Eksperci ds. kontroli handlu bronią utrzymują, że na całym świecie co minuta ginie człowiek z powodu przemocy z użyciem broni i konwencja jest potrzebna, by nielegalna broń nie napływała do stref konfliktu i nie podsycała wojen i okrucieństwa.
Rozmowy mają trwać niemal miesiąc, do 27 lipca. Większość członków ONZ opowiada się za solidnym traktatem - pisze Reuters. Jego sygnatariusze będą zobowiązani do egzekwowania na swym terenie zgodności z traktatem wszelkich umów zawieranych przez firmy produkujące broń, a także kroków, zapobiegających nielegalnemu obrotowi bronią.
Zwolennicy traktatu podkreślają, że konflikty w Syrii i w innych miejscach kładą się cieniem na negocjacjach i przypominają delegatom o pilności rozwiązań. - W Syrii, Sudanie, w Krainie Wielkich Jezior Afrykańskich świat znów ma do czynienia ze straszliwymi ludzkimi kosztami beztroskiego i nazbyt tajnego handlu bronią - powiedział przedstawiciel Amnesty International ds. kontroli broni i praw człowieka Brian Wood. - Dlaczego miliony ludzi muszą zostać zabite, a życie innych zniszczone nim liderzy się ockną i podejmą stanowczą akcję w celu właściwej kontroli transferu broni - dodał Wood.
Reuters pisze, że nie ma gwarancji, że negocjacje w dniach 2-27 lipca doprowadzą do zawarcia traktatu. W lutym rozmowy przygotowawcze niemal się załamały z powodów proceduralnych i różnicy zdań. Ostatecznie USA i inne kraje uzgodniły, że traktat musi zostać zaaprobowany jednomyślnie, co oznacza, że każde państwo może go zawetować.
Niemniej, jak twierdzi Wood, nie musi to oznaczać fiaska traktatu, gdyż państwa, które go popierają, mogą go skierować do Zgromadzenia Ogólnego ONZ i przyjąć większością dwóch trzecich głosów.
PAP, Am