Mecz o wszystko

Dodano:   /  Zmieniono: 
mówiąc wprost, są państwo – czytelnicy „wprost” – w dużo lepszej sytuacji niż my. Kiedy zamykaliśmy to wydanie, nie było jeszcze wiadomo, czy jest się z czego cieszyć i wiwatować. Wychodzimy jednak z może nieco brawurowego założenia, że niezależnie od wyniku meczu o wszystko to Euro jest już dla nas wygrane. Marudziliśmy, w tym ja sam, że wcześniej nie zrobiono prawie nic, by zacząć promować Polskę jako kraj dynamicznych, gościnnych gospodarzy. Bo nie zrobiono. Ale też sam przebieg imprezy, komentarze goszczących u nas piłkarzy, kibiców i dziennikarzy, robią swoje. W kraju niezdrowo wyczulonym na to, co myślą i mówią o nas inni – spijamy słowa z ich ust. Cieszymy się jak dzieci, bo nas chwalą, bo im się podoba – bo jest znacznie lepiej, niż myśleli. Bo myśleli naprawdę, że tu nic nie zagra, poza samymi piłkarzami. Nie jesteśmy mistrzami świata w organizowaniu tego rodzaju wielkich imprez – nigdy ich nie gościliśmy. Ale jak na pierwszy raz, jest (odpukać!) naprawdę nieźle.

Na tym obrazku jest jedna rysa, związana z atakami naszych kiboli na Rosjan. Rysa bardzo widoczna. O sprawie wypowiedział się już niemal każdy. Wielu próbuje coś na niej ugrać. Politycy PO oskarżają PiS – za flirt ze stadionowymi chuliganami, zasłaniającymi się sztandarami z Bogiem i ojczyzną, rymującymi – rzecz jasna czysto apolitycznie – „Donald, matole…”. PiS-owcy zaatakowali PO-owców za jątrzenie. Ja tego jątrzenia akurat nie widziałem. Ale nie to, żeby PO była niewinna. Partia rządząca politycznie odpowiada za żenująco niskie wyroki dla rozrabiaków. Wiemy, że sądy są niezawisłe, a prokuratura (przynajmniej teoretycznie) niezależna od polityki – ale ktoś tę niezależność wymusił i przepchnął. Teraz platformersi zdali sobie sprawę, że razem z kąpielą wylali dziecko – i myślą, jak to zgrabnie odkręcić. Bo prokuratura w Polsce chodzi bokami.

Największym winnym awantur ulicznych polsko-rosyjskich czyni się jednak nie polityków, lecz media. Za to, że miały podkręcać atmosferę nienawiści i epatować agresją. Szczerze mówiąc, w porównaniu np. z Euro 2008 i okładką tabloidu, na której Beenhakker trzymał odcięte głowy piłkarzy niemieckich – teraz jest dużo grzeczniej. Pojawiły się nawiązania historyczno-polityczne – nic dziwnego, kiedy chodzi o sportowe zmagania państw po przejściach. Osobiście uważam, że przywoływanie Piłsudskiego czy Bitwy Warszawskiej było słabym pomysłem. Podobno to żart – jeśli tak, to nietrafiony, bo nikogo poza twórcami nie rozbawił. Nam też się oberwało za podtytuł „Rosja albo śmierć” – stanowiący akurat nawiązanie do równie dosłownego „Nicea albo śmierć”. Przeczytaliśmy też, że nasza, skierowana do reprezentacji okładkowa odezwa „Obudźcie się”, miała charakter… endecko-antysemicki. Widać poziom emocji zakłócił działanie fal mózgowych.

W wizji krytyków mediów statystyczny kibol zachowuje się mniej więcej tak: dzień zaczyna od lektury blogów polityków w internecie, po czym studiuje okładki tygodników opinii. Kiedy wychodzi z domu, to po to, by wziąć udział w dyskusjach z rosyjskimi dysydentami w „Gazecie Wyborczej” albo analizować konstrukcję Tu-154 na konwentyklu „Gazety Polskiej”. A jak już coś ogląda dla rozrywki, to tylko „Katyń” albo „Kobietę w Berlinie”. To wręcz naturalne, że po takim podładowaniu na koniec bierze bejsbola, wciąga kominiarkę i idzie nawalać Ruskich na moście Poniatowskiego. Przerysowuję, ale po to, by myślenie wróciło na ziemię. Obudźcie się – że użyję znowu tego hasła. To nie media nagle nakręciły agresję. To nie my stworzyliśmy grupę społeczną, lumpenproletariat, który dyszy nienawiścią do Rosjan, Żydów, kolorowych, polityków, przedsiębiorców, autorytetów i innych lepiej mających. Ta grupa jest i sama nie zniknie. Trzeba jej poświęcić więcej zdecydowanych działań niż dotychczas. Ze strony polityków, mediów, wszystkich. Inaczej nasz reputacyjny mecz o wszystko zostanie definitywnie przegrany.
Więcej możesz przeczytać w 25/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.