Marta Roels: Ostatnio w internecie krążyło sporo filmików, w których Rumuni śmiali się ze swojego prezydenta i porównywali go do naszego. Co tak bardzo ich śmieszy w ich własnej głowie państwa?
Kamil Całus: W rumuńskiej sieci te filmiki krążą przede wszystkim dzięki przeciwnikom politycznym prezydenta Nicușora Dana, którzy są zwolennikami ugrupowań nacjonalistycznych i skrajnie prawicowych. Oni koncentrują się przede wszystkim na jego zachowaniu, mimice, sposobie mówienia. Rzeczywiście, prezydent ma styl, który dla wielu wydaje się „mało reprezentatywny” – mówi raczej cicho, spokojnie, czasem nawet niepewnie, zdarza mu się błądzić wzrokiem, jakby miał trudność z utrzymaniem kontaktu z rozmówcą. W wystąpieniach publicznych sprawia momentami wrażenie człowieka zagubionego, rozkojarzonego, trochę zbyt miękkiego jak na polityka.
Z tego powodu bywa nazywany – choć to nigdy nie zostało potwierdzone – osobą „ze spektrum autyzmu”. Trzeba podkreślić, że ta etykieta jest używana często złośliwie i instrumentalnie. Faktem jest jednak, że styl komunikacji Dana mocno odbiega od wyobrażeń części społeczeństwa o charyzmatycznym przywódcy. Na tym tle przeciwnicy chętnie zestawiają jego potknięcia z nagraniami innych polityków, tworząc memy, które mają wzmacniać przekaz o jego „nieprzystosowaniu” do pełnionej funkcji. Warto jednak pamiętać, że te materiały są często tendencyjne i zbierają najbardziej niefortunne momenty. To nie jest obiektywny obraz jego aktywności publicznej.
Oprócz tego, że nasz prezydent – przynajmniej w ich oczach – wypada lepiej wizerunkowo, to czy Rumuni jeszcze czegoś nam zazdroszczą?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
