Ostatnie, początkowo sensacyjne wieści nie przyniosły przełomu w śledztwie. Policja kilka tygodni temu przeszukała okolice, którymi z Sopotu do Gdańska wracała Iwona Wieczorek. Wykryto szczątki. Jednak analizy bezspornie wykazały, że są to kości zwierzęce, a nie ludzkie – dowiaduje się „Wprost”.
Dziwacy i jasnowidze
24 tomy akt. Każdy tom liczy 200 stron, do tego bilingi, monitoring. Dwie osoby w policji na stałe przydzielone do tej historii. – W tym młody policjant, który nie był przy pierwszych czynnościach w tej sprawie, więc ma świeżą głowę – opisuje Ewa Pachura, naczelnik wydziału dochodzeniowo-śledczego Komedy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Do tego grupa analityków w prokuraturze okręgowej i doświadczeni policjanci z Warszawy. Wszyscy wertują akta, próbując odpowiedzieć na pytanie, co się stało z Iwoną Wieczorek. 19-latką, która wracając do domu w lipcu 2010 r., rozpłynęła się w powietrzu między Sopotem a Gdańskiem. Śledczy: – Nie ma tygodnia, żeby coś w tej sprawie się nie działo. Właśnie z komendy wyjechała ekipa, która ma zgarnąć osobę poszukiwaną. Znajomy faceta, po którego pojechali policjanci, miał widzieć Iwonę już po jej zniknięciu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.