Ruch Palikota: reprywatyzacja? Brakuje nad tym kontroli

Ruch Palikota: reprywatyzacja? Brakuje nad tym kontroli

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ruch Palikota zwróci się do marszałek Sejmu Ewy Kopacz z wnioskiem o powołanie parlamentarnego zespołu ds. reprywatyzacji - poinformował rzecznik partii Andrzej Rozenek. Według RP brakuje społecznej kontroli na procesem zwrotu mienia byłym właścicielom.

"W całej Polsce, a szczególnie w Warszawie, zwracane jest mienie byłym, głównie przedwojennym właścicielom. Zasady, na jakich się to odbywa, są niejasne. W Warszawie mamy do czynienia z nieszczęsnym dekretem Bieruta, co dodatkowo komplikuje sprawę" - powiedział Rozenek na konferencji prasowej w Sejmie.

Według niego brak jasnych zasad reprywatyzacji powoduje, że "urzędnicy nie w oparciu o prawo, ale o własne widzimisię decydują, komu zwrócić majątek, a komu nie zwrócić". Rozenek zaprosił przedstawicieli wszystkich partii do uczestniczenia w pracach zespołu. Radny Warszawy Jerzy Budzyn (RP) podkreślał, że w stolicy zdarzają się przypadki zwrotu mienia, które budzą wątpliwości np. gdy nieruchomości odzyskują nie osoby, które są prawnymi spadkobiercami przedwojennych właścicieli, a osoby, które te roszczenia kupiły.

"Konia z rzędem temu, kto odpowie na pytanie skąd ci, którzy kupują wiedzą, że akurat to mają kupić i że akurat to zostanie zwrócone a co innego nie, i tamtych roszczeń się nie skupuje" - powiedział Budzyn.

Według niego brakuje społecznej kontroli nad procesem reprywatyzacji w stolicy. "W tym procesie radni Warszawy nie uczestniczą w żaden sposób. Odbywa się on tylko i wyłącznie w gabinetach urzędników. Rada Warszawy nie otrzymuje też żadnych informacji na ten temat, a odpowiedzi na nasze interpelacje są daleko niezadowalające" - powiedział radny Ruchu.

Jeden z wymienionych przez Budzyna przypadków wątpliwej jego zdaniem reprywatyzacji dotyczy kamienicy przy ul. Małachowskiego 16 w Warszawie. Jak powiedział, jednym z beneficjentów jest mąż obecnej prezydent stolicy Hanny Gronkiewicz-Waltz, Andrzej Waltz. Budzyn zaznaczył, że do reprywatyzacji doszło zanim obecna prezydent Warszawy objęła ten urząd.

"Cała sytuacja jest mocno wątpliwa ze względu na to, że ten, który sprzedawał roszczenia wujowi pana Andrzeja Waltza, został skazany za to, że sfałszował dokumenty, które posłużyły do sprzedaży" - powiedział radny RP.

Według niego kolejny przypadek reprywatyzacji, która budzi wątpliwości, dotyczy zwrotu terenu Ogrodu Jordanowskiego przy ul. Szarej w Warszawie. "11 tys. metrów kwadratowych, które zostały zwrócone całkiem niedawno. Położone w Śródmieściu, na skraju parku gen. Grota-Roweckiego, a więc po prostu wymarzone miejsce, by wybudować tam domy" - powiedział Budzyn.

Jego zdaniem, "dziwne w tym zwrocie jest to, że nie można zwracać w naturze terenów, na których położone są placówki oświatowo- wychowawcze, a Ogrody Jordanowskie bez wątpienia są takimi i placówkami". - Przyszła kiedyś taka noc, że tabliczkę z nazwą "Ogród Jordanowski nr 9" zdjęto i pojawiła się w jej miejsce tabliczka "Plac zabaw". Plac zabaw nie jest placówką oświatowo-wychowawczą a więc można było dokonać zwrotu - powiedział.

Zdaniem radnego poważne wątpliwości powinien budzić też fakt sprzedawania roszczeń do tej nieruchomości, ale także do terenu byłego parkingu przy Pałacu Branickich, położonego przy zbiegu warszawskich ulic: Miodowej, Podwale i Senatorskiej. "Takie same wątpliwości budzi zwrot kamienicy na ul. Mokotowskiej 63; to samo dotyczy skweru Chopina" - mówił radny Ruchu.

Zwrócił też uwagę na problem 11 hektarów terenu, na którym położony jest obecnie Stadion Narodowy. "Kiedy minister infrastruktury godził się na to, by na tym terenie budować stadion, było już wiadomo, że są roszczenia do części terenu i że są to roszczenia zasadne" - powiedział.

Dekret z 26 października 1945 r. "O własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy", podpisany został przez ówczesnego przewodniczącego Krajowej Rady Narodowej Bolesława Bieruta. Skutkiem jego wejścia w życie (w listopadzie 1945 r.) było przejęcie wszystkich gruntów w granicach miasta przez gminę m.st. Warszawy, a w 1950 r. przez Skarb Państwa - w związku ze zniesieniem samorządu terytorialnego.

Dekretem z 1945 r., uzasadnianym "racjonalnym przeprowadzeniem odbudowy stolicy i dalszej jej rozbudowy zgodnie z potrzebami narodu", objęto około 12 tys. ha gruntów, w tym ok. 20-24 tys. nieruchomości. Na początku grudnia 2007 r. Sąd Najwyższy stwierdził, że to Skarb Państwa ma pokryć koszty wszystkich decyzji wydanych m.in. przez rady narodowe, urzędy gmin, województw przed 27 maja 1990 roku - przed reformą administracji. Dotyczy to m.in. decyzji wywłaszczeniowych, które powoływały się na ustawę nacjonalizacyjną, na dekret o reformie rolnej, a także na "dekret Bieruta".

Sprawa roszczeń do odebranych na mocy dekretu nieruchomości i gruntów jest wciąż aktualna. Jak dowiedziała się na początku lipca w stołecznym ratuszu, na rozpatrzenie wciąż czeka ok. 4,5 tys. wniosków o zwrot nieruchomości odebranych właścicielom po II wojnie światowej, których właścicielem jest obecnie miasto. Rocznie ratusz wydaje ok. 300 decyzji o zwrocie i kilkanaście odmawiających zwrotu nieruchomości.

eb, pap