Adoptowali kundelka ze schroniska. Posłużył jako dawca nerki dla „lepszego”, rasowego psa

Adoptowali kundelka ze schroniska. Posłużył jako dawca nerki dla „lepszego”, rasowego psa

Schronisko / zdjęcie ilustracyjne
Schronisko / zdjęcie ilustracyjne Źródło:PxHere / CC0
Bezdomny kundelek Saturn został adoptowany na okres kilku tygodni ze schroniska – tylko po to, by został dawcą nerki dla innego psa. Wyrok w związku z kontrowersyjną działalnością weterynarza zaskarżył jego obrońca. Sąd Najwyższy oddali skargę, a „sprawa trafiła do ponownego rozpoznania przed sądem rejonowym” – poinformowała Fundacja Viva! Akcja Dla Zwierząt.

Oburzającą sprawę po raz pierwszy nagłośniła „Uwaga! TVN” w 2018 roku. W 2015 roku rodzina, która przygarnęła psa Saturna z jednego z podwarszawskich schronisk, dowiedziała się po wykonaniu psu USG, że kundelek nie ma jednej nerki.

Jak się okazało, że usunął ją lekarz weterynarii, który następnie przeszczepił rasowemu psu z hodowli – twierdzi fundacja. Rasowemu, a więc „wartościowemu”.

Zabieg nie pomógł owczarkowi. Miał 30 proc. szans, że przeżyje 100 dni

Saturn miał zostać adoptowany właśnie po to – by odebrać mu sprawny narząd. „Z jakiegoś powodu nikt nie podjął decyzji, żeby dawcą nerki do przeszczepu było któreś z jego psiego rodzeństwa, co byłoby medycznie bardziej uzasadnione” – zauważają przedstawiciele fundacji.

Jak się okazuje, ostatecznie zabieg i tak nie pomógł „lepszemu” psu, bo ten miał umrzeć kilka dni później. Co natomiast z Saturnem? Wrócił do schroniska. – Najpierw go wykorzystali jako dawcę nerki, a potem się go pozbyli – mówi Cezary Wyszyński, prezes fundacji. Nikt nie wiedział, że w międzyczasie pies stracił nerkę.

Wkrótce mecenas reprezentująca fundację złożyła zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad kundelkiem. Następnie „prokuratura postawiła zarzuty lekarzowi, który wykonał przeszczep narządów u psów”. Jednak warszawski sąd uniewinnił lekarza weterynarii. Uznano, iż „działał w stanie wyższej konieczności, by ratować dobro ważniejsze – życie”.

Pokrzywdzony przez los kundelek posłużył za „magazyn części wymiennych”

Nie zgodziliśmy się z taką oceną i złożyliśmy apelację – mówi w rozmowie z fundacją mec. Katarzyna Topczewska. Jak dodaje, w wyniku usunięcia nerki kundelek nie mógł już normalnie funkcjonować i, według zaleceń, musiał odżywiać się w specjalny sposób i często odwiedzać weterynarza – a to przysporzyło oczywiście wiele stresu zwierzęciu.

„Wygraliśmy przed sądem II instancji” – poinformowała wkrótce fundacja. Uchylono wówczas wyrok sądu rejonowego i oddano sprawę do ponownego rozpoznania. Jak brzmiało stanowisko sądu? Uznano, że „procedury nie były i nie są dozwolone prawem”, a także to, iż nie ma powodu, by uznać, iż oskarżony działał w stanie „wyższej konieczności”. Mec. Topczewska podaje, że na etapie apelacji sytuację związaną z bezdomnym kundelkiem nazywano wprost – został potraktowany jak „magazyn części zamiennych”, tak jak drugie zwierzę – Tosia, którą potraktowano w ten sam sposób.

Sąd okręgowy, jak wyjaśnia fundacja, miał zaś zwrócił uwagę na brak regulacji prawnych dopuszczalności zabiegów transplantacji u zwierząt, co uznano ze „eksperyment wątpliwy moralnie i etycznie”. Tu warto powiedzieć, że jedynie 30 proc. psich biorców nerek żyje więcej niż 100 dni po przeszczepie. Jedynie 20 proc. przeżywa pół roku, a żeby dożyć 12 miesięcy? To nie zdarza się prawie w ogóle. „Sąd podniósł też, że oskarżony zdawał sobie sprawę z małego odsetka biorców przeszczepu, którym udało się przeżyć choćby dodatkowy rok” – czytamy.

Sprawa ma swój dalszy bieg. W ostatnim czasie obrońca oskarżonego zaskarżył wyrok II instancji do SN, ale sąd ją oddalił. Teraz więc trafiła do sądu rejonowego – będzie rozpatrywana po raz kolejny. Proces ruszyć ma jeszcze w marcu.

Czytaj też:
Łoś i pies wybrali się razem na spacer. Zdjęcie z polskiego miasta robi wrażenie
Czytaj też:
Nadleśnictwo ostrzega przed kleszczami. Nadchodzi prawdziwa plaga


SPROSTOWANIE

W publikacji pt. „Adoptowali kundelka ze schroniska. Posłużył jako dawca nerki dla „lepszego” rasowego psa” z dnia 6 marca 2024 r. znalazły się nieprawdziwe i nieścisłe informacje dotyczące lek. wet. J. Stępkowskiego i wykonanych zabiegów transplantacji nerek, w których dawcami były psy Saturn i Tosia. Informacje te stwarzają błędne wrażenie o działaniach J. Stępkowskiego związanych z przeprowadzonymi zabiegami transplantacji.

W publikacji zawarto nieścisłą informację „(…) że jedynie 30 proc. psich biorców nerek żyje więcej niż 100 dni po przeszczepie. Jedynie 20 proc. przeżywa pół roku, żeby dożyć 12 miesięcy?”. W sprawie sądowej nie przedstawiono żadnych aktualnych danych, które potwierdzałyby powyższą tezę. Zabiegi transplantacji nerek od dawców żywych są w przypadku psów i kotów praktykowane na kilku amerykańskich uniwersytetach i prywatnych klinikach, a także w innych miejscach na świecie. W dużej części tych miejsc stosowana jest zasada adopcji w zamian za pobranie nerki. Ze względu na brak wypracowania podobnych procedur jak w przypadku ludzi, nie praktykuje się w weterynarii przeszczepów organów pobranych ze zwłok.

W publikacji zacytowano wypowiedź mec. Katarzyny Topczewskiej zawierającą nieścisłą i wprowadzającą w błąd informację „Jak dodaje, w wyniku usunięcia nerki kundelek nie mógł już normalnie funkcjonować i, według zaleceń, musiał odżywiać się w specjalny sposób i często odwiedzać weterynarza – a to przysporzyło, oczywiście wiele stresu zwierzęciu”. Saturn będący dużym psem (>30 kg) zmarł w wieku – co najmniej – 14 lat, co stanowi wynik w górnych granicach lub ponad średnią dla tych gabarytów. W sprawie nie przedstawiono żadnych dowodów wskazujących, iż śmierć Saturna miała związek z pobraniem nerki. Biegli sądowi potwierdzili również, że wyniki badań Saturna nie wskazywały na żadne dolegliwości związane z pobraniem narządu. Potwierdziła to w zeznaniach również lek. wet., która prowadziła Saturna od czasu przejęcia nad nim opieki przez B.R., właścicielkę Saturna będącą w sprawie oskarżycielem posiłkowym. Jak wynika z zeznań B.R. złożonych na rozprawie w dniu 18 lutego 2021 r. „Pies nie wykazuje żadnych objawów choroby, czuje się dobrze, dołączył do nas jeszcze jeden pies, z którym Saturn dobrze się czuje. On daje radę wszystkim zadaniom życiowym. Zachowuje się jak normalny, zdrowy pies. Jak ktoś nie wiem, że jest po przejściach, to się nie domyśli”.

W publikacji zawarto nieścisłą i wprowadzająca w błąd informację, jakoby „Z jakiegoś powody nikt nie podjął decyzji, żeby dawcą nerki do przeszczepu było któreś z jego psiego rodzeństwa, co byłoby medycznie bardziej uzasadnione”. Żaden z pozostałych psów właścicielki Jokera (biorcy organu) ze względów natury medycznej (np. zgodności tkankowej, grup krwi, itd.) nie mógł zostać dawcą dla Jokera, co było rozważane w pierwszej kolejności.

W publikacji zacytowana wypowiedź Cezarego Wyszyńskiego zwierającą nieprawdziwą informację „Co natomiast z Saturnem? Wrócił do schroniska. – Najpierw do wykorzystali jako dawcą nerki, a potem się go pozbyli,, . Saturn nie został oddany do schroniska. Jak wynika z zeznań złożonych w sprawie przez właścicielkę Jokera, podjęła decyzję o oddaniu Saturna swojej ówczesnej koleżance B.R., będącej w sprawie oskarżycielem posiłkowym, po tym gdy Saturn zaczął się gryźć z jej innymi psami. Zeznała również, iż B.R. przed przekazaniem jej Saturna wiedziała o dawstwie nerki od Saturna, a także iż Saturn jest objęty bezpłatną opieką weterynaryjną w klinice prowadzonej przez lek. wet. J. Stępkowskiego. B.R. w swoich zeznaniach na rozprawie w dniu 18 lutego 2021 r. przyznała, iż utrzymywała wcześniej bliskie relacje z właścicielką Jokera oraz, że wiedziała o planowanym zabiegu transplantacji nerki dla Jokera.

W publikacji zawarto nieprawdziwą informację, jakoby „W 2015 roku rodzina, która przygarnęła psa Saturna z jednego z podwarszawskich schronisk, dowiedziała się po wykonaniu psu USG, że kundelek nie ma jednej nerki”. Przeszczep nerki od Saturna miał miejsce w dniu 19 października 2013 r. Na karcie informacyjnej wizyty weterynaryjnej Saturna w dniu 2 marca 2014 r., a zatem niecałe 5 miesięcy później, lekarz weterynarii odnotował, że „pies adoptowany miesiąc temu ze schroniska, klinicznie bez zmian, kastrowany, pani chce zrobić bad usg, w domu bez objawów klinicznych choroby, w trakcie badania usg kiedy właściciel usłyszał że nie możliwe odnalezienie lewej nerki poinformował o podejrzeniach że pies prawdopodobnie u poprzednich właścicieli został pozbawiony nerki” – co potwierdza, że nie dość iż B.R. posiadała od początku wiedzę o przeprowadzonych przeszczepie, to na dodatek przekazała lek. wet. Nieprawdziwą informację o rzekomej adopcji Saturna ze schroniska, mimo iż został on jej przekazany bezpośrednio przez właścicielkę Jokera, co sama przyznała w złożonych zeznaniach.

W publikacji zacytowano subiektywną wypowiedź mec. Katarzyny Topczewskiej zwierającą fałszywą sugestię odnoście braku uwzględnia przez J. Stępkowskiego interesu psów dawców „Mec. Topczewska podaje, że na etapie apelacji sytuację związaną z bezdomnym kundelkiem nazywano wprost – został potraktowany jak „magazyn części zamiennych”, tak jak drugie zwierzę – Tosia, którą potraktowano w ten sam sposób”. Pominięto jednak, iż Tosia która była dawcą przy drugim przeszczepie wykonanym w 2018 r. została adoptowana przez samego oskarżonego. Pominięto również informację, iż Bubu cierpiący na wrodzoną wadę nerki, któremu przeszczepiono organ w wieku 2.5 lat przeżył z nią kolejne 6 lat.

Źródło: TVN / viva.org.pl