Miasta pełne energii

Miasta pełne energii

Dodano:   /  Zmieniono: 
Energooszczędny sprzęt domowy zużywa kilkadziesiąt procent mniej energii elektrycznej niż jego starsze odpowiedniki; fot. Włodzimierz Wasyluk/ REPORTER 
Polskie miasta są jak ciasteczkowy potwór. Konsumują zbyt dużo energii, nic na tym nie zyskując. Efektywne energetycznie domy, szkoły, gminy i miasta mogą to zmienić.

Wyjrzyj przez okno. Jeśli budynek, który widzisz, ma więcej niż kilkadziesiąt lat, prawdopodobnie jest energetycznym potworem: jego ogrzewanie pochłania duże ilości ciepła, zwłaszcza w zimie, a oświetlenie i sprzęty pobierają zbyt dużo prądu. Gdy zaczniesz taki budynek filmować kamerą termowizyjną rejestrującą temperaturę obrazu, być może się zdziwisz: w szczelinach, oknach i dachach zobaczysz żółte i czerwone plamy. To miejsca, w których budynek traci najwięcej ciepła. Niestety, stare budownictwo nie sprzyja efektywności energetycznej, czyli efektywnemu i oszczędnemu wykorzystaniu energii.

Jak podaje Międzynarodowa Agencja Energetyczna, odpowiednio prowadzone działania na rzecz poprawy efektywności energetycznej mogłyby do 2050 r. zmniejszyć globalne zapotrzebowanie na energię o jedną trzecią. Przyniosłyby również ogromne oszczędności zwykłym ludziom, samorządom, miastom oraz całym krajom. Z perspektywy Kowalskiego efektywność energetyczna to nie tylko poprawa zdrowia i samopoczucia (w przegrzanych domach łatwiej o dolegliwości zdrowotne), lecz także oszczędność pieniędzy – środki przeznaczane na zakup energii będzie można zawsze przeznaczyć na coś innego. Natomiast z perspektywy państwa efektywność energetyczna to przede wszystkim obniżenie wydatków publicznych i zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego, bo im mniej energii potrzeba, tym łatwiej ją zdobyć w momencie międzynarodowych kryzysów. Jest też korzyść globalna – mniejsze zużycie energii oznacza niższą emisję gazów cieplarnianych i lepsze gospodarowanie zasobami naturalnymi. Według szacunków Europejskiego Banku Inwestycyjnego, dzięki zwiększeniu efektywności energetycznej, do roku 2020 oszczędności obywateli Unii Europejskiej mogą wynieść nawet 78 mld euro rocznie.

Mój dom – moja skarbonka

Zarządzanie energią najlepiej zacząć od własnych czterech ścian. Osobom, które chcą budować energooszczędne domy, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska oferuje od 11 do 50 tys. zł rekompensaty po zakończeniu budowy. Pod jednym warunkiem: musimy udowodnić, że nasz dom rzeczywiście będzie efektywny energetycznie. W praktyce oznacza to, że dom musi być zaprojektowany według ściśle określonych kryteriów. Po pierwsze, bryła domu musi być zwarta, najlepiej zbliżona do kwadratu, co ma optymalizować cyrkulację ciepła we wnętrzu. W naszej szerokości geograficznej taki dom powinien mieć jak najwięcej okien od strony południowej i południowo-zachodniej, aby ułatwić nasłonecznienie. Natomiast od wschodu i zachodu powinien mieć okien najmniej. Dach powinien zaś być płaski lub dwuspadowy. Trzeba też zadbać o odpowiednią izolację podłogi i fundamentów – o ich dociepleniu często się zapomina przy projektowaniu domu. A tymczasem już 15-centrymetrowe płyty z polistyrenu ekstrudowanego doskonale ocieplają podłogi i równie efektywnie ściany piwnic.

Przy budowie należy też zadbać o odpowiedną izolację ścian zewnętrznych domu, przez które zazwyczaj ucieka nawet jedna trzecia ciepła. Spośród wielu technologii ocieplenia najpopularniejsza jest metoda lekka mokra – przyklejony do ściany styropian lub wełnę mineralną przykrywa się cienkowarstwowym tynkiem. Z kolei metoda lekka sucha zakłada przytwierdzenie termoizolacji do rusztu zamontowanego na ścianie, zamontowanie wiatroizolacji i warstwy elewacyjnej z blachy, PCV, szkła lub drewna.

Telewizor skrytożerca

Zminimalizowanie strat ciepła w domu to nie wszystko. Trzeba zadbać o oszczędność energii elektrycznej, którą zużywamy, korzystając ze sprzętu domowego. Przede wszystkim należy się pozbyć starych lodówek, kuchenek i pralek. Energooszczędny sprzęt domowy zużywa dziś o kilkadziesiąt procent mniej energii elektrycznej niż jego starsze odpowiedniki. Dlatego przy zakupie sprzętu domowego warto zwracać uwagę nie tylko na techniczne i estetyczne parametry sprzętu, lecz także na zużycie prądu w watach (W). Po pomnożeniu tej liczby przez liczbę godzin dziennego wykorzystywania urządzenia otrzymujemy wynik w kilowatogodzinach (kWh). To właśnie ta jednostka widnieje na domowych rachunkach.

Zużycie energii elektrycznej w wypadku najnowszych energooszczędnych pralek o klasie energetycznej A+++ wynosi 0,9 Wh. Warto też pamiętać, że nasz sprzęt domowy często potrzebuje energii elektrycznej nie tylko podczas pracy, lecz także w fazie czuwania – czyli wtedy, gdy sprzęt jest podłączony do sieci, ale nikt z niego nie korzysta. To ważne, bo wiele urządzeń, szczególnie sprzęt RTV, taki jak telewizory, głośniki muzyczne, skanery czy drukarki, zużywa w fazie czuwania 70-90 proc. energii wykorzystywanej podczas ich pracy! Możemy założyć, że nie wyłączając drukarki z prądu po wydrukowaniu dokumentu, praktycznie nadal z niej „korzystamy”. Aby sprawdzić, ile naprawdę zużywamy prądu, nie trzeba koniecznie siadać do stołu z kartką, ołówkiem i instrukcją do telewizora. Za kilkadziesiąt złotych w każdym sklepie z elektroniką możemy kupić miernik prądu, który po podłączeniu do gniazdka zacznie mierzyć zużywaną moc w watach.

80 zł na żarówce

Wbrew pozorom opłaca się też oszczędzać na oświetleniu – i nie chodzi tu o siedzenie w ciemności, chodzenie wcześnie spać lub wymianę wszystkich bez wyjątku żarówek na świetlówki rtęciowe. Opłaca się wymienić żarówki na energooszczędne – przynajmniej w tych pomieszczeniach w domu, w których przebywamy najdłużej. Jeśli zwykłej żarówki o mocy 100 W używamy przeciętnie sześć godzin dziennie przez 350 dni w roku, jej roczne zużycie można obliczyć wzorem 0,1W x 6h x 350, co daje 210 kWh. Gdy wymienimy tę żarówkę na diody LED, które zużywają dziesięć razy mniej energii, otrzymamy 21 kWh. Jeśli przyjąć, że cena za 1 kWh to 60 gr, zyskujemy prawie 110 zł rocznie. Żarówka led jest co prawda droższa, bo kosztuje 20-30 zł, ale po odjęciu tej kwoty i tak oszczędzamy co najmniej 80 zł na żarówce. Zwykłe, tradycyjne żarówki żarowe można jednak swobodnie pozostawić w miejscach, w których zużywamy mało energii elektrycznej – np. w piwnicy, schowku czy garażu.

Gmina na diodach i papryce

Energooszczędne diody LED są obiecującą alternatywą nie tylko dla domu, lecz także oświetlenia ulicznego. W grudniu zeszłego roku mazowiecka gmina Przytyk wymieniła na diody LED 100 proc. oświetlenia ulicznego. Znana z produkcji ponad 80 proc. polskiej papryki gmina miała problemy finansowe. – Od lat mieliśmy kłopoty z oświetleniem ulicznym – mówi wójt Przytyka Dariusz Wołczyński. – Stare lampy sodowe czy rtęciowe nie dawały dobrego światła i zużywały mnóstwo energii elektrycznej. Rocznie gmina płaciła za nią ponad 500 tys. zł.

Żeby obniżyć koszty, w Przytyku pojawiały się nawet pomysły okresowego wyłączania oświetlenia, co przyniosłoby oszczędności, ale spowodowałoby utrudnienia dla mieszkańców. Całe szczęście, że jedna z radomskich firm optymalizujących energetykę poszła gminie na rękę. W niecodzienny sposób. Obiecała, że pokryje wszystkie koszty wymiany i konserwacji oświetlenia, a koszt usługi pokryje sobie stopniowo – z oszczędności, które gmina będzie corocznie generować w wyniku użytkowania oświetlenia led. W sumie radomska firma wymieniła ponad 1000 lamp. Jak zapewnia jej wójt, roczne rachunki za oświetlenie uliczne będą wynosić teraz 120 tys. zł, co pozwoli zmniejszyć koszty oświetlania gminy o 380 tys. zł.

Być może spadną też koszty eksploatacji – w porównaniu z lampami sodowymi, które trzeba wymieniać co 16 tys. godzin, czas pracy ulicznych lamp LED to ponad 40 tys. godzin – a więc kilkakrotnie więcej. Nie mówiąc już o lampach rtęciowych, które są jeszcze mniej trwałe niż sodowe. Sukces gminy Przytyk to przytyk – dla tych samorządów, które nie podjęły jeszcze kroków zmierzających do zwiększenia efektywności energetycznej. Pracownicy administracji gminy przyznają, że zainteresowanie wójtów, burmistrzów i samorządowców z innych części Polski powtórzeniem takiego projektu u siebie jest spore.

Zabawa w pstrycZEk za 30 tys.

Komisja Europejska uważa, że nie wystarczy wymiana żarówek i sprzętów oraz zbudowanie energooszczędnych domów, aby zużycie energii elektrycznej spadło w sposób zadowalający. Ważne jest także wyrobienie nowych zwyczajów poprzez wychowanie młodego pokolenia, które będzie wyłączać przyciski czuwania w telewizorze i świadomie ograniczać zużycie energii. W ramach programu „Inteligentna energia – Europa” Komisja rozpoczęła inicjatywę Euronet 50/50, która ma na celu wyrobienie zwyczajów konsumenckich. Na czym to polega? W wielkim skrócie chodzi o to, że dzieci w szkole wraz z nauczycielami oszczędzają energię elektryczną – 50 proc. w ten sposób wygenerowanych oszczędności zostaje wypłacone szkole, a kolejne 50 proc. stanowi oszczędności dla władz lokalnych, które płacą rachunki. W projekcie uczestniczy kilkadziesiąt szkół w całej Unii Europejskiej.

Jedna z polskich placówek, Szkoła Podstawowa nr 13 w Bielsku-Białej, odniosła sukces w poprzedniej edycji konkursu. W 2010 r. udało jej się obniżyć zużycie energii o 7,5 proc. energii, co oznaczało ponad 26 tys. zł oszczędności, a w kolejnym roku o 9 proc., czyli 31 tys. zł oszczędności. Szkołą zainteresowała się nawet telewizja BBC Scotland (w Szkocji czerpiącej 50 proc. energii ze źródeł odnawialnych takie praktyki wśród uczniów to norma).

Pozostaje więc pytanie: jak możliwe były takie oszczędności bez gruntownej modernizacji technologicznej? – Chodziło o zaangażowanie dzieci, rodziców i nauczycieli – twierdzi dyrektor szkoły. – Udało się zmienić zachowania całej społeczności: uczniowie gasili światło po wyjściu z sali i pilnowali temperatury w pomieszczeniach, nie przegrzewając ich na co dzień i nie wyziębiając podczas wietrzenia. Do tego zakręcali krany i stworzyli grupę osób, która regularnie wyłączała niepotrzebnie zapalone światła czy niedokręcone krany. Jak widać, efektywność energetyczną najczęściej osiąga się metodą małych kroków. Od przemyślanego zakupu kolejnego modelu telewizora, przez zrobiony z głową remont domu, aż po zmianę codziennych przyzwyczajeń. Warto spróbować, szczególnie że długofalowo zmianę odczujemy we własnej kieszeni. ■