Obamomania trwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. materiały prasowe
W Stanach prezydentem czasem zostaje aktor. Innym razem - ujmujący żółtodziób, społecznik z Chicago, z niemal zerowym doświadczeniem w wielkiej polityce.
Na początku 2008 roku, kiedy Barack Obama nie był jeszcze nawet kandydatem demokratów na prezydenta w zaskakującym wywiadzie dla lokalnej gazety z Reno w Newadzie powiedział, że Ronald Reagan „odmienił Amerykę”. Dziś media piszą, że to on jest „Reaganem demokratów”. „Najlepsze dopiero przed nami” – wołał ze sceny we wtorek w nocy, bo dobrze wie, że pierwsza kadencja rozczarowała wielu jego fanów. Teraz ma kolejne cztery lata, żeby dokonać obiecanej „zmiany” i udowodnić swoją wielkość.  

Nie sprawdziły się przepowiednie o wyborczej powtórce z 2000 roku, kiedy różnica między Georgem W. Bushem, a Alem Gorem była tak mała, że do jej rozstrzygnięcia potrzebny okazał się Sąd Najwyższy. Obama wygrał w cuglach. Pomogli mu mu - między innymi - jego poprzednicy, Bill Clinton i George Bush Junior, a także żona, huragan, związkowcy, Latynosi i...Mitt Romney.  

W najnowszym „Wprost” dajemy dziesięć odpowiedzi na pytanie, dlaczego Obama nie mógł przegrać tych wyborów. Ponadto: wyniki komentuje dla nas Lech Wałęsa i były szef działu zagranicznego amerykańskiego wydania Newsweeka – Andrew Nagorski.

Więcej w nowym numerze tygodnika "Wprost",  który od niedzielnego popołudnia (14:00)  będzie dostępne w formie e-wydania. Najnowsze wydanie tygodnika dostępne jest też na Facebooku.