"Zrobię z niego marmoladę". Przełomowe starcie Wałęsy

"Zrobię z niego marmoladę". Przełomowe starcie Wałęsy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. Grzegorz Rogiński/Reporter
Telewizyjne starcie Lecha Wałęsy i Alfreda Miodowicza otworzyło Polsce ćwierć wieku temu drogę do wolności. Tak wyglądały kulisy tej walki.
Na pomysł debaty z Wałęsą Alfred Miodowicz wpadł w połowie listopada 1988 roku w pociągu, jadąc do Gdańska. Wszyscy zajmowali się wtedy Wałęsą, przygotowaniami do okrągłego stołu, które utknęły w impasie i Solidarnością, wciąż nielegalną, która po strajkach w maju i sierpniu trochę odżyła. Miodowicz i jego OPZZ szli zapomnienie.

„Chciał być tym, który pokaże, że „Solidarność” jest nic nie warta, że on jest lepszy od Wałęsy – opowiadał w wywiadzie rzecze Aleksander Kwaśniewski. Według niego Miodowicz liczył na wielką karierę, ale gdy zauważył, że władza próbuje się porozumieć z „Solidarnością” chciał przejąć inicjatywę i był przekonany, że debatę łatwo wygra. Chciał obnażyć Wałęsę jako człowieka myślącego nieracjonalnie.

„Przez lata mówili, że Wałęsa nie jest żadną szczególną osobowością, że robią go eksperci, że on sam jest tylko pustym symbolem, aż w końcu w to uwierzyli” - wspominał w wywiadzie rzece Bronisław Geremek, jeden z najbliższych współpracowników przewodniczącego Solidarności. 

Dwa dni później o pomyśle Miodowicza napisała Trybuna Ludu, dzięki czemu przewodniczący OPZZ stanął na chwilę w centrum uwagi. Nazajutrz Lech Wałęsa, którego komuniści przez siedem ostatnich lat opluwali, ogłosił na konferencji w Gdańsku, że przyjmuje zaproszenie Miodowicza. Postawił tylko jeden warunek: rozmowa ma być na żywo, bez żadnego montażu.

- Był przekonany, że wygra – wspomina Krzysztof Pusz, ówczesny doradca Wałęsy. – Wszystkie argumenty były po naszej stronie.

Strach padł wówczas na członków biura politycznego KC PZPR, którzy zaczęli naciskać na Miodowicza by się wycofał. Tłumaczyli mu, że postępuje absurdalnie: z jednej strony sprzeciwia się perspektywie legalizowania „Solidarności”, a przez tę debatę niezwykle zwiększa nieuchronność powrotu tego związku na scenę.

Najsilniej oponował i przestrzegał przed skutkami naszego spotkania premier Rakowski – pisał w książce Zadymiarz Alfred Miodowicz. „Wojciech Jaruzelski, jak i ja, obawiamy się, że pojedynek wygra Wałęsa – pisał w swoich dziennikach Mieczysław Rakowski – od dwóch tygodni staramy się przekonać go, żeby się wycofał. Miodowicz jest jednak uparty”.

Nic nie pomagało. Nawet to, że Rakowski zagroził, że nie wpuści ich do telewizji. - Nie będzie się do niej wpuszczać prywatnego Wałęsy na polityczne pogaduchy – tłumaczył, a Miodowicz wciąż swoje: - Jeśli nie puszczą nas obu, będziemy debatować pod bramą w świetle zachodnich jupiterów i cały świat to puści.

Sześć godzin trwała na ten temat dyskusja w Biurze Politycznym. Alfred Miodowicz przekonywał, że nie może zrezygnować, gdyż zostałby oskarżony o tchórzostwo. A to mogłoby to ośmieszyć w oczach działaczy OPZZ. „Demonstrował dużą pewność siebie” - zanotował Rakowski.

Przeważył głos samego Miodowicza, który zapewnił kolegów: „Bądźcie poważni, zrobię z niego marmoladę”.

Cały artykuł Cezarego Łazarewicza można przeczytać w ostatnim (49/2013) numerze tygodnika "Wprost"

Najnowszy numer "Wprost" jest  dostępny w formie e-wydania .  
Najnowszy "Wprost" jest  także dostępny na Facebooku .  
"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania .