Bankructwa i milionowe długi. Kulisy biznesu galeryjnego

Bankructwa i milionowe długi. Kulisy biznesu galeryjnego

Dodano:   /  Zmieniono: 
galeria handlowa, sklep (fot. fotolia/Christian Müller) 
Zamiast zysków i tłumu klientów – bankructwa, milionowe długi i ucieczka przed komornikiem. Tak wyglądają brudne kulisy biznesu galeryjnego.

(...)

Problem 1: Nieuczciwe obietnice

Za większością galerii handlowych stoją tak zwane firmy komercjalizujące. To one mają zadbać o to, żeby w nowym obiekcie wszystkie wolne lokale zapełniły się najemcami. Nic dziwnego, że zrobią wszystko, by zwabić najemcę do galerii, bo od tego zależy ich prowizja. Zazwyczaj wynosi jeden lub dwa miesięczne czynsze, które już po powstaniu galerii zapłaci jej nowy lokator. Zwykle kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy złotych. Patent jest prosty. Wraz z planami budowy centrum przedstawiciele wynajętej firmy od razu pojawiają się na kilku najbardziej ruchliwych ulicach w mieście. Pukają od sklepu do sklepu i roztaczają wizję przeniesienia biznesu do centrum handlowego. Pokazują badania rynku, mówią o spodziewanych milionach klientów, są mapki, wizualizacje, cała lista marek, które mają się znaleźć w środku. Najemca nabiera się np. na prospekty z rozmieszczeniem znanych marek w lokalach galerii. - Sklepikarzowi pokazuje się, że obok jego lokalu będzie znana sieciówka, którą odwiedza praktycznie każdy klient. Myśli więc sobie, że skoro przy jego punkcie będzie taki ruch, to nabije sobie dodatkowych klientów. Innemu najemcy mówi się, że powstaje luksusowa galeria z samymi ekskluzywnymi markami, które niby już podpisały umowy - opowiada jeden z poszkodowanych najemców.

(...)

Problem 2: Skandaliczne umowy

  -Te wszystkie obietnice działają hipnotyzująco. Sklepikarz myśli, że złapał Pana Boga za nogi. Że nagle ma szansę trafić do wyższej ligi biznesu, wprowadzając się do pięknej, pachnącej, nowej galerii. Podpisuje umowę najczęściej jeszcze wtedy, kiedy na działce pod budowę widać tylko wykopaną dziurę w ziemi. I zaczynają się pierwsze kłopoty - opowiada Daniel Dziewit. Sam jeszcze parę lat temu prowadził dwa salony fryzjerskie w centrach handlowych na południu Polski. Galerie miało odwiedzać kilka milionów klientów rocznie. W rzeczywistości od poniedziałku do piątku miał ich zaledwie kilku. Ostatecznie wycofał się z biznesu z 200 tys. zł strat. Po tym, jak założył bloga, gdzie opisuje wstydliwe kulisy działalności galerii handlowych, zaczęły się do niego zgłaszać setki innych najemców. To na podstawie ich historii napisał książkę „Przeliczeni” o dramatach tych, którzy podpisali umowy z zarządami centrów handlowych.

Cały artykuł w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost”, który trafił do kiosków w poniedziałek, 18 stycznia 2016 r. "Wprost" można zakupić także  w wersji do słuchaniaoraz na  AppleStore GooglePlay.

Ankieta: Czy chętnie odwiedzasz galerie handlowe?