Robert Janowski przyznał, że wraz z żoną poddał się tzw. szybkiemu testowi na obecność koronawirusa. Podejrzewaliśmy coś, bo ciężko przechorowaliśmy grypę, chyba. To trwało trzy miesiące – grudzień, styczeń, luty. Myśleliśmy, że to dziadostwo było już wcześniej w Polsce, ale niewykryte – mówił w rozmowie z Plejadą.
Wyniki testu były negatywne – prezenter i jego żona są zdrowi. Były prowadzący Jaka to melodia twierdzi, że zapłacili za badanie 320 zł, a obecnie żałuje, że poddał się temu testowi. – To badanie wykrywające obecność przeciwciał we krwi, czyli informujące, czy w ciągu ostatnich dwóch tygodni miałeś ewentualny kontakt z patogenem. Ja tego niestety nie doczytałem. Poszliśmy sobie to zrobić, bo myślałem, że ślady w naszej krwi będą kilkumiesięczne. Nie róbcie tego, jeśli nie macie aktualnych podejrzeń. Ale jeśli dwa tygodnie lub tydzień temu coś ewentualnie mogło wydarzyć się, to wtedy super, bo wynik jest za 15 minut, to taki szybki teścik – podkreślił Robert Janowski.
„Na razie jestem czysty”
Szybkiemu testowi na obecność koronawirusa poddał się także inny prezenter – Maciej Dowbor. – Na razie jestem czysty! Chociaż po cichu liczyłem, że przeszedłem to cholerstwo bezobjawowo i będę już odporny. Cóż... Wracam do maseczki – przekazał mąż Joanny Koroniewskiej. Pytany o to, po co poddał się testowi, skoro nie miał żadnych objawów, Dowbor zaznaczył, że pracuje w radiu, gdzie spotyka wiele osób, a w studiu nagraniowym nie może nosić maseczki. Prezenter zdradził, że zapłacił za badanie kilkaset złotych.
instagramCzytaj też:
WOŚP pomaga polskim szpitalom w walce z koronawirusem. 50 mln zł na sprzęt
