie Barańskiego, EDOK usiłowała go nawet objąć programem ochrony świadków FBI i wyekspediować z Austrii. Nawet w areszcie śledczym oficer EDOK - za pośrednictwem obrońcy oskarżonego - na bieżąco informował "Baraninę" o wynikach prowadzonego przeciw niemu śledztwa.
Według prokuratora, funkcjonariusze z EDOK świadczyli Jeremiaszowi Barańskiemu "znaczne usługi" łącznie z tym, że jeden z funkcjonariuszy EDOK osobiście złożył w jego imieniu wniosek o przyznanie obywatelstwa austriackiego".
Barański i jego obrońca Karl Bernhauser zdecydowanie zaprzeczyli zarzutowi zlecenia zabójstwa Dębskiego, podobnie jak i wszystkim innym zarzutom. Zdaniem obrońcy, Barański padł ofiarą rozgrywek w austriackiej policji. Chciano załatwić EDOK. A EDOK można załatwić tylko w ten sposób, że powie się, iż B. jest supergangsterem".
Utrzymywał też, że obywatelstwo austriackie otrzymał całkowicie legalnie. Zaprzeczył, jakoby interweniował w tej sprawie wysoki funkcjonariusz EDOK, który miał za to otrzymać 36.336 euro.
Jeremiasz Barański, który miał podwójne obywatelstwo, odpowiadał przed sądem jako obywatel austriacki.
em, pap