L. Kaczyński: nie jest dobrze, gdy prezydent i szef MSZ są skonfliktowani

L. Kaczyński: nie jest dobrze, gdy prezydent i szef MSZ są skonfliktowani

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. M. Stelmach/Wprost 
Nie jest dobrze, gdy prezydent i minister spraw zagranicznych są skonfliktowani - przekonywał w poniedziałek wieczorem w TV Biznes prezydent Lech Kaczyński, pytany o kandydaturę Radosława Sikorskiego na stanowisko szefa dyplomacji. Podkreślił, że "żaden ambasador nie będzie ani powołany, ani odwołany bez prezydenta".

"Żaden ambasador nie będzie ani powołany ani odwołany bez prezydenta. Chciałbym, żeby na to zwrócić uwagę, tyle mam w tej sprawie do powiedzenia" - oświadczył prezydent pytany co się stanie, jeżeli szef PO Donald Tusk będzie się upierał przy kandydaturze Sikorskiego na szefa MSZ. Na pytanie, czy w związku z tym będzie przeszkadzał w obsadzie polskich ambasad odpowiedział, że nie.

"Jeżeli jakiś ambasador będzie miał moją 100-procentową akceptację, to oczywiście zostanie wysłany" - zaznaczył L. Kaczyński. Dodał, że do konstytucyjnych uprawnień prezydenta należy powoływanie przedstawicieli RP w innych państwach i organizacjach międzynarodowych.

Prezydent podkreślił, że podczas wtorkowego spotkania z Donaldem Tuskiem przekaże mu informacje na temat Sikorskiego, które nie są jawne. Na pytanie, czy są to "straszne" informacje, odparł, że Tusk sam to oceni, ale przekazanie ich nastąpi "nawet bez towarzystwa najbliższych współpracowników prezydenta". "Właśnie w tej sprawie chcę się spotkać" - przyznał L.Kaczyński.

Zapowiedział, że jego rozmowa z szefem Platformy będzie też dotyczyła kwestii związanych najważniejszymi, strategicznymi, polskimi problemami w polityce zagranicznej - sprawami europejskimi, czy tarczą antyrakietową.

"Bo tutaj chciałbym znać jasną opinię pana premiera, chodzi o sprawy najważniejsze dla naszego kraju" - podkreślił.

Prezydent pytany, dlaczego nie zabrał głosu podczas inauguracyjnego posiedzenia Sejmu odparł, że chwilę po nim przemawiałby premier Jarosław Kaczyński, który - jak mówił - "jest do niego dosyć podobny".

Zdaniem L.Kaczyńskiego, pewnie byłoby przedmiotem krytyki, że "po jednym Kaczyńskim przemawia drugi Kaczyński", choć - mówił - fakt, że nie przemawiał też jest krytykowany. "Ja już się do tego przyzwyczaiłem, że co bym nie robił, to jest to przedmiotem krytyki" - powiedział prezydent.

Pytany, czy nie jest to efekt dezaprobaty dla wyniku wyborów przyznał, iż "nie kryje, że wolałby inny wynik", ale "wybierają obywatele, a nie prezydent".

Prezydent ocenił też, że "konflikty między opozycją a rządem są rzeczą naturalną". Według niego, w poprzedniej kadencji opozycja dziesięć razy częściej atakowała PiS niż odwrotnie. "Ta agresywność nie była równa (...) agresja była nieporównanie większa z jednej strony - ze strony opozycji" - uznał.

Zapytany, czy będzie próbował skrócić kadencję Sejmu odpowiedział: "A jakim sposobem?"

Oświadczył, że nie widzi powodu, by jedne wybory były kilka miesięcy po drugich. "Ja miałem taką okazje przed dwoma laty i z niej nie skorzystałem" - przypomniał.

Jak dodał, ma możliwość, a nie obowiązek skrócenia kadencji, gdy Sejm nie uchwali budżetu. "Ja nie mam żadnych środków działania wobec rządu, który ma większość, chyba że ten rząd nie chce uchwalić budżetu" - mówił L.Kaczyński. Ocenił, że rząd mający większość powinien bez trudu uchwalić najbliższy budżet.

L.Kaczyński powiedział też, że jako prezydent ma obowiązek skrócić kadencję Sejmu tylko wtedy, kiedy w trzech krokach nie da się powołać rządu.

pap, ss