Ta ustawa pokazuje wszystkie patologie. O co chodzi?

Ta ustawa pokazuje wszystkie patologie. O co chodzi?

Jarosław Kaczyński i Jan Krzysztof Ardanowski
Jarosław Kaczyński i Jan Krzysztof Ardanowski Źródło: Newspix.pl / DAMIAN BURZYKOWSKI
Spektakl z ustawą o ochronie zwierząt zwaną też „piątką Kaczyńskiego” ogniskuje uwagę opinii publicznej przede wszystkim z powodu towarzyszącego mu kontekstu politycznego. Spory wśród koalicjantów, groźba przyspieszonych wyborów, czy coraz mocniejsze oświadczenia czołowych polityków Zjednoczonej Prawicy sprawiają, że na plan dalszy schodzi kwestia nie mniej ważna, a z punktu widzenia funkcjonowania państwa nawet ważniejsza.

Tryb, w jakim uchwalana jest ta ustawa pokazuje jak w soczewce wszystkie patologie procesu legislacyjnego w Polsce. Ustawa, która niesie bardzo konkretne konsekwencje finansowe i gospodarcze dla całej branży, uchwalana jest w sposób urągający elementarnym zasadom przyzwoitej legislacji.

Czytaj też:
„Ogon nie może machać psem”. Wąsik mówi o „przyspieszonych wyborach”

To oczywiście nie pierwszy taki przypadek. Taki sposób stanowienia prawa nie jest zresztą wymysłem obecnej ekipy rządowej. Jednak to właśnie za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości, pogarda dla transparentnego, porządnego i poprzedzonego analizami uchwalania ustaw urosła do rangi oficjalnej doktryny większości parlamentarnej.

W tym sensie „piątka Kaczyńskiego” jest niestety typowym dla tej władzy przykładem sposobu na uchwalanie przepisów, które mają bardzo konkretne implikacje dla tysięcy ludzi. Zwykle pomysł na nowe regulacje powstaje w wąskim gronie partyjnym. Napisany naprędce i poufnie projekt ustawy składany jest znienacka jako projekt poselski.

Źródło: Wprost