"Twoim tatą jest dziadek". Co się dzieje z dziećmi z kazirodztwa?

"Twoim tatą jest dziadek". Co się dzieje z dziećmi z kazirodztwa?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie ma żadnych uregulowań dotyczących postępowania z dziećmi ze związków kazirodczych (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Nie istnieją żadne uregulowania, dotyczące postępowania z dziećmi ze związków kazirodczych. O ile osoby dorosłe i skazane mogą poddać się specjalnej terapii, to los dzieci zależy od poszczególnych sądów rodzinnych.
Z policyjnych statystyk wynika, że w ciągu ostatnich pięciu lat aż 248 osób usłyszały zarzuty
z artykułu 201 kodeksu karnego „Kto dopuszcza się obcowania płciowego w stosunku do wstępnego, zstępnego, przysposobionego, przysposabiającego, brata lub siostry, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.

Ile z wymienionych wyżej osób ma dzieci oficjalnie nie wiadomo. – Policyjne rejestry mówią o stałej liczbie między 1600 a 1800 przestępstw kazirodztwa rocznie – mówi prof. dr hab. Maria Beisert, psycholog-seksuolog z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Jednak ważna jest tu ciemna liczba przestępstw, która jest znacznie wyższa. Literatura podaje, że nawet co 7 kobieta jest ofiarą wykorzystania seksualnego w rodzinie – dodaje Beisert.

Dla osób, które są skazane istnieją nawet specjalne oddziały w zakładach karnych. Najprężniej działające funkcjonują w Rzeszowie i Rawiczu. Istnieją też specjalne terapie dla ludzi uwikłanych w relacje kazirodcze, szukających pomocy. – Różnego rodzaju ośrodki prowadzą też terapie, niekoniecznie finansowane przez NFZ, dla osób na wolności. Jeżeli te osoby są dobrze zmotywowane, terapie są bardzo skuteczne. Pozytywne wyniki osiągalne są na poziomie między 15 a 50 proc. – podkreśla psycholog prowadząca jedną z takich terapii.

Leczenie zamiast karania

Długość trwania leczenia osób uwikłanych w stosunki kazirodcze zależy w dużej mierze od wieku pacjenta i tego jak silnie jest w taki związek zaangażowany. W przypadku młodzieży takie terapie są krótsze - trwają mniej więcej rok - i są skuteczne pod warunkiem zachowania regularności i aktywności nastolatków. Ze starszymi osobami jest dużo trudniej. W ich przypadku rok to stanowczo za mało. Leczenie trwa tu zazwyczaj od trzech do pięciu lat. Czasem jednak, nawet po jego zakończeniu - jeżeli pacjenci wyrażają taką wolę - mogą zostać objęci formą monitoringu podobną do tej, jakiej podlegają byli alkoholicy. – Sporą grupę osób przychodzących na terapię stanowią ci, którzy jeszcze nie mieli kontaktu z prawem i organami ścigania. Często są to młodzi ludzie, najczęściej mężczyźni, przerażeni własnymi odkryciami na swój temat. To są osoby bardzo dobrze motywowane – kontynuuje psycholożka.

Co po terapii? Beisert mówi, że są dwie szkoły postępowania. Europejska radzi, żeby nie łączyć rodzin, w których wystąpiły problemy, bo szansa na ich powtórzenie jest duża. Z drugiej strony trudno poradzić sobie z tym, że dziecko zostaje z matką a jego kontakty z ojcem są anulowane lub bardzo ograniczone. Szkoła amerykańska wydaje się bardziej liberalna - istnieje tu możliwość powrotu ojca do domu, ale opatrzony jest on bardzo restrykcyjnymi warunkami. Wcześniej dziecko (w czasie terapii) uczone jest tego, że osoba mu bliska popełniła błąd i robi wszystko, zęby ten błąd naprawić. Główną ideą terapii jest ochrona dziecka.

Dziecku jest najtrudniej

Dziecko ze związku kazirodczego znajduje się w sytuacji bardzo skomplikowanej, bo jedno z rodziców - zazwyczaj ojciec - jest jednocześnie ojcem i dziadkiem lub ojcem i wujkiem. – To są relacje wręcz patologiczne – uważa Beisert. Jak mówi w swojej wieloletniej praktyce nie spotkała się z sytuacją, kiedy dziecko było owocem dobrowolnej, równorzędnej relacji między dwiema spokrewnionymi osobami.

W takim razie co się dzieje z dziećmi? Nie ma tu żadnych reguł postępowania a tym bardziej uregulowań prawnych. Każdorazowo taka sytuacja rozpatrywana jest indywidualnie. Zazwyczaj przez sądy rodzinne.

Bywa tak, że dziecko odbierane jest obojgu rodzicom, kiedy okazuje się np. że matka jest osobą upośledzoną i została wykorzystana przez ojca. Wówczas sąd orzeka, że oboje rodzice są nieudolni i nie mają kompetencji wychowawczych. Wtedy dziecko trafia do ośrodka adopcyjnego lub rodziny zastępczej. Bywa też tak, że rodzinie proponuje się tzw. asystenta społecznego. To ktoś więcej niż kurator - ktoś, kto uczy rodzinę kompetencji wychowawczych, pilnuje jej. A celem jest przygotowanie jej do samodzielnego funkcjonowania w społeczeństwie.

Szczególną terapią obejmuje się dziecko, urodzone  związku kazirodczym lub takie, które doświadczyło przemocy seksualnej ze strony rodzica czy opiekuna. Jest to terapia dla dzieci-ofiar, mająca na celu uporanie się z pewnym negatywnym zdarzeniem, które miało miejsce. Nie da się go anulować i uznać za niebyłe, ale należy zrobić wszystko, by to wydarzenie nie obciążało dziecka ani w teraźniejszości, ani tym bardziej w przyszłości. – Chodzi o to, żeby tak prowadzić terapię, żeby traumatyczne wydarzenie nie wywierało negatywnego skutku w życiu dziecka – wyjaśnia specjalista.

Ile jest dzieci, które powinny zostać objęte taką szczególną „opieką”? Nie wiadomo. Zwykle, jeżeli kobieta rodzi dziecko, którego ojcem jest jej własny ojciec, w dokumentach wpisuje go jako „NN”. – Z punktu widzenia prawnego, to dziecko nie jest dzieckiem z przestępstwa. Sprawy komplikują się, jeżeli matka ma mniej niż 15 lat – wówczas musi wkroczyć prokurator.

W terapiach dzieci uczestniczą bardzo rzadko. Głównie dlatego, że ten problem pozostaje tematem tabu.