Artyści, którzy ukrywają się przed mediami

Artyści, którzy ukrywają się przed mediami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Muzycy z zespołu Daft Punk występują w kaskach szczelnie zasłaniających ich twarze 
W czasach kultury masowej artyści, którzy nie udzielają wywiadów i nie uczestniczą w sesjach, to rzadkość. Jeszcze większą są tacy jak Thomas Pynchon, Banksy czy Daft Punk, którzy właśnie na ukrywaniu się przed mediami zbudowali swój image.

Mistrzów świata w ukrywaniu się jest dwóch: pisarz Thomas Pynchon i twórca graffiti Banksy. Podziw budzi zwłaszcza ten pierwszy, który konsekwentnie przez prawie pół wieku unika dziennikarzy, bo chce, żeby to książki mówiły za niego. Nakręcono o tym nawet film dokumentalny, a plotek było co niemiara. Bohatera wzorowanego na Banksym opisał z kolei w swojej ostatniej powieści „Cierpliwy snajper” popularny hiszpański pisarz Arturo Pérez-Reverte. W jego przypadku anonimowość ma jednak nieco inne znaczenie. To element uprawianej przez grafficiarzy sztuki, jako że nie do końca wiadomo, czy są artystami, czy wandalami zasługującymi na karę. Banksy zdobył już uznanie jako artysta. Jego prace trafiły na salony, ale ukrywając swoją tożsamość, daje do zrozumienia, że nadal bliżej mu do kolegów z ulicy niż do bywalców galerii ze współczesną sztuką. Ale też gra ze swoim wizerunkiem – całkiem niedawno zrealizował film na swój temat.

POSTAĆ W TORBIE NA GŁOWIE

Natomiast Pynchon – którego najnowsza powieść „W sieci” właśnie pojawia się w naszych księgarniach – mimo wielkich sukcesów i uznania nie odpuszcza. Właściwie to na pewno wiemy o nim tylko jedno: jest wybitnym pisarzem amerykańskim o światowym rozgłosie. Prawie każdej jesieni jest wymieniany jako jeden z kandydatów do literackiej Nagrody Nobla. Czy jednak – gdyby ją dostał – zachowałby się jak w 1974 r., gdy na gali National Book Award nagrodę zamiast niego odebrał znany aktor komediowy Irwin Corey? Część publiczności uwierzyła wtedy na chwilę, że oto stoi przed nią pisarz. Nic z tego. Pynchon jest najbardziej tajemniczą postacią współczesnej literatury: nie pokazuje się publicznie i nie ma w obiegu prasowym jego fotografii (poza dwoma portretami z młodości i jednym z czasów służby wojskowej). Jego najpopularniejszym wizerunkiem jest postać w papierowej torbie na głowie, która pojawiła się w 2004 r. w jednym z odcinków animowanego serialu „Simpsonowie”. Marge Simpson zostaje w nim pisarką, a Pynchon pisze notkę reklamową na okładkę jej książki, którą rysowana postać odczytuje – podobno prawdziwym – głosem pisarza: „Thomas Pynchon lubi tę książkę prawie tak samo, jak lubi kamery!”.

Po raz drugi nagranie głosu jednego z ojców założycieli literackiego postmodernizmu pojawiło się w 2009 r. w umieszczonym na YouTube klipie reklamowym jego powieści „Wada ukryta”. To był literacki żart z konwencji czarnego kryminału. Przez to, że bohater był uzależniony od narkotyków trudno było w tej książce oddzielić jego wizje od rzeczywistości. Podobny zabieg stosuje pisarz w najnowszej powieści, która również jest kryminałem, a jej najważniejsze zdanie brzmi: „Paranoja to czosnek w kuchni życia”. Ta paranoja to teorie spiskowe rodzące się w Ameryce po 11 września i wiara w istnienie głęboko ukrytej tajemniczej sieci internetowej, do której przeniosły się duchy osób zabitych w czasie terrorystycznego pandemonium. A jej tajemniczy założyciele próbują manipulować światem za pomocą informacji.

Koncept jest żartobliwy, ale akurat Pynchon wie, w czym rzecz, bo informacje na jego temat nieraz były przedmiotem manipulacji. Dożył podeszłego wieku, czytając o swoich domniemanych romansach, miejscach zamieszania, tożsamościach, a już zdecydowanie najciekawsza była bardzo popularna teoria spiskowa, że on i Jerome Salinger to ta sama osoba.

ZBRZYDZENI TARGOWISKIEM PRÓŻNOŚCI

Nazwisko zmarłego niedawno autora kultowej powieści „Buszujący w zbożu” nie pojawia się w tym kontekście przypadkiem. To również pisarz, który po wydaniu czterech książek i odniesieniu spektakularnego sukcesu zniknął z życia publicznego. Przestał się kontaktować z mediami i publikować nowe utwory, groził sądem wszystkim, którzy próbowali naruszyć jego prywatność. Nie był ukryty za tak szczelną gardą jak Pynchon, bo początek jego kariery przebiegał w sposób konwencjonalny i dopiero po jakimś czasie „zszedł do podziemia”, co – paradoksalnie – zwiększyło zainteresowanie nim. Gus Van Sant nakręcił nawet inspirowany jego historią film fabularny zatytułowany „Szukając siebie” z Seanem Connerym w roli głównej. Bohater, rzecz jasna, nie nazywa się Salinger, bo taki ruch oznaczałby pewny proces.

To jest akurat przypadek dość prosty: pisarz zbrzydzony literackim targowiskiem próżności postanowił walczyć o spokój. W pewnym sensie przypomina to zachowanie muzyków francuskiego zespołu Daft Punk tworzącego muzykę elektroniczną: ich nazwiska są znane, płyty i występy cieszą się powodzeniem, ale artyści odmawiają uczestnictwa w systemie popkulturowego gwiazdorstwa. Dlatego ukrywają twarze i w czasie scenicznych występów na głowach mają szczelnie ich maskujące kaski. Zachowują się tak, mimo że nagrali jeden z największych przebojów ostatnich lat „Get Lucky” (z Pharrellem Williamsem). Owszem, ich współczesne zdjęcia istnieją, ale robione są z ukrycia. W maskach występują też członkowie awangardowego zespołu The Residents – ikony popkulturowej anonimowości. Grają trudną muzykę, ale to, że nawet nie wiadomo, kim są członkowie zespołu, zwróciło na nich uwagę i otoczyło aurą tajemniczości i wyjątkowości.

SWOISTA STRATEGIA

Ukrywanie się i unikanie osobistej popularności na ogół artyści tłumaczą potrzebą spokoju. To łatwo zrozumieć, zwłaszcza w przypadku pisarzy, którzy potrzebują skupienia, by tworzyć. Taka decyzja nie jest dziś łatwa, tym bardziej że wydawcy chcą mieć autora do dyspozycji w trakcie promowania książki. Powinien udzielać wywiadów, pojawiać się w telewizji, rozdawać autografy. Ci, którym udało się postawić na swoim, jak Pynchon, zaczynają być jednak podejrzewani o to, że unikanie popularności jest formą walki o popularność. Najnowszym przykładem tego jest sprawczyni (sprawca?) wielkiej światowej sensacji literackiej, Włoszka Elena Ferrante. O jej książkach (takich jak „Genialna przyjaciółka”) z zachwytem piszą prestiżowe tytuły, a powieści ze znanego także i u nas epickiego cyklu o Neapolu stały się bestsellerami. O samej autorce nie wiadomo jednak nic, choć są podejrzenia, że to pseudonim mężczyzny, pojawiają się też plotki, że przez lata mieszkała w Grecji. Cóż, nie można wykluczyć, że idzie tu o przemyślaną strategię marketingową i zwrócenie na siebie uwagi, zwłaszcza, że nawet ci, którzy nie przeczytali żadnej powieści Pynchona albo nie wysłuchali do końca choć jednego utworu The Residents, wiedzą, że tacy artyści istnieją.

Dlatego anonimowość ma tak długą historię jak media masowe. Wiedzą coś o tym miłośnicy wrestlingu. Pod koniec XIX w. na arenach pojawiali się zawodnicy w maskach (podobno The Masked Wrestler był pierwszy, już w 1873 r.), którzy budzili zainteresowanie widzów i niepokój przeciwników. I o to chodzi. Także we współczesnej kulturze.

(Wprost 21/2015)