Warszawa. Protest przed ambasadą Rosji przeciwko wojnie. „Świat za szybko zapomniał o Gruzji”

Warszawa. Protest przed ambasadą Rosji przeciwko wojnie. „Świat za szybko zapomniał o Gruzji”

Demonstracja przed ambasadą Rosji
Demonstracja przed ambasadą Rosji Źródło:Archiwum prywatne
„Świat za szybko o nas zapomniał. Nie chcieliście pamiętać, że zaczęło się w Gruzji” – słowa młodego demonstranta dobrze oddają atmosferę czwartkowej demonstracji przed ambasadą Federacji Rosyjskiej w Warszawie. Już rano przeciwko wojnie protestowało co najmniej kilkaset młodych osób. Byliśmy tam.

– Boję się. Proszę napisać tylko tyle, że się boję. We Lwowie została cała moja rodzina: mama, ojciec, młodszy brat, babcia. Rozmawialiśmy dzisiaj rano. Na razie nie zdecydowali się wyjechać, ale nie wiem, co będzie dalej – Ukrainka, przedstawiła się jako Julia, rozpłakała się w trakcie rozmowy z „Wprost”.

Takich płaczących uczestniczek i uczestników demonstracji przed rosyjską ambasadą w Warszawie było więcej, ale liczebnością ustępowali tym wściekłym na Władimira Putina i jego armię, która w czwartek nad ranem 24 lutego najechała Ukrainę. Wulgarne „Putin chujlo!” niosło się w tłumie najczęściej, pomiędzy kolejnymi wystąpieniami młodych Ukraińców i innych, którzy przyszli ich wspierać.

Czytaj też:
Polski ksiądz z okolic Lwowa: Obudziły mnie wybuchy. Jeśli Rosja pójdzie na zachód Ukrainy, zacznie się rzeź

Największy entuzjazm wzbudziło krótkie przemówienie ukraińskiej działaczki, która odwoływała się do sennej postawy Zachodu i braku realnego wsparcia dla Ukraińców walczących o swoją wolność.

– Dajcie nam broń, dajcie samoloty i amunicję, a Ukraińcy będą sami bronić swojej ojczyzny. Nikt na Ukrainie nie wymaga od innych, żeby umierali za nasz kraj. Reagować powinno NATO, zamiast wydawać kolejne komunikaty – mówiła demonstrantka.

Wystąpienie przerywały wulgarne okrzyki pod adresem pracowników rosyjskiej ambasady, którzy sporadycznie pojawiali się za płotem.

– Za szybko zapomnieliście o tym, co Putin zrobił u nas. Cały świat o tym zapomniał. Wojna z normalnymi nie zaczęła się w 2014 r., nie na Krymie i nie w Donbasie. Wasz prezydent (Lech Kaczyński – red.) w 2008 roku w Tbilisi ostrzegał, że po naszym kraju będzie czas na inne i miał rację. Wszystko zaczęło się w Gruzji – mówi młody Gruzin, który przyszedł przed ambasadę Rosji z ukraińskim kolegą.

Czytaj też:
Wałęsa dla „Wprost”: Gdy Ukraina zniknie z mapy Europy, zniknie i Polska. Wojna do nas przyjdzie

Młody Gruzin nie chciał podać imienia. Na koniec jednak dodał, że w jego ojczyźnie wciąż pamięta się o wsparciu, które 14 lat płynęło z Warszawy, ale równie mocne jest przeświadczenie, że cywilizowany świat zbyt łatwo przeszedł do porządku dziennego nad wydarzeniami w Osetii Południowej.

Poza Gruzinami Ukraińców licznie wspierali Białorusini – wszyscy z podobnym nastawieniem. Przekonani, że przyszedł czas na bardziej zdecydowane działania wobec reżimu Władimira Putina.

Ukraińskie źródła podają, że od początku nowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę śmierć poniosło co najmniej kilkadziesiąt osób. Wojska rosyjskie zabiły m.in. 18 ludzi w trakcie ataku na jednostkę wojskową w Odessie. Ofiar rozpoczętej w czwartek rano rosyjskiej inwazji z pewnością jest jednak znacznie więcej. W wojnie na Ukrainie prawdopodobnie zginęły już tysiące ludzi.

Czytaj też:
NA ŻYWO: Wojna Rosja - Ukraina. Najnowsze informacje z 24.02

Źródło: Wprost