74,38 proc. – taką frekwencją mogliśmy pochwalić się w wyborach parlamentarnych w 2023 r. Tym samym ustanowiony został rekord we wszystkich typach wyborów od czasu transformacji ustrojowej w Polsce. Niedawne wybory samorządowe nieco ostudziły nadzieje na trwałość wzrostu proobywatelskich zachowań, bo wynik 51,94 proc. w pierwszej i 44,06 proc. w drugiej turze był niższy nie tylko od wyborów parlamentarnych, ale także od poprzednich samorządowych, w 2018 r.
Od dłuższego czasu eksperci, ale też sami politycy, przewidują, że frekwencja w wyborach do Parlamentu Europejskiego 9 czerwca również będzie dosyć mizerna, a do urn ruszą tylko „żelazne elektoraty”. Podnosi się przy tym kwestie zmęczenia festiwalem wyborczym, mało dynamicznej kampanii i brakiem wiary w moc sprawczą polskiej reprezentacji w PE.
– Jeżeli wyborca lewicy musi pójść do wyborów po to, żeby zapewnić sympatyczne życie panom Robertowi Biedroniowi i Krzysztofowi Śmiszkowi, a wyborca Platformy ma przerwać grilla, żeby wysłać do Brukseli byłych ministrów, którzy jeszcze niedawno obiecywali zbadać wszystkie bezeceństwa poprzedniej władzy, to nawet żelazny elektorat jest zniechęcony – mówił w niedawnej rozmowie z „Wprost” prof. Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego, były eurodeputowany, pisarz i publicysta.
– Szacuję frekwencję w wyborach europejskich na jakieś 35 proc. – ocenił.
Dla porządku, przypomnijmy, że w ostatnich europejskich wyborach w 2019 r. do urn w Polsce poszło 45,68 proc. uprawnionych do głosowania. To był i tak wynik nieporównywalnie lepszy niż w przypadku wcześniejszych elekcji: 23,83 proc. w 2014 r., 24,53 proc. w 2009 r., czy w pierwszych wyborach do PE w Polsce – 20,87 proc. w 2004 r.
Jak będzie w tym roku? Jeśli wyniki badania agencji SW Research dla „Wprost” potwierdzą się w praktyce, można będzie mówić o sensacji.
Czy zamierzasz wziąć udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego 9 czerwca?
Z sondażu wynika bowiem, że udział w wyborach do PE deklaruje aż 72,6 proc. badanych, a to oznacza zbliżenie się do rekordowego wyniku z ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych.
Tylko 11,4 proc. osób twierdzi, że nie zagłosuje w wyborach, a 16 proc. wybrało odpowiedź: „Jeszcze nie wiem”.
Warto zauważyć sporą, bo to aż 10 pkt. procentowych, różnicę w deklaracjach mężczyzn i kobiet. Wśród panów odsetek deklarujących chęć wzięcia udziału w wyborach to aż 78,1 proc. (9,5 proc. nie zagłosuje, a 12,4 proc. się waha), a wśród pań – 67,7 proc. (13,1 proc. nie zagłosuje, a aż 19,2 proc. jeszcze nie wie).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.