Budżet niezadowolenia

Budżet niezadowolenia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rząd premiera Marcinkiewicza nie przejmował się zbytnio, czy Sejm zaakceptuje jego budżet, czy też nie. Dlatego głosowania nad poprawkami przebiegały sennie, a przesunięcia w wydatkach były niewielkie - co najwyżej po kilkadziesiąt milionów złotych.
Aspekt finansowy uchwalenia budżetu tym razem został przyćmiony przez politykę. Budżet przez większość partii został potraktowany jako element większej gry o to, czy i kiedy odbędą się przedterminowe wybory. Może i lepiej dla budżetu, że tak się stało - posłowie nie walczyli o każdą złotówkę dla fabryki czy szpitala ze swojego okręgu. Pilnowali tylko, by wynik ostatecznego głosowania był dla nich korzystny, co w praktyce sprowadziło się do głosowania za budżetem przedstawionym przez minister Zytę Gilowską. Czy to jest dobry budżet dla Polski?

Żadna z partii nie zarzuciła, że jest on rozrzutny, inflacjogenny czy z nadmiernym deficytem. Inny być nie mógł. Przy 3-4 proc. rocznym wzroście PKB tylko na taki budżet Polskę stać. A jeśli ktoś twierdzi, że mógłby być lepszy, uprawia czystą polityczną demagogię, albo jest dyletantem.

Dariusz Styczek