W 2023 roku, jesienią, Polaków i Polki czeka swego rodzaju maraton wyborczy: jednocześnie do przeprowadzenia się wybory samorządowe, ale i parlamentarne. Według informacji „Dziennika Gazety Prawnej” Prawo i Sprawiedliwość planuje jednak zmiany i samorządowcy mieliby walczyć o głosy nie jesienią, a dopiero wiosną 2024 roku.
Jeden z polityków PiS, którego personaliów nie ujawnia dziennik, zapowiada: – Trudno będzie zorganizować wszystko w jednym czasie, ludzie mogą się w tym pogubić. Dlatego przygotujemy ustawę wydłużającą obecną kadencję samorządów, np. o pół roku.
Wybory samorządowe jesienią 2024? „DGP” o scenariuszach
Taka zmiana terminu przynosi wiele możliwości zarówno obecnym, jak i przyszłym, samorządowcom. Aktualni włodarze miast mogliby „spróbować” swoich sił w jesiennych wyborach parlamentarnych (nie ryzykowaliby wiele, nie musieliby objąć tych mandatów), a potem wiosną startować znów w wyborach samorządowych. Przyszli samorządowcy, wybrani wiosną 2024 roku, dostaliby możliwość ułożenia własnych budżetów (gdyby wybory odbyły się w IV kwartale 2023 roku, to poprzedni prezydent miasta, etc., formowałby budżet ewentualnego następcy).
„DGP” rozmawiała na temat tych planów rządzących także z przedstawicielami opozycji, którzy z pewną rezerwą podchodzą do pomysłu. – Wielu samorządowców mogłoby wystartować w wyborach parlamentarnych choćby po to, by sprawdzić się przed tymi lokalnymi. A tego działacze PiS bardzo się boją – ocenia Krzysztof Kosiński z PSL, prezydent Ciechanowa.
Jan Grabiec z PO stwierdza z kolei, że jego formacja poczeka na opinie konstytucjonalistów, zanim zabierze głos w tej sprawie.
Czytaj też:
Najnowszy sondaż. PiS i PO dzieli mniej niż 10 pkt proc.