Skandal z Zełenskim pokazał coś jeszcze. Fatalne wnioski dla Polski

Skandal z Zełenskim pokazał coś jeszcze. Fatalne wnioski dla Polski

Prezydent Wołodymyr Zełenski i premier Justin Trudeau w kandyjskiej Izbie Gmin
Prezydent Wołodymyr Zełenski i premier Justin Trudeau w kandyjskiej Izbie Gmin Źródło:PAP/EPA / THE CANADIAN PRESS/Patrick Doyle
W piątek kanadyjski parlament owacjami na stojąco nagrodził Jarosława Hunkę, weterana 14 Dywizji Waffen SS-Galizien. Spiker Izby Gmin nazwał go „ukraińskim bohaterem, który walczył z Rosjanami“. O ile Anthony Rot mógł do końca nie wiedzieć, komu bije brawo, wiedzieć musiał prezydent Wołodymyr Zełenski. Choć polska ambasada zażądała przeprosin, te przyszły dopiero, gdy zareagowały organizacje żydowskie. O słowach skruchy wobec mordowanych przez SS-Galizien Polakach nie pomyślał nikt. Tymczasem Rosja dostała propagandowy prezent na złotej tacy.

Powiedzmy to sobie otwarcie. Od dłuższego czasu wokół prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i komunikacji – zwłaszcza w kontekście polityki historycznej rządu Ukrainy – dzieje się coś złego. Pomimo bezprecedensowego zbliżenia obydwu narodów po rosyjskiej agresji na Ukrainę, szansa na reset w kwestii Wołynia i Galicji Wschodniej nie została wykorzystana.

Kijów – najpierw ustami swoich dyplomatów, a potem czynami polityków – pokazał, że jedyne, do czego jest zdolny, to pozbawione treści gesty. Mgliste słowa o modlitwie za „wszystkie ofiary“, przemówienie w polskim Sejmie, jakieś wyjątkowe zgody na badania archeologiczne. Ale już całkowitego zniesienia zakazu ekshumacji polskich ofiar – brak. I to w momencie, gdy Ukraińcy ekshumują swoich pomordowanych, więc muszą rozumieć, jakie to dla każdego cywilizowanego narodu ważne.

Te napięcia skrzętnie wykorzystuje Kreml, który od lat podsyca wzajemne uprzedzenia między naszymi państwami. Tylko co zrobić, gdy podsycać niczego nie trzeba, bo nasz sojusznik na Wschodzie sam dostarcza paliwa kremlowskiej propagandzie?
Źródło: Wprost