Z flagą i setką na Marsz Niepodległości. Tak wyglądał 11 listopada w Warszawie

Z flagą i setką na Marsz Niepodległości. Tak wyglądał 11 listopada w Warszawie

Marsz Niepodległości
Marsz Niepodległości Źródło:WPROST.pl / Klaudia Zawistowska
11 listopada w Warszawie po raz kolejny upłynął pod znakiem Marszu Niepodległości. Nacjonaliści i ksenofobowie szli ramię w ramię ze zwykłymi obywatelami i dziećmi. W tłumie można było spotkać niemalże pełen przekrój naszego społeczeństwa. Niestety w tym wszystkim nie zabrakło również tych, którzy lubią „dawać w szyję”, czy szukać zaczepek.

„Silny Naród – Wielka Polska” – pod takim hasłem na ulice Warszawy wyszły tłumy Polaków. Jak jednak wyglądał naprawdę ten „silny naród”? Idąc razem z tłumem, mogłam zobaczyć różnorodność naszego społeczeństwa. Kolejka pod monopolowym, zachwiany krok na Moście Poniatowskiego, skrajne prawicowe hasła i flagi, a z drugiej strony zwykłe rodziny, dzieci, a nawet niemowlęta. Jeden z moich rozmówców tegoroczny Marsz Niepodległości porównał do krzywej Gaussa. – W każdym społeczeństwie jest krzywa Gaussa i są ekstrema: po jednej i drugiej stronie. Większość jest jednak pozytywna i normalna – powiedział.

11 listopada to złoty dzień dla sklepów monopolowych

W zasadzie wszyscy uczestnicy Marszu Niepodległości mieli przy sobie biało-czerwone akcesoria. Najczęściej były to flagi, opaski, lub kotyliony. Im dłużej szłam w tłumie i uważniej przyglądałam się towarzyszom, tym częściej zauważałam, że wielu z nich ma jeszcze jeden „niezbędny gadżet”. Kiedy w lewej ręce nieśli flagę, w prawej niejednokrotnie spoczywała stu lub dwustu mililitrowa butelka narodowego trunku.

Na problem spożywania alkoholu podczas obchodów 11 listopada zwrócił uwagę również Eugeniusz Szostka. – Dla mnie barwy narodowe są świętością. Nigdy, gdy miałem przy sobie barwy narodowe, gdy szedłem w różnego rodzaju manifestacjach, nie piłem alkoholu. Wstyd, bo gdy jechałem samochodem, widziałem po drodze niejednego pijanego. Z piwem w ręku, szczęśliwego, „bo ja piję za radość, za wesołość, za Rzeczpospolitą”. Nie, to jest wstyd i hańba, żeby na naszym marszu szli alkoholicy – podsumował ze sceny.

„Patriotów”, a przynajmniej uczestników marszu z biało-czerwonymi elementami, nie brakowało w okolicznych sklepach monopolowych. Kolejki do nich ustawiały się jeszcze przed rozpoczęciem wydarzenia. Na konsekwencje „rozgrzewania się” podczas spaceru nie trzeba było długo czekać. Niektórzy „walczyli z halnym” już na Moście Poniatowskiego, czyli mniej więcej w połowie drogi na błonia Stadionu Narodowego.

Marsz Niepodległości

Czasami jednak żaden sposób na „rozluźnienie” nie był skuteczny. Na moich oczach jeden z uczestników wydarzenia starł się na rondzie de Gaulle'a z drzwiami od toi-toia. W tym samym miejscu policja musiała zatrzymać i siłą usunąć również kilka innych osób.

Marsz Niepodległości

Marsz Niepodległości wydarzeniem dla każdego?

Marsz Niepodległości to jednak nie tylko pijani uczestnicy i skrajnie prawicowe organizacje wykrzykujące nie zawsze cenzuralne hasła. Każdego roku biorą w nim udział dziesiątki tysięcy, a być może nawet ponad 100 tys. osób. Wszystko zależy od tego, kto liczy. Zdecydowana większość jego uczestników to zwykli ludzie, niereprezentujący skrajnych poglądów i w żaden sposób nieutożsamiający się z organizatorami.

– Jest to wydarzenie, które przypomina, że nasz kraj jest niepodległy, a przynajmniej tak niektórzy mówią i miejmy nadzieję, że tak jest. Jest to sposób na świętowanie niepodległości. Póki tutaj nie będzie jakichś awantur, to dla mnie jest ok – mówił w rozmowie z Wprost.pl pan Jarosław. Warszawiak na marsz przyszedł ze znajomym Maciejem i synem, dla którego miała być to „mała lekcja niepodległości” oraz „pokazanie, że warto się pojawiać na takich wydarzeniach”. – To jest właśnie piękne, że każdy może swoje poglądy pokazać. I powiedzieć, co myśli. Oczywiście, dopóki robi to w sposób cywilizowany i nikomu nie szkodzi – stwierdził Maciej.

Galeria:
Marsz Niepodległości w Warszawie na zdjęciach

– Jestem patriotką i uważam, że super się dzieje. Jest to uroczystość dla każdego – podsumowała wydarzenie pani Zofia. – Mój ojciec kiedyś za własne pieniądze kupował części do samolotów. Pracował tu niedaleko na Wale Miedzeszyńskim. Przekazał mi, że Polska, to jest coś najważniejszego – podsumowała seniorka.

Na marsz przybyli również m.in. pan Andrzej i pani Anna z Gdańska. – Jesteśmy tutaj, żeby uczcić i uhonorować naszą niepodległość i tych, którzy za nią przelali krew. Jest to bardzo dobre wydarzenie, aby tego dokonać – mówił mój rozmówca. Kiedy spytałam, dla kogo jego zdaniem jest Marsz Niepodległości, przyznał, że w zasadzie dla każdego. – Od małego, w wózeczku, po dziadka z laską – tłumaczył. Dodał jednak, że grono uczestników tego wydarzenia jest bardzo zróżnicowane.

Marsz Niepodległości

Zdanie o krzywej Gaussa może być idealnym podsumowanie tego, czego można doświadczyć na Marszu Niepodległości. Obok zwykłych, anonimowych osób, wędrują przedstawiciele ONR-u, nacjonaliści, ale również politycy, czy skrajni katolicy. Obok haseł „Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę", można usłyszeć nawoływania do modlitwy. – Jezu oddaję ci moje życie. Przepraszam, że żyłem bez ciebie. Przyjmuję moc twojej krwi, jako zbawienie za moje grzechy. Wierzę, że wstanę z martwych i wybieram Cię, jako mojego Pana i zbawiciela. Stańmy razem przyjaciele – wykrzykiwała przez mikrofon jedna z kobiet. W całym tym społecznym tyglu zabrakło jedynie miejsca dla przedstawicieli lewicy. Ci postanowili świętować niepodległość, organizując własną manifestację.

Czytaj też:
Kłótnia narodowców w związku z Marszem Niepodległości. „Bąkiewicz został wyrolowany”
Czytaj też:
Marsz Niepodległości. Kukła Putina zawisła na Moście Poniatowskiego

Źródło: WPROST.pl