Onet ustalił, że 19 stycznia w Warszawie doszło do kluczowego spotkania. Z przedstawicielami polskiego MSZ, m.in. Maciejem Pisarskim, pełnomocnikiem ministra do spraw kontaktów z diasporą żydowską, spotkał się Thomas K. Yazdgerdi, który w amerykańskim Departamencie Stanu odpowiada za kwestie dotyczące Holokaustu ("Special Envoy for Holocaust Issues"). Głównymi tematami była nowelizacja ustawy o IPN i sprawy związane z reprywatyzacją.
Po spotkaniu Pisarski stworzył notkę. Znalazło się w niej m.in. następujące zdanie: "TKY (Thomas K. Yazdgerdi – red. – red.) powtórzył znane i wielokrotnie sygnalizowane stanowisko, że w przypadku uchwalenia zmian w ustawie o IPN, jak również w przypadku oskarżenia J.T. Grossa Departament Stanu będzie zmuszony do wyrażenia krytycznego stanowiska".
Dokument podsumowujący spotkanie powstał 22 stycznia, a na liście osób, do których został skierowany, znalazł się m.in. szef MSZ Jacek Czaputowicz, jego zastępcy, wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, który prowadził postępowanie legislacyjne ws. ustawy o IPN, czy prezydencki minister Wojciech Kolarski.
Z Jakim o czymś innym
Patryk Jaki w rozmowie z Onetem stwierdził, że ostrzegawczą notkę dostał już po głosowaniu w Sejmie – jako dowód pokazał pismo z pieczątką kancelarii Ministerstwa Sprawiedliwości z datą wpływu 30 stycznia (a więc cztery dni po głosowaniu – red.). Co ciekawe, tego samego dnia wiceminister sprawiedliwości osobiście spotkał się z Yazdgerdim. Rozmowa – co potwierdza notka z resortu – dotyczyła jednak wyłącznie konkretnych kwestii dotyczących praw obywateli USA do udziału w reprywatyzacji pożydowskiego mienia.
– Pełne notatki z Ministerstwa Sprawiedliwości i pismo z Departamentu Stanu USA pokazują, że na moim spotkaniu z Yazdgerdim nie było nic o IPN. Pewnie Amerykanie uznali, że skoro powiedzieli o tym w MSZ, to nam nie muszą, bo MSZ nam przekaże. A nie przekazało – skomentował w rozmowie z Onetem Jaki.
W kontekście całej sprawy istotne są twierdzenia polskich władz, które tuż po wybuchu zamieszania związanego z nowelizacją ustawy o IPN twierdziły, że wcześniej nikt nie zgłaszał zastrzeżeń i obiekcji.
Czytaj też:
Jarosław Gowin w izraelskiej gazecie: Mamy prawo być zrozumiani