Przez ostatnie miesiące czołowi politycy Platformy Obywatelskiej oraz sprzymierzone z nimi czołowe pióra głównych mediów liberalnych, niemal codziennie atakowały opinię publiczną jednym przekazem: tylko wspólna lista wyborcza całej opozycji daje szanse na odsunięcie PiS od władzy. Tylko zjednoczenie pod przywództwem lidera najsilniejszej partii, czyli Donalda Tuska, zagwarantuje, że Jarosław Kaczyński i jego partia nie będą już więcej rządzić.
Nawoływaniom tym towarzyszyła z jednej strony kampania „spontanicznych” listów zatroskanych obywateli, którzy pisali do redakcji „Gazety”, że żadnego innego rozwiązania, niż wspólna lista opozycji, sobie nie wyobrażają. Z drugiej zaś strony towarzyszyła temu kampania moralnego szantażu wobec mniejszych partii.
Sugerowano, że jeśli jeszcze nie ma porozumienia ws. jednej listy opozycyjnej to tylko dlatego, że kierowani swoimi partykularnymi interesami liderzy pozostałych partii przedkładają dobro własnych ugrupowań nad interes Rzeczypospolitej. A tym – zgodnie powtarzał chór polityków PO i kibicujących im publicystów – jest nade wszystko wspólna lista opozycji, jako jedyny sposób na odsunięcie od władzy obecnej ekipy.
Źródło: Wprost
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.