Skaner

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przeciw AIDS

Słynna, budząca dotąd tyleż nadziei, ile kontrowersji pigułka Truvada rzeczywiście zmniejsza ryzyko zarażenia się wirusem HIV, statystycznie o 73 proc. – oficjalnie potwierdziła Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków. Werdykt ten z pewnością wpłynie na popularność i dostępność tego specyfiku, mimo zrozumiałych ostrzeżeń agencji, że nawet regularne branie pigułki nie daje pełnej odporności na HIV. Agencja ponadto zaaprobowała łatwy w użyciu test Ora- Quick – wystarczy włożyć tester do ust. Co prawda nie wykrywa HIV u co dwunastej osoby zarażonej, a w przypadku zdrowych raz na 5 tys. przypadków wprowadza w błąd, ale może się przyczynić do większej kontroli wirusa. Jest także w pełni anonimowy.

Rytuał zejścia

Czy też mają państwo wrażenie, że ta kanalia smartfon niepostrzeżenie z dobrego sługi przepoczwarzył się w pacjenta specjalnej troski?

Zaniepokojony doniesieniami o ofensywie wirusów i trojanów atakujących urządzenia z systemem operacyjnym Android – według raportu Trend Micro do końca roku wyruszy we wraży bój aż 130 tys. szkodliwych aplikacji – zainstalowałem w swoim smartfonie program wartowniczy Norton Mobile Security. I tak oto przekroczyłem linię, zza której nie ma powrotu. Przyznałem sam przed sobą, że noszę w kieszeni nie przydatne narzędzie, ale przedmiot nieustannej troski. Zamiast z niego, jak dotąd, po prostu korzystać, heroicznie walczyłem z konfiguracją programu trawiony lękiem, że muszę zdążyć nauczyć się obsługiwać to cholerstwo, by smartfona „zdalnie zlokalizować, zablokować lub usunąć dane” w przypadku zgubienia lub kradzieży. A Norton niewiele ułatwiał. Miał czelność komunikować się ze mną takimi enigmatycznymi hasłami jak „ochrona przed des. opr.”. Trochę się nawet wzruszyłem, we wspomnieniach wróciły czasy szarpaniny z komputerem i komendy w DOS – przede wszystkim jednak się tym wszystkim psychicznie zmęczyłem. Antywirusowe nortony instalowałem na pececie lata temu, dziś mam wrażenie nieprzyjemnego déjà vu, ale cóż zrobić. Smartfon, czas to przyznać, jest już dziś wielofunkcyjnym komputerem. Czasami jeszcze służącym do dzwonienia.

Jak wielu dużych chłopców zakochanych w swych elektronicznych gadżetach mam zwyczaj je personalizować. Próbuję więc myśleć o smartfonie jako o malcu, który wreszcie dojrzał do nieuchronnej inicjacji: rytuału przejścia w dorosłość. Oto w obliczu wirusowego wroga dostał broń, która czyni go mężczyzną. Coś jednak we mnie skrzeczy, że jeśli nawet dla smartfonów jest to faza rite de passage, dla nas, użytkowników, to raczej krok wstecz. Rytuał zejścia do otchłani, gdzie czyhają dobrze znane demony. Te od nieustannych nerwów, czy będzie działać i czy dziura w systemie operacyjnym doczeka się łaskawego załatania.

To nie tak miało być.

Abyś wiedział

Sto dolarów za krótki dostęp do artykułu naukowego, którego potrzebujesz? Nigdy więcej. Brytyjski rząd szykuje rewolucję. Do 2014 r. chce za darmo udostępnić w sieci owoce badań naukowych finansowanych przez brytyjskiego podatnika. To miód na serce zwolenników ruchu open access, wierzących, że wolny dostęp do treści naukowych i edukacyjnych leży w interesie ludzkości. A Komisja Europejska rozda 80 mld euro na badania. Warunek: wyniki będą dostępne za darmo. GL
Więcej możesz przeczytać w 30/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.