W ciągu trzech tygodni do ratusza wpłynęło 6 tysięcy skarg w sprawie odbioru śmieci. Mieszkańcy chcą zrezygnować z usług przedsiębiorstw wybranych przez urzędników. Jak podkreślają jednak urzędnicy, nie jest to możliwe.
- Od dnia 1 sierpnia odnotowano 6154 zgłoszeń - przyznaje ratusz.
Umowy śmieciowej z miastem nie można jednak wypowiedzieć.
- Wcześniej każdy podpisywał umowę z przedsiębiorstwem zajmującym się wywozem. Miasto nie miało nic do tego. W obecnym systemie miasto jest właścicielem śmieci, a mieszkańcy płacą opłatę śmieciową. Nie może więc mieszkaniec sprzątać naszych śmieci - tłumaczy Agnieszka Kłąb.
Prezes Polskiej Izby Gospodarki Odpadami Dariusz Matlak uważa, że stary system był znacznie lepszy niż obecny.
- Klient stał się petentem. Ani miasto, ani firmy nie przygotowały się do realizacji usług w nowym systemie. Może nie był idealny (red. poprzedni system), ale jeżeli ktoś nie był zadowolony, mógł z zrezygnować z usług danego przedsiębiorstwa i podpisać umowę z innym - tłumaczy Matlak.
Argumenty te odrzuca Wojciech Jakubczak z MPO, który tłumaczy, że "błędów nie da się uniknąć" a system komputerowy "nie jest w stanie uchwycić indywidualnych potrzeb klientów".
- Należy pamiętać, że jest to ogromna operacja i nawet niewielki odsetek błędu powoduje wiele utrudnień (...) Z każdym kolejnym cyklem jakość odbioru odpadów będzie rosła. Dokładamy wszelkich starań, by stało się to jak najszybciej. Już udało nam się wyeliminować większość problemów - informuje Jakubczak.
Ratusz nałożył pierwsze kary na firmy, które weszły do nowego systemu w lutym.
- To około 20 tys. złotych dla Sity, 15 tys. dla Lekaro i 5 tys. dla MPO - informuje Jolanta Krzywiec, dyrektor miejskiego biura gospodarki odpadami.
tvn24.pl
Umowy śmieciowej z miastem nie można jednak wypowiedzieć.
- Wcześniej każdy podpisywał umowę z przedsiębiorstwem zajmującym się wywozem. Miasto nie miało nic do tego. W obecnym systemie miasto jest właścicielem śmieci, a mieszkańcy płacą opłatę śmieciową. Nie może więc mieszkaniec sprzątać naszych śmieci - tłumaczy Agnieszka Kłąb.
Prezes Polskiej Izby Gospodarki Odpadami Dariusz Matlak uważa, że stary system był znacznie lepszy niż obecny.
- Klient stał się petentem. Ani miasto, ani firmy nie przygotowały się do realizacji usług w nowym systemie. Może nie był idealny (red. poprzedni system), ale jeżeli ktoś nie był zadowolony, mógł z zrezygnować z usług danego przedsiębiorstwa i podpisać umowę z innym - tłumaczy Matlak.
Argumenty te odrzuca Wojciech Jakubczak z MPO, który tłumaczy, że "błędów nie da się uniknąć" a system komputerowy "nie jest w stanie uchwycić indywidualnych potrzeb klientów".
- Należy pamiętać, że jest to ogromna operacja i nawet niewielki odsetek błędu powoduje wiele utrudnień (...) Z każdym kolejnym cyklem jakość odbioru odpadów będzie rosła. Dokładamy wszelkich starań, by stało się to jak najszybciej. Już udało nam się wyeliminować większość problemów - informuje Jakubczak.
Ratusz nałożył pierwsze kary na firmy, które weszły do nowego systemu w lutym.
- To około 20 tys. złotych dla Sity, 15 tys. dla Lekaro i 5 tys. dla MPO - informuje Jolanta Krzywiec, dyrektor miejskiego biura gospodarki odpadami.
tvn24.pl