Prezes z rękawa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Powodów dymisji Jacka Walczykowskiego należy szukać w wydarzeniach sprzed trzech tygodni, ale na pewno nie na listach kandydatów na stanowisko dostarczonych przez firmę doradczą.
Powodem dymisji nowowybranego prezesa PKN Orlen jest sposób jego wyboru; dodatkową okolicznością obciążającą Jacka Walczykowskiego, jest zdaniem nowego szefa rady nadzorczej Jacka Bartkiewiczam, fakt, że nie było go na liście kandydatów przygotowanej przez firmę doradczą KornFerry. Trochę to dziwny komentarz w ustach człowieka, który... przegrał z Walczykowskim wyścig do fotela prezesa PKN Orlen.

Kiedy 28 lipca członkowie rady nadzorczej Orlenu zobaczyli listę czterech kandydatów na fotel prezesa spółki, którzy sprostali wymaganiom firmy doradczej Korn/Ferry, szybko wyrzucili ją do kosza. Gdy walił się mit o obiektywnym konkursie, na posiedzenie rady próbował się dostać Paweł Olechnowicz, prezes Grupy Lotos, dobry znajomy Wiesława Kaczmarka. Olechnowicza zaprosił, nikogo nie informując, Michał Stępniewski - reprezentujący Ministerstwo Skarbu Państwa. Kandydatura "Asa z rękawa" nie była jednak głosowana. Przepadł w głosowaniu natomiast inny "spadochroniarz" - były szef Orbisu Maciej Grelowski, popierany przez prezydenta Kwaśniewskiego. Wówczas jeden z przedstawicieli skarbu państwa chciał zgłosić kandydaturę Janusza Wiśniewskiego, obecnego p.o. prezesa Orlenu. Wtedy Stępniewski (też przecież reprezentujący skarb państwa) stwierdził, że kandydatury Wiśniewskiego nie można głosować, "bo są na niego kwity". Tłumaczył, że informacje "o kwitach" miał otrzymać od Jana Wagi, szefa rady nadzorczej (reprezentanta Kulczyka), który zresztą temu zaprzeczył. Kandydat padł. Około drugiej w nocy przedstawiciele skarbu państwa zaproponowali więc "kandydata premiera Belki"... Jacka Bartkiewicza (szefa BGŻ). Zainteresowany zgodził się na kandydowanie, ale po godzinie 8.30, bo musi poinformować radę nadzorczą banku o swoich planach. Nie chciano czekać i o piątej rano wybrano wreszcie Jacka Walczykowskiego (formalnie reprezentującego skarb państwa, faktycznie - interesy Jana Kulczyka), który - będąc jeszcze członkiem rady nadzorczej Orlenu - głosował sam na siebie. Bartkiewicz rzeczywiście może mieć pretensje do Walczykowskiego, że nie zaczekał do 8.30; wówczas prezes byłby, co prawda, także spoza listy przygotowanej przez firmę doradczą, ale miałby wystarczająco dużo innych zalet (min. znajomość z premierem), rekompensującą ten mankament.

Jan Piński