Marszałek Senatu: W dniu pogrzebu Inki w Polsce totalnie upadł komunizm

Marszałek Senatu: W dniu pogrzebu Inki w Polsce totalnie upadł komunizm

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stanisław Karczewski
Stanisław Karczewski Źródło:Newspix.pl / KRZYSZTOF BURSKI
– To był ten moment, gdy skończyliśmy z komunizmem w Polsce – tak marszałek Senatu Stanisław Karczewski ocenił w "Piaskiem po oczach" niedzielne uroczystości, podczas których dokonano pochówku szczątków "Inki" i "Zagończyka".

Wcześniej, podczas przemówienia na pogrzebie, w podobnym tonie wypowiedział się prezydent Andrzej Duda. – O ile można powiedzieć, że do 89 roku był ustrój tych samych zdrajców, którzy zamordowali „Inkę” i „Zagończyka”, to przecież po 89 roku – teoretycznie nie. To jak to się stało, że trzeba było 27 lat czekać na to, by Polska mogła pochować swoich Bohaterów? – pytał w niedzielę prezydent. O jego słowa pytany był Karczewski. Marszałek Senatu stwierdził, że był obecny na uroczystości i "czuł się dumnie".

– Wtedy tak totalnie upadł komunizm. Nie ma komunizmu. Nikomu już nie przyjdzie do głowy, żeby ktokolwiek w sposób publiczny powiedział, ze wielcy nasi bohaterowie byli bandytami – mówił marszałek. Karczewski, po pytaniu prowadzącego o to, czy jego zdaniem wcześniej nie można było mówić o bohaterstwie m.in. Pileckiego, czy Inki, stwierdził, że "byli tacy, którzy mieli odwagę, by mówić inaczej". – Teraz już nikogo nie przekonają do tego i nikt ich nie będzie słuchał – dodał. 

Tragiczna historia "Inki" i "Zagończyka"

Z ustaleń historyków wynika, że niespełna 18-letnia wówczas „Inka” i 42-letni „Zagończyk” zostali tego samego dnia rozstrzelani i dobici strzałami w głowę w gdańskim areszcie. Miejsce pochowku ich ciał nie było znane, ale sądzono, że spoczęły one obok siebie na Cmentarzu Garnizonowym.

Kiedy więc w połowie września 2014 r. zespół Szwagrzyka natrafił na dwa sąsiadujące ze sobą pochówki kryjące – jak wstępnie orzekli wówczas antropolodzy – ciało kobiety, która w chwili śmierci miała mniej niż 20 lat oraz mężczyzny w średnim wieku, przypuszczano, że udało się zlokalizować groby „Inki” i „Zagończyka”. Domniemania te wzmacniał fakt, iż czaszki obu szkieletów zostały przestrzelone, a szczątki mężczyzny nosiły ślady wskazujące na egzekucję.

Z obu szkieletów pobrano próbki pozwalające na ustalenie kodu DNA. IPN dysponował próbkami porównawczymi przekazanymi przez rodziny „Inki” i „Zagończyka”.

1 marca 2015 r. w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim IPN ogłosił, że badania genetyczne potwierdziły, iż kobiece szczątki należą do Danuty Siedzikówny. Z kolei w czerwcu br. IPN poinformował, że męskie szczątki znalezione obok pochówku „Inki”, to – jak wykazały badania – szczątki „Zagończyka”.

Już kwietniu ub.r. miejsce na Cmentarzu Garnizonowym, w którym natrafiono na oba pochówki, zostało upamiętnione stosowanymi tablicami.

Danuta Siedzikówna, ps. Inka, urodziła się 3 września 1928 r. W wieku 15 lat złożyła przysięgę AK i odbyła szkolenie sanitarne, służyła m.in. w wileńskiej AK. W czerwcu 1946 r. została wysłana do Gdańska po zaopatrzenie medyczne. Tutaj aresztowało ją UB. Po ciężkim śledztwie została skazana na karę śmierci. Wyrok wykonano 28 sierpnia 1946 r.

Wraz z „Inką” zginął – również skazany na śmierć – ppor. Feliks Selmanowicz, ps. Zagończyk. Urodził się 6 czerwca 1904 r. w Wilnie. Jako ochotnik uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r. W czasie II wojny był m.in. żołnierzem 3. oraz 5. Wileńskiej Brygady AK mjr. „Łupaszki”, gdzie pełnił funkcję zastępcy dowódcy plutonu. Został aresztowany w lipcu 1946 roku.

W 1991 r. Sąd Wojewódzki w Gdańsku uznał, iż działalność „Inki” i jej współtowarzyszy z 5. Brygady Wileńskiej AK zmierzała do odzyskania niepodległego bytu państwa polskiego.

Źródło: TVN24