Witold Waszczykowski mówił w rozmowie z Robertem Mazurkiem, że ambasador Polski w Niemczech zostanie odwołany, jeżeli otrzyma „wiarygodne informacje, poświadczone przez IPN, a najlepiej Sąd Lustracyjny, że dokonał jakiegoś czynu, który nie kwalifikuje go, by był w dalszym ciągu ambasadorem”.
Minister spraw zagranicznych przyznał, że rząd miał informacje, że jest sygnatura akt, jednak nie miał do nich dostępu. – Wysyłamy dokumenty do instytucji sprawdzającej, jaką jest Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, aby dała nam poświadczenie i ABW taki certyfikat nam przekazała. Ambasador Przyłębski dostał dopuszczenie do tajemnicy państwowej i tyle – tłumaczył.
Ambasador Przyłębski to TW Wolfgang?
Wątpliwości dotyczące przeszłości ambasadora RP w Berlinie powróciły po udostępnieniu Inwentarza archiwalnego IPN. W bazie znajduje się bowiem informacja o liczącej 40 stron dokumentów teczce personalnej Andrzeja Przyłębskiego, urodzonego 14 maja 1958 roku, który zarejestrowany był jako tajny współpracownik o pseudonimie „Wolfgang”.
Sam Przyłębski w rozmowie z TVP Info stwierdził, że nie był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa PRL. Wyjaśnił, że gdy w czasach studenckich ubiegał się o paszport w 1979 roku, by wyjechać do Wielkiej Brytanii, „miał rozmowę w konsekwencji której prawdopodobnie podjął jakieś zobowiązanie do współpracy”. – Ale to było pod przymusem, bo gdybym tego nie zrobił, paszportu bym nie dostał. Byłem też szantażowany – wskazał i dodał, że poinformował o tym kolegów i narzeczoną.
Głos w sprawie ambasadora zabrało MSZ. W komunikacie opublikowanym na stronie resortu poinformowano, że kwestia sygnatury w IPN jest ministerstwu znana. „Jednocześnie informujemy, że ambasador Andrzej Przyłębski kilkakrotnie przechodził standardową procedurę sprawdzającą, dokonaną przez właściwe w tej kwestii służby” – zaznaczono. MSZ podkreślił, że procedura nie leży w jego zakresie odpowiedzialność, a resort nie zajmuje się także kwestiami lustracyjnymi.