Wszyscy jesteśmy podejrzani

Wszyscy jesteśmy podejrzani

Dodano:   /  Zmieniono: 
Specyfika polskiego biznesu sprawia, że nikt, kto w nim działa, nie jest wolny od zagrożenia zaburzeniami psychicznymi.
Nie ma człowieka wolnego od dolegliwości psychicznych - twierdzą psychiatrzy. W każdym z nas czają się demony, które tylko czekają, by zaatakować w dogodnej dla siebie chwili. Trzeba się przed nimi bronić.

Jaki jest stan zdrowia psychicznego polskich ludzi biznesu: menedżerów, kierowników, prezesów? Na to pytanie psychiatrzy i psychologowie mogą odpowiedzieć tylko w takim zakresie, na jaki pozwala im doświadczenie zebrane we własnych gabinetach, do których trafiają ludzie niedający sobie rady ze swoją psychiką. - Specyfika polskiego biznesu sprawia, że nikt, kto w nim działa, nie jest wolny od pewnych zaburzeń lub skłonności do nich - uważa psychiatra profesor Andrzej Kokoszka. - Poważne schorzenia psychiczne w rodzaju psychoz dotykają zaledwie 5 proc. populacji, natomiast 20-30 proc. społeczeństwa, stanowiąca większość moich pacjentów, to osoby ze stanami lękowymi, depresyjnymi, sytuacjami kryzysowymi, a więc przypadkami lżejszymi w przebiegu i łatwiejszymi w leczeniu - dodaje specjalista psychiatra dr Agnieszka Ziołkowska, pracująca w Centrum Medycznym `Medicover` i często spotykająca się z pacjentami biznesmenami.
Nerwice, stresy, uzależnienia, choroby psychosomatyczne - jeśli pominąć genetyczne skłonności do zapadania na nie (na ten temat zresztą specjaliści toczą spory) - fundujemy sobie to wszystko sami. Wszyscy jesteśmy podejrzani o to, że wcześniej czy później przydarzy nam się psychosomatyczne zaburzenie. Świat to nie próżnia. Niemiecki psycholog Hans Selye napisał, że niemal każda czynność wywołuje stres będący reakcją organizmu na nowość, przeszkodę, przeciążenie, niebezpieczeństwo. Stale jesteśmy więc pod działaniem stresu - niezależnie od tego, czy właśnie czytamy gazetę, cieszymy się z narodzin dziecka, czy myślimy o kolejnym dniu pracy.

Pytanie tylko, na co stres się przekłada
Przesadą byłoby twierdzić, że ludzie biznesu są szczególnie narażeni na `kontuzje psychiczne`, choć z pewnością praca, którą wykonują, daleka jest od komfortu psychicznego. - Nie znam grupy zawodowej, która nie byłaby narażona na dolegliwości psychiczne. Jednak świat biznesu ma pewną specyfikę, która sprawia, że działający w nim ludzie powinni zwracać szczególną uwagę na higienę psychiczną. Inaczej nie tylko nie osiągną założonych celów i zawiodą przełożonych, ale też zrujnują organizm. Praktyka pokazuje, że zdarza się to bardzo często - mówi psychiatra dr Eugeniusz Majchrowski.
- Z moich obserwacji wynika, że od pewnego czasu zdecydowanie zmieniło się nastawienie ludzi biznesu do leczenia schorzeń psychicznych mających związek z pracą - mówi dr Agnieszka Ziołkowska. - Jedni przychodzą sami, innych przyprowadzają najbliżsi. Ważne jest, że chcą się leczyć. Zdają sobie sprawę ze swojej sytuacji, wiedzą, czym grozi lekceważenie poważnych sygnałów wysyłanych przez organizm.
Zdaniem dr Ziołkowskiej, mitem staje się twierdzenie, że boimy się odwiedzać gabinety lekarzy `wstydliwych chorób`, do których potocznie zalicza się także psychiatrów. - Kiedyś obawiano się napiętnowania. Do tego dochodziły obawa przed zwolnieniem z pracy, gdy przełożony dowie się o chorobie, i lęk: jestem chory psychicznie, nie dam sobie rady. - Teraz gdy wystawiam zwolnienie lekarskie, wielu osobom nie przeszkadza, że widnieje na nim pieczątka lekarza psychiatry, choć oczywiście nie brak jeszcze i takich, którzy wolą, by druk podpisał kto inny, na przykład internista - mówi dr Ziołkowska.
Większość schorzeń jest uleczalna, niektóre nawet dość łatwo, o ile sprawy nie zaszły zbyt daleko. I to wcale niekoniecznie za pomocą środków farmakologicznych, a już tym bardziej bez konieczności leczenia szpitalnego. - Na każdym kroku trzeba też powtarzać, że obowiązuje nas całkowita dyskrecja, tajemnica lekarska. Żadne słowo, które pada w gabinecie, nie wychodzi na zewnątrz - mówi dr Majchrowski.

...bo się zawali
Choć ostatnio nie przeprowadzono żadnych badań, niektórzy lekarze i terapeuci odważają się stawiać oceny stanu zdrowia psychicznego polskich menedżerów. Zdecydowanie podkreślają, że od kilku lat przedstawiciele tej grupy zawodowej częściej pojawiają się w ich gabinetach. Nie jest to jednak dowód lawinowego wzrostu zachorowalności. Raczej zmiany stosunku do zaburzeń psychicznych. Wiele zdziałała tu profilaktyka, uświadamianie społeczeństwu, że depresja nie jest chorobą, której trzeba się wstydzić; jest chorobą jak każda inna, ale nieleczona może być groźna.
Coraz częściej menedżerowie uświadamiają sobie, że na dłuższą metę taki tryb życia jest zgubny, że organizmu nie da się wiecznie oszukiwać. Sami więc decydują się na wizytę u specjalisty, a także bacznie przyglądają się swoim podwładnym i nie blokują im drogi do lekarskich gabinetów, gdy sytuacja do tego dojrzeje.
W niektórych firmach kierownicy działów mają wręcz obowiązek bacznie się przyglądać pracownikom. Jeżeli ktoś zaczyna mniej wydajnie pracować, nie traktują tego jako lekceważenia obowiązków. Szukają przyczyn. A gdy pojawi się cień podejrzenia, że dzieje się coś złego z psychiką, namawiają do szukania porady medycznej. To oczywiście sytuacja idealna, choć niewystępująca wszędzie, nadal jeszcze zdarza się, że każdy zmaga się sam ze swoimi problemami.
Daleko nam pod tym względem do standardów obowiązujących w krajach wysoko rozwiniętych. Na przykład Szwedzi mają prawo zażądać zwolnienia lekarskiego, gdy czują się zmęczeni pracą, wypaleni. Korzystają z niego bardzo skwapliwie, o co nikt nie ma do nich pretensji. Zdarza się, że urlopy zdrowotne trwają do... pięciu lat!
U nas jest inaczej. Długo trzeba namawiać pacjentów, by poszli na zwolnienie lekarskie, choćby kilkudniowe. Obawiają się, że bez nich firma padnie albo szef znajdzie lepszego. I to jest problem, który szybko trzeba rozwiązać.

Grzechy główne
Biznesmeni popełniają kilka grzechów. Przede wszystkim pychy - wierzą, że choroba dopadnie każdego, tylko nie ich. Uważają, że są wspaniali, niepowtarzalni, silni i fizycznie, i psychicznie. Zmęczenie likwidują narkotykami lub środkami wzmacniającymi, słabnące więzi rodzinne rekompensują sobie szampanem po udanej transakcji, kłopoty w życiu intymnym - viagrą lub przygodnymi kontaktami, podczas których można rozładować napięcie, nie zważając na jakość seksu.
Z grzechem pychy wiąże się też lekceważenie stanu, w jakim się znajdują, nieprzyjmowanie do świadomości faktu, że to już wymagająca interwencji psychoterapeuty choroba. I brak wiary w to, że ktoś poza nimi potrafi ich wyleczyć. - Trzeba dopiero rozległego zawału albo kompletnego wyczerpania organizmu, żeby chory zrozumiał, że musi zwolnić, poddać się leczeniu. Często jednak jest już za późno. Albo, co gorsza, nawet takie sytuacje niczego nie uczą. Po wyjściu ze szpitala chory wraca do starego trybu życia - mówi lekarz internista dr Maciej Ośko.
Inny grzech to nieumiarkowanie - zarówno w pracy, jak i poza nią. Bierzemy na siebie gigantyczne obowiązki, podejmujemy się zadań przekraczających siły. Praca przez kilkanaście godzin dziennie w pewnym momencie traci sens, bo organizm włącza mechanizmy obronne, przestaje funkcjonować. Chyba że...
- Nawet nie muszę mówić, że jestem przekonana. Ja po prostu wiem, że wśród moich współpracowników są tacy, którzy wspomagają się chemią - narkotykami, środkami antydepresyjnymi. Po wielogodzinnej pracy wszyscy jesteśmy wykończeni, a oni - pachnący, wypoczęci, uśmiechnięci, jakby dopiero wstali - mówi dyrektor dużej warszawskiej agencji reklamowej. Jej zdaniem, taka sytuacja, choć niezdrowa, musi być akceptowana, bo przecież trudno mieć do kogoś pretensje o to, że... dobrze funkcjonuje. - Wiem, że to wyniszcza ich organizmy, ale nie mam na to żadnego wpływu - dodaje. Innym przejawem nieumiarkowania jest sposób odreagowywania zawodowych stresów. Ubrani na co dzień w eleganckie garnitury w weekend zamieniają się w wyluzowanych konsumentów. Alkohol, często łączony z narkotykami, ostra zabawa, skłonność do agresji, szukanie przygodnego seksu... Takim ludziom nadano już nawet złośliwe miano - weekendowe koguty.

Głównie depresje
Spektrum schorzeń psychicznych, na które uskarżają się menedżerowie, jest szerokie: depresje, psychozy, stany lękowe. Najczęściej są już one w zaawansowanej formie, co na szczęście nie wyklucza skutecznego leczenia.
- Pacjent zwykle długo nie decyduje się na podjęcie terapii. Uważa, że sam da sobie radę z chorobą. Często nawet nie ma pojęcia, że to, co mu dolega, to schorzenie psychiczne - mówi dr Ośko. - Wykonuje wiele badań: usg. jamy brzusznej, ekg., poziom cukru, które z reguły niczego nie wykazują. Wtedy zazwyczaj trafia do psychiatry, bo takie nieuzasadnione bóle czy stany napięcia to symptomy depresji.
Depresja najczęściej towarzyszy innym problemom: uczuciu wypalenia, pracoholizmowi, nerwicom. Rzadko już szuka się po omacku. W dużych centrach medycznych doskonale zdają sobie sprawę z natury schorzeń ludzi biznesu i współpraca psychiatrów z lekarzami innych specjalności jest na porządku dziennym.
Pacjenci skierowani przez tych lekarzy to największa grupa osób, które rozpoczynają leczenie schorzeń psychicznych. Drugą co do liczebności stanowią ci, którzy zostali namówieni lub wręcz przyprowadzeni przez bliskich - rodziny, przyjaciół, współpracowników. - Tak się dzieje coraz częściej. Widzę wyraźny wzrost zainteresowania problemami innych i chęć pomagania im, choćby przez wskazanie miejsca, w którym mogą szukać ratunku - mówi dr Eugeniusz Majchrowski.
Bardzo już poważnym problemem są głębokie psychozy. Według nieoficjalnych informacji, pacjentami oddziałów psychiatrycznych są też, na szczęście na razie nieliczni, menedżerowie najwyższego szczebla dopuszczani do tajemnic dużych firm, zwykle związani z zarządzaniem finansami. Ich zły stan zdrowia jest wynikiem tego, że są świadkami machinacji często niezgodnych z prawem. Lęk okazuje się silniejszy od ich psychiki.

Słownik
Nerwice - zespół zaburzeń emocjonalnych, których źródłem są konflikty wewnętrzne, najczęściej między dążeniami, pragnieniami i potrzebami człowieka a jego możliwościami, obowiązkami, normami etycznymi. Pojawiają się wtedy, gdy wrażliwa i nieodporna na stresy osobowość poddawana jest presji sytuacji. Podstawowe objawy to zwykle lęk, apatia, przygnębienie, fobie, hipochondria. Zdarzają się też zaburzenia różnych narządów, pozornie niezwiązanych z psychiką. Chory staje się niezdolny do realizacji celów, zarówno życiowych, jak i zawodowych, ma utrudnioną samoakceptację, niską samoocenę.
Najskuteczniejszą metodą leczenia nerwic jest psychoterapia, często długotrwała. Środki farmakologiczne mogą wspomagać leczenie.

Załamanie nerwowe - wynik długo utrzymującego się wysokiego poziomu stresu lub wyczerpania. Często jego następstwem mogą być udar mózgu, zawał serca, schorzenia psychiczne (w tym wypadku długo rozwijające się bezobjawowo, potem ze stopniowo nasilającymi się objawami). Charakterystyczne symptomy załamania to nietypowe zachowania, lęk, stany depresyjne, huśtawka nastrojów, zachowania autodestrukcyjne.

Wypalenie - stan, w którym osoba dotychczas mocno zaangażowana w pracę nagle traci motywację do dalszego aktywnego działania. Stan swój tłumaczy zwykle poczuciem wyczerpania dotyczącym sfery fizycznej, psychicznej, emocjonalnej oraz brakiem satysfakcji z wykonywanych obowiązków. W efekcie spadają efektywność działania i jakość pracy, a często pracownik nawet wycofuje się z dotychczasowej działalności. Najczęstsze objawy wypalenia to: negatywne myślenie, utrata celu i sensu pracy, wyłączenie z życia społecznego, przekonanie o utracie zdolności.