Osoby, które zainteresowane są sprawami zaginięć, na wylot znają tę dot. młodej mieszkanki Trójmiasta (która miałaby dzisiaj 34 lata). 19-letnia Iwona spędziła część nocy w klubie w Sopocie, a następnie opuściła lokal i udała się w kierunku swojego domu na terenie gdańskiego osiedla Jelitkowski Dwór. Ostatni raz widziano ją obok jednego z wejść na plażę – kierowała się w stronę parku im. Ronalda Reagana. Co stało się później? Tego nie wie nikt – chociaż za kilka dni od zaginięcia Wieczorek minie 15 lat.
Mikołaj Podolski i Marta Bilska – dziennikarze śledczy – napisali książkę pod tytułem „Zaginiona Iwona Wieczorek. Koniec kłamstw” (została wydana przez Wielką Literę). W rozmowie z Onetem opowiedzieli o jednej z teorii, którą śledczy brali pod uwagę, gdy zajmowali się sprawą 19-latki.
Zaginięcie Iwony Wieczorek. Wątek służb. „Przez tę sprawę cały czas policja się jakoś przewija”
Podolski ujawnił, że w 2015 roku wezwano go na przesłuchanie ws. zaginięcia mieszkanki Gdańska. – To było strasznie trudne, wielogodzinne przesłuchanie. Mogę ujawnić, że wówczas wątek policyjny dla śledczych z zespołu komendy wojewódzkiej był bardzo mocno brany pod uwagę. Oni naprawdę poważnie brali pod uwagę, że ktoś z policji mógł maczać palce w tym zaginięciu – mówi rozmówca portalu.
Dziennikarz przekazał, że kilka lat później śledczy z Krakowa, który zajął się sprawą, analizował doniesienia o możliwej ingerencji służb. – W końcu doszło do takiego precedensowego zdarzenia, że prok. [Piotr Krupiński – red.] kazał każdemu pomorskiemu policjantowi pisać oświadczenie, w którym miał stwierdzić, czy coś mu wiadomo na temat utrudniania śledztwa w sprawie Iwony Wieczorek. Także to nie jest tak, że tylko my podejrzewamy udział jakiegoś policjanta. To robiły też kolejne zespoły śledczych – twierdzi.
Uwagę na wątek mundurowych zwraca też Bilska. – Przez tę sprawę cały czas policja się jakoś przewija. Na nagraniu po przejściu Iwony przejeżdża patrol policji. I takich policyjnych wątków w tej sprawie jest więcej. To potęguje wrażenie, że coś tu może nie grać – wskazuje.
Sopot. Emerytowani policjanci jako ochroniarze Dream Clubu
Podolski kontynuuje, przypominając, że 19-latka spotykała się też z funkcjonariuszem niedługo przed zaginięciem. Ten nie kontaktował się jednak później z jej mamą, by zadeklarować swoją pomoc. – Jest jeszcze kolejny wątek, związany z ochroną Dream Clubu. To już nam wyszło przy temacie Zatoki Sztuki, która należała do tych samych ludzi co Dream Club. Wiele źródeł twierdziło, że Dream Club był ochraniany również przez czynnych zawodowo policjantów. Rozmawiałem kiedyś z szefem tej ochrony. On twierdził, że nie bierze czynnych policjantów do pracy, ale potwierdził, że emerytowanych to jak najbardziej – mówi dziennikarz.
Podkreśla jednak, że „nie można powiedzieć, iż ktoś z policji na pewno umyślnie zrobił tutaj coś złego”. – Nie ma na to dowodu. Natomiast są potwierdzone dowody na szereg kosmicznych błędów policji – zaznacza.
Czytaj też:
Zaginięcie Beaty Klimek. Znana detektyw zabrała głosCzytaj też:
Cztery osoby ranne w wypadku na S7. Potężne utrudnienia w ruchu
