Prawo i Sprawiedliwość wygrałoby wybory. Jest jednak pewien haczyk

Prawo i Sprawiedliwość wygrałoby wybory. Jest jednak pewien haczyk

Sala posiedzeń Sejmu.
Sala posiedzeń Sejmu. Źródło: Newspix.pl
Gdyby wybory odbyły się teraz, wygrałoby je Prawo i Sprawiedliwość, ale nie uzyskałoby większości niezbędnej do samodzielnego rządzenia. Takie wnioski płyną z sondażu przeprowadzonego dla Wirtualnej Polski.

Zgodnie z kalendarzem wyborczym, najbliższe wybory parlamentarne powinny odbyć się jesienią przyszłego roku. Coraz częściej jednak mówi się o scenariuszu złożenia wniosku o samorozwiązanie Sejmu – i tym samym Senatu – a następnie przeprowadzenia przyspieszonych wyborów.

Dlaczego rozważa się scenariusz wcześniejszych wyborów?

Jak już wcześniej informowaliśmy, w rządzie Zjednoczonej Prawicy, tworzonym przez PiS i Solidarną Polskę, narasta bowiem konflikt o likwidację Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. To właśnie ta kwestia jest główną osią sporu na linii Warszawa-Bruksela, przez którą władze Unii Europejskiej zablokowały Polsce wypłatę funduszy na Krajowy Plan Odbudowy.

PiS zamierza poprzeć projekt ustawy prezydenta Andrzeja Dudy, który zakłada likwidację Izby Dyscyplinarnej i tym samym zakończyć spór z Brukselą. Solidarna Polska konsekwentnie sprzeciwia się prezydenckiemu projektowi, co wywołuje coraz większe napięcia.

Rzecznik rządu tonuje nastroje

Najlepszym tego przykładem są słowa wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, który wspomniał w wywiadzie dla tygodnika „Sieci” o pomyśle „odstrzelenia” nielojalnych członków obozu rządzącego. Czy to oznacza, że przyspieszone wybory wiszą już na włosku? Niekoniecznie. Nastroje w tej sprawie tonował rzecznik prasowy rządu Piotr Müller.

– Ryszard Terlecki jest doświadczonym politykiem, więc wie doskonale, że dekompozycja obozu politycznego to jest ostatnia rzecz, której można sobie życzyć w sytuacji, gdy mamy niestabilne otoczenie międzynarodowe (...) Jak rozumiem to jest sygnał, żeby jednak część osób w naszym szeroko rozumianym środowisku politycznym ambicje polityczne, indywidualne odłożyła na bok – tłumaczył Müller w programie „Graffiti” na antenie Polsat News.

Sześć ugrupowań w Sejmie

Portal Wirtualna Polska postanowił sprawdzić, co stałoby się, gdyby jednak PiS i Solidarnej Polsce nie udało się dojść do porozumienia. W sondażu wykonanym na zlecenie portalu przez pracownię United Surveys zapytano ankietowanych, na którą partię oddaliby głos, gdyby wybory odbyły się w ciągu najbliższych tygodni.

Wybory wygrałoby Prawo i Sprawiedliwość, które zebrało 34,7 proc. głosów. Na drugim miejscu znalazła się Koalicja Obywatelska, którą wskazało 27 proc. respondentów. Podium zamknęła Polska 2050 z wynikiem 9,3 proc.

Do Sejmu dostałyby się jeszcze trzy ugrupowania: Lewica, która otrzymała 9 proc. głosów, Konfederacja – 5,4 proc. oraz PSL-Koalicja Polska – 5 proc. Bilsko co dziesiąty ankietowany nie potrafił wskazać, na kogo oddałby swój głos. Sondaż przeprowadzono w dniach 6-7 maja w formie ankiet elektronicznych na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie 1000 dorosłych Polaków.

Za małe poparcie, by samodzielnie rządzić

Wbrew pozorom, wyniki sondażu nie są zbyt optymistyczne dla PiS. Według obliczeń prof. Jarosława Flisa, socjologa polityki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, partia Jarosława Kaczyńskiego uzyskałaby 203 mandaty w Sejmie. To zbyt mało, aby rządzić samodzielnie, do czego potrzeba co najmniej 231 mandatów.

Przeliczenie wyników pozostałych partii na liczbę mandatów przedstawiałoby się następująco: Koalicja Obywatelska – 153, Polska 2050 – 39, Lewica – 37, Konfederacja – 14, PSL-Koalicja Polska – 12.

Czytaj też:
Sondaż. Pakt opozycji może zagrozić Zjednoczonej Prawicy? Trzy scenariusze na wybory

Opracował:
Źródło: Wirtualna Polska