Nieznane dokumenty Czesława Kiszczaka w USA. Wałęsa komentuje

Nieznane dokumenty Czesława Kiszczaka w USA. Wałęsa komentuje

Lech Wałęsa
Lech Wałęsa Źródło: Newspix.pl / Miroslaw Pieslak
– Nie wiedziałem o niszczeniu dokumentów i nigdy bym się na to nie zgodził. Tym bardziej nie zgodziłbym się na niszczenie dokumentów na mnie – stwierdził w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Lech Wałęsa. Były prezydent komentował odkrycie nowych dokumentów Czesława Kiszczaka w Hoover Institute w Stanford.

W Stanach Zjednoczonych odnaleziono w sumie 23 pudełka dokumentów. Większość z nich to korespondencja, którą Czesław Kiszczak w różnych okresach swojego życia prowadził z wieloma osobami – w tym. m.in. ze znanymi aktorami, Lechem Wałęsą, Adamem Michnikiem czy Wojciechem Jaruzelskim. W zbiorze znajdują się także dokumenty wytworzone przez podległe generałowi w okresie PRL agendy komunistycznej bezpieki – m.in. analizy dotyczące wprowadzenia stanu wojennego. Pośród setek dokumentów znajduje się także kilka albumów z fotografiami Kiszczaka z czasów PRL, a także kilka godzin nagrań filmów video, które funkcjonariusze SB nakręcili podczas rozmów komunistycznych władz z opozycją w Magdalence – tuż przed obradami Okrągłego Stołu.

Czytaj też:
Odnaleziono nieznane archiwum Czesława Kiszczaka. Wśród dokumentów m.in. korespondencja z Wałęsą

Lech Wałęsa mówiąc o dokumentach, a konkretnie o liście, który generał miał do niego wysłać, stwierdził, że ten „nie doszedł”. – Może wysłał na Kancelarię Prezydenta, ale do mnie nie doszedł – podkreślił. – Nie wiedziałem o niszczeniu dokumentów i nigdy bym się na to nie zgodził. Tym bardziej nie zgodziłbym się na niszczenie dokumentów na mnie. Moja obrona była w dokumentacji. Spalona dokumentacja zawierała moją prawdziwą walkę i dokumenty z tej walki – zaznaczył.

Były prezydent ocenił, że jest to ciąg dalszy stosowania fałszywych donosów, które mają oczernić jego osobę. – SB fabrykowało dokumenty i wysyłało do różnych osób, w tym do Anny Walentynowicz. Bezpieka robiła wszystko, żeby mnie zohydzić społeczeństwu. Później, kiedy kandydowałem na prezydenta, te dokumenty wracały do kancelarii jako anonimy. Minister Krzysztof Kozłowski zbierał te anonimy i wkładał do teczki. Teczkę przejął jego następca, Antoni Macierewicz, i ogłosił mnie agentem przedstawiając teczkę TW Bolka. Tak powstała teczka na mnie. Próbowałem o tym wszystkim powiedzieć, to oni chcieli mnie wyprzedzić – wyjaśnił.

Czytaj też:
Samopodpalenie w Opolu. Nie wiadomo, kim jest mężczyzna
Czytaj też:
Premier Morawiecki jak Barack Obama? Pojawił się w pięciu nowych spotach

Źródło: Rzeczpospolita / Wprost.pl