Jak z 2222 kierunków studiów wybrać ten jeden

Jak z 2222 kierunków studiów wybrać ten jeden

Tworzenie przestrzeni wirtualnych i gier to jeden z nowych 
kierunków na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie
Tworzenie przestrzeni wirtualnych i gier to jeden z nowych kierunków na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie 
W tym tygodniu kończą się matury. Większość opuszczających szkoły średnie swoje zgłoszenia na uczelnie złoży w ciągu najbliższych dwóch miesięcy. Pytanie czy to, co kandydaci sobie już upatrzyli, okaże się wyciągnięciem dobrego losu. Próbujemy pomóc tym, którzy jeszcze wahają się z wyborem kierunku studiów.

Przyszli studenci jeszcze nie wiedzą jakie kierunki będą w tym roku najpopularniejsze, a na jakie dostać się będzie najtrudniej. Ale prawdopdobnie wielkich niespodzianek tu nie będzie. Trendy co roku wyglądają dość podobnie.

„Top 5” bez zmian

Zyskują na popularności studia techniczne, tracą na popularności kierunki nauczycielskie i lingwistyki języków wschodnich (rusucystyka, białorustyka). Do najpopularniejszych nie należą też studia określane mianem humanistycznych.

Na pewno duże zainteresowanie od kilku lat utrzymują takie dziedziny jak: nauka o klimacie i zrównoważonym rozwoju, pięlegniarstwo, automatyka, robotyka, cybernetyka, orientalistyka, nanoinżynieria czy zarządzanie w sporcie.

W pierwszej piątce – jak wynika z danych Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego za 2024 rok – pozostają psychologia (prawie 40 tys. chętnych w zeszłym roku), informatyka, kierunek lekarski, zarządzanie i prawo. Od lat te „top 5” najpopularniejszych kierunków się nie zmienia, a co najwyżej wymienia miejscami.

W poprzednich latach – przez długi okres – najpopularniejsza była informatyka, ale pozostała czwórka to stały i znany – uważany przez maturzystów za najbardziej przyszłościowy – blok dziedzin.

Jeśli w tym roku trend się utrzyma to spośród 275 tys. tegorocznych maturzystów, około połowa z nich będzie wybierać się właśnie na te pięć kierunków (w zeszłym roku decydowały się na nie 154 tys. osoby).

– Idą na nie głównie osoby silnie zmotywowane – komentuje Waldemar Siwiński, od 2001 roku twórca rankingu uczelni wyższych Fundacji Perspektywy, dziś również prezydent IREG Observatory on Academic Ranking and Excellence, czyli międzynarodowej organizacji twórców i analityków uczelnianych rankingów. – Medycyna i prawo wynikają głównie z tradycji rodzinnych, informatyka daje pieniądze, a psychologia, fenomen ostatnich lat, jest dla tych, którzy uważają, że studiowanie może być dobrym okresem na lepsze poznanie siebie. Zarządzanie wybierane jest często przez tych, którzy nie za bardzo jeszcze wiedzą gdzie iść – komentuje.

Uniwersytet Warszawski daje od tego roku możliwość studiowania 
analityki biznesowej i kultury śródziemnomorza

To, że zainteresowanie informatyką ostatnio spadło, wynika głownie stąd, że to dziedzina, która coraz bardziej się specjalizuje. Przyszli eksperci IT wybierają coraz chętniej kierunki z zakresu sztucznej inteligencji czy cyberbezpieczeństwa w miejsce klasycznej informatyki. Po drugie „złą robotę” informatyce zrobiły zwolnienia w tzw. big techach. Na świadomość działa też niewątpliwie to, że prosty kod programistyczny piszą już modele językowe AI.

Gdzie największa konkurencja

Na jakie uczelnie dostać się najtrudniej, a na jakie najłatwiej? W zeszłym roku najtrudniej było dostać się na: projektowanie i logistykę materiałów (77,3 osób na jedno miejsce), orientalistykę – japonistykę (21,9); data science w ekonomii (21,7), zielone technologie (16,5), orientalistykę – koreanistykę (15,8) i sztuczną inteligencję (14,7). Wśród kierunków, które wiodły prym pod względem ilości osób na jedno miejsce były głównie te łączące nowe technologie z innymi dyscyplinami wiedzy (np. matematyka nowoczesnych technologii – 11,4), ale duża konkurencja była także na kierunkach obejmujących obszarowo: zarządzanie biznesem (np. zarządzanie i prawo w biznesie – 12,5), projektowanie i inżynierię (mechanika i projektowanie maszyn – 10,5; nanoinżynieria – 10,4; nanotechnologia – 10,4) czy gospodarkę obiegu zamkniętego (np. inżynieria odzysku surowców i energii – 12,7).

– Te wyniki są w pewnym sensie „kłamaniem prawdą”. Bo na przykład w politechnikach rekrutacja wygląda tak, że kandydaci wpisują do ankiet rekrutacyjnych również kierunki drugiego i dalszych wyborów.

I stąd biorą się tak duże liczby osób na jedno miejsce, bo ci sami kandydaci są liczeni wielokrotnie. Kandydaci aplikują na wiele uczelni, a idą faktycznie na tę jedną, do której ostatecznie złożą oryginał świadectwa– wyjaśnia Waldemar Siwiński.

I dodaje: – Niektóre uczelnie poradziły sobie z nadmiarem przypadkowych kandydatów w ten sposób, że organizują dodatkowe egzaminy albo podnoszą „próg wejścia, np. SGH robi egzamin z wiedzy o przedsiębiorczości, zaś UJ dopuszcza tylko tych z maturą rozszerzoną.

Takie podejście szybciej odcina osoby, które liczą na „łut szczęścia” i tym samym może wpływać, i na skrócenie okresu rekrutacji prowadzonej przez uczelnię, i podniesienie poziomu przyjmowanych kandydatów.

Popularność to nie wszystko

Kierowanie się trendami to jednak nie wszystko co powinniśmy uwzględnić przy wyborze studiów. Wybierając właściwe dla siebie na najbliższe lata miejsce do nauki, warto spojrzeć na wyniki nie tyle całej uczelni, co bardziej poszczególnych kierunków. A także na szkolną infrastrukturę, międzynarodowe alianse w jakie wchodzą uczelnie, a także możliwości zdobycia pracy nawet już w czasie studiów, dzięki kooperacjom z pracodawcami. Tu pomocny może być system monitorowania Ekonomicznych Losów Absolwentów (https://ela-uczen.nauka.gov.pl/), który pozwala sprawdzić jak sobie radzą absolwenci polskich uczelni na rynku pracy. Warto też zwrócić uwagę na potencjał naukowy lub dydaktyczny. Tu z kolei pomocne są informacje płynące bezpośrednio z uczelni lub te weryfikowane w rankingach.

Prawdą jest jednak to, że wiele osób podejmuje dziś decyzje nie na podstawie oceny jakości uczelnianych ofert, ale podchodzi do wyboru dużo bardziej funkcjonalnie. – Dostrzegamy to, że młodzi ludzie bardzo wysoko cenią sobie jakość studiów, praktyczność, możliwość zdobywania doświadczenia już w trakcie studiów, uzyskiwanie mikrocertyfikatów, kwalifikacji, a przede wszystkim elastyczność kształcenia. Znacznie mniejsze znaczenie ma już dzisiaj sam dyplom – podkreśla dr Anna Zięty, prodziekan nauk społecznych Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW we Wrocławiu. Jak donosił zeszłoroczny raport „Skok w dorosłość” Politechniki Wrocławskiej dla ponad 58,2 proc. największe znaczenie ma lokalizacja uczelni. To ta grupa, która za lepszą wiedzą nie wyjedzie z miasta lub z kraju.

– Wielu naszych studentów zarówno ze studiów dziennych, jak i zaocznych pracuje, zatem istotne są dla nich elastyczne, a także zindywidualizowane formy kształcenia, a w tym zajęcia online, które na wielu uczelniach stały się już normą – mówi dr Anna Zięty.

– To właśnie dlatego szkoły powinny dziś inwestować w platformy e-learningowe, aplikacje mobilne, wysokiej jakości interaktywne materiały edukacyjne oraz symulacje – dodaje.

Waldemar Siwiński uważa, że co roku w grupie kandydatów jest tylko 10-15 proc. tych najbardziej zmotywowanych, a z pozostałymi wygląda to już różnie. – Przyszli studenci powinni jednak zwracać uwagę na markę uczelni – dyplom ukończenia prestiżowego uniwersytetu czy politechniki, będzie zawsze znaczył więcej – podkreśla. I jednocześnie zwraca uwagę, że wiele uczelni jest dziś zatrwożona bardzo niskim poziomem wiedzy absolwentów szkół średnich. – To dlatego np. politechniki, nie chcąc stracić swoich studentów po pierwszym roku, organizują im roczne kursy doszkalające z matematyki, tylko po to, by umożliwić im po pierwszym roku kontynowanie studiów – dodaje.

Mimo coraz częstszego, pragmatycznego podejścia studentów, wiele osób zadaje sobie jednak trud i poświęca tygodnie, jeśli nie miesiące na wybór właściwej uczelni. Pytanie tylko jak tu dobrze wybrać, skoro do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego zgłoszonych zostało w tym roku aż 2222 kierunków studiów.

W dużej mierze chodzi tu o marketing i przyciągnięcie studentów (bo czymże różni się robotyka od robotyki z elementami eletroniki), ale nie da się ukryć, że świat się specjalizuje. I w nazwach kierunków – dziś też prowadzonych coraz częściej w języku angielskim – to bardzo dobrze widać.

Nowości: od globalnego prawa i zarządzania po elektromobilność

Przykładowo w tym roku na Uniwersytecie Łódzkim powstaną studia „global law and governance”, na Uniwersytecie Adama Mickiewicza „research in cognitive science”, a na warszawskim uniwerku „migration studies and new societies”. Ten ostatni otwiera też m.in europejskie studia ukrainistyczne, kulturę śródziemnomorza, czy analitykę biznesową, a na wydziale medycznym specjalizację kierunkową o nazwie: leki biologiczne. AGH stawia w tym roku na takie specjalności, których wcześniej uczelnia nie miała jak: tworzenie przestrzeni wirtualnych i gier, informatykę w specjalizacji zarządzanie bezpieczeństwem informacji, geotechnologie otworowe i cyfryzację przemysłu. Na Uniwersytecie Śląskim od tego roku będzie można studiować m.in: badanie i projektowanie gier, dietetykę, materiały dla zastosowań medycznych, sinologię, skandynawistykę oraz zarządzenie i inżynierię produkcji.

Kierunek poświęcony sztucznej inteligencji jest już prawie na każdej większej uczelni. Podobnie zaczyna wyglądać sytuacja z tematyką ESG. Nic dziwnego. Do 2030 roku zgodnie z szacunkami Komisji Europejskiej, Europejski Zielony Ład ma przynieść ok. 2,5 mln nowych miejsc pracy w całej UE. Tylko ponoć z automatyką jest wciąż nie tak dobrze, a nawet gorzej niż z informatyką. Ta pierwsza wyklucza studiowanie zdalne, stąd przyszli studenci się do automatyki jakoś nie palą.

Niewątpliwie, nowe kierunki starają się odpowiadać na to, co dzieje się obecnie na świecie.

Stąd właśnie duża popularność studiów poświęconych bezpieczeństwu, zrównoważonemu rozwojowi, zmianom klimatycznym, rozwojowi automatyki (przemysł 5.0), elektromobilności (przejście na transport elektryczny) czy nawet bezpieczeństwa lekowego.

Popularność orientalistyki wiąże się zaś z chęcią podjęcia pracy albo w dyplomacji albo łączenia znajomości jezyków i kultury z pracą w międzynarodowych firmach, często technologicznych (stąd boom na koreanistykę; bo popularność japonistyki ponoć głownie z fascynacji tamtejszą kulturą i anime).

Upodobniamy się do Zachodu

– Uczelnie coraz chętniej i odważniej podejmują decyzję o otwarciu bardzo nowoczesnych kierunków studiów, czerpiąc inspiracje z zagranicznych uniwersytetów – mówi dr Anna Zięty. I zauważa, że widoczne jest ostatnio inwestowanie w kierunki hybrydowe, interdyscyplinarne, które łączą dwa obszary np. społeczny czy humanistyczny z informatycznym. Waldemar Siwiński zwraca z kolei uwagę na rosnącą liczbę kierunków medycznych. – Powstają i będą one powstawać na wielu uniwersytetach, czyniąc z nich uczelnie w stylu anglosaskim – tam każda szanująca się uczelni ma School of Medicine oraz School of Engineriung. Na naszych politechnikach także tworzone są już kierunki lekarskie, łączone często ze z zakresu inżynierii medycznej.

Szkoła Główna Handlowa w Warszawie otwiera w tym roku tylko 
jeden nowy kierunek: zrównoważony biznes i finanse

Jak sprytnym kandydatem być

Czy postawienie na modne dziś tematy na nowopowstających kierunkach na pewno ma sens? Na pewno to rodzaj strategii, którą można stosować, by zwiększyć swoje szanse na rozpoczęcie studiów na kierunku perspektywicznym, na który trudno się dostać.

Na nowo otwieranym kierunku zwykle jest mniej kandydatów. Choć i tu można się rozczarować – w zeszłym roku na sztuczną inteligencję na Wydziale Matematyki i Informatyki było 7,95 kandydata na jedno miejsce. Ale nowe kierunki są pewną niewiadomą, więc z założenia wybierane są przez mniejszą liczbę osób.

Dla tych, z gorszymi wynikami, rozwiązanie jest też inne. Można by je nazwać „iteracyjnym rozpracowaniem wieloetapowego systemu rekrutacji”. Bo trzeba pamiętać, że część uczelni organizuje aż trzy tury (iteracje) rekrutacji. I niektórzy ten fakt z premedytacją wykorzystują. Dziś każdy z chętnych zgłasza się w określonym czasie na dany kierunek w elektronicznym systemie rekrutacyjnym. W sumie nawet zgłasza się średnio do 5-10 miejsc (koszt opłaty za zgłoszenie to zaledwie 80 zł). Ale finalnie przyszli studenci wybierają zwykle jednak tylko jedną uczelnią. W ten sposób kandydaci dobrym szkołom wyższym robią niemały problem. Gdy po danej turze, nie znajdzie się wymagana liczba wymaganych studentów, te organizują „dogrywkę” w sierpniu, a następnie kolejną we wrześniu. I w ten sposób kandydaci, często w tej trzeciej turze, metodą „na obstawiacza”, się jakoś załapują. – „Obstawiając” wiele uczelni – po trzech iteracjach -można wylądować w tej w miarę dobrej, z takimi sobie wynikami – tłumaczą kandydaci na studia.

Wieloetapowy system rekrutacji ma swoje odbicie w pracach dziekanatów – zostają one z całym mnóstwem administracyjnej roboty i przygotowaniem kierunków do uruchomienia na początek roku akademickiego – wtedy dopiero finalnie dowiadują się ile osób będą mieli na danym roku (i kierunku). A wtedy muszą już ustawiać plany zajęć i koordynować grafiki nie tylko dla pierworoczniaków, ale dla wszystkich studentów, na wszystkich poziomach studiów i we wszystkich prowadzonych trybach.

Skupić się na power skills

Przy dokonywaniu wyboru uczelni ważne jest przede wszystkim znalezienie sobie odpowiedzi w jakim obszarze chcielibyśmy się kształcić, a nie w jakiej specjalizacji – podkreślają eksperci. – Nigdy bowiem nie będziemy wykonywać pracy zgodnej z nazwą kierunku. Takich cudów nie ma. Trzeba spojrzeć w siebie, co czujemy, co chcielibyśmy robić. Jeśli na studiach nauczymy się jak pogłębiać wiedzę i zdobędziemy właściwy background, to sobie poradzimy – mówi Waldemar Siwiński. I podkreśla: – W systemie bolońskim mamy jeszcze przecież możliwość zmiany kierunku studiów po licencjacie.

Warto też pamiętać, by nie podążać za trendami, ale nastawić się na zdobycie na studiach przede wszystkim tzw. kompetencji podstawowych.

– Zgodnie ze światowymi trendami i badaniami liczą się aktualnie tzw. power skills, czyli umiejętności kluczowe, do których zaliczamy m.in.: przywództwo, uważność, myślenie krytyczne, kreatywne rozwiązywanie problemów, umiejętność współpracy i komunikacji w zespołach, w których ważną rolę odgrywają osoby neuroróżnorodne. Do tej listy dodałabym również rezyliencję, czyli zdolność do radzenia sobie ze stresem, wszelkimi trudnościami i coraz bardziej założoną, nieprzewidywalną przyszłością – zwraca uwagę dr Anna Zięty.

A co z resztą? Kiedy kandydaci na studia mieliby posiąść tę specjalistyczną wiedzę? W przypadku zamkniętych zawodów jak medycyna czy prawo pewnie na studiach (choć i w tych dziedzinach technologie napędzają zmiany), ale w innych przypadkach? Dziś – w scyfryzowanym i niepewnym świecie – konieczność uczenia się przez całe życie dotyczy niemal każdej dziedziny.

Wiedza przyjdzie więc wraz z dodatkowymi kursami, szkoleniami, i oczywiście z pierwszą pracą. To tam dzisiejsi maturzyści zaczną na własnej skórze odczuwać czym tak naprawdę jest pojęcie „life long learning”, które dziś pozwala im trochę z przymrużeniem oka patrzeć na cały proces (może dla nich nieco anachroniczny), zdobywania wiedzy poprzez studiowanie. – Przecież nie wiemy jak świat będzie wyglądał za pięć lat – mówią dziś studenci.

No, nie wiemy. Ale wyboru dokonać musimy. Większość uczelni pierwszą turę rekrutacji zamyka w połowie lipca. I zapewne wielu kandydatów będzie wyczekiwało wieści o swoim nowym miejscu nauki do końca pierwszych swoich „przedłużonych” wakacji.

Współpraca: Magdalena Bagińska