Jest śledztwo ws. śmierci Polaka w Kanadzie

Jest śledztwo ws. śmierci Polaka w Kanadzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gliwicka prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie śmierci Roberta Dziekańskiego, który w październiku został śmiertelnie porażony przez kanadyjską policję elektrycznym paralizatorem (taserem) na lotnisku w Vancouver.

"Postępowanie jest prowadzone pod kątem przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy i nieumyślnego spowodowania śmierci Polaka" -  powiedział w środę PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Michał Szułczyński. Dziekański był mieszkańcem Gliwic, dlatego śledztwo toczy się w tym mieście.

Rzecznik prokuratury powiedział, że postępowanie zostało wszczęte z urzędu, na podstawie informacji przekazanych przez polskich dyplomatów Prokuraturze Krajowej, skąd sprawa trafiła do Gliwic.

Odrębne dochodzenie dotyczące tragedii prowadzone jest w Kanadzie. Szułczyński zaznaczył, że polska prokuratura nie będzie czekała na wyniki tamtego śledztwa, ale zamierza niezależnie wyjaśniać wszelkie okoliczności tragedii.

Szułczyński poinformował, że prokuratura rozpoczęła już pierwsze czynności. Nie chciał zdradzić, jakie. Polskie prawo pozwala na ściganie obywateli obcych krajów za przestępstwa popełnione na szkodę Polaków za granicą.

Jeżeli np. policjanci zostaliby skazani w Kanadzie, mogliby później teoretycznie stanąć przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Warunkiem byłaby zgoda Kanady na przekazanie ich stronie polskiej.

Prokurator Szułczyński zaznaczył, że Polska ma bardzo szeroką umowę o pomocy prawnej z Kanadą. Nie chciał jednak odpowiedzieć, czy gliwiccy prokuratorzy będą się starać o ekstradycję kanadyjskich funkcjonariuszy, uznał to pytanie za przedwczesne. Według polskiego kodeksu karnego, za nieumyślne spowodowanie śmierci grozi do pięciu lat więzienia.

40-letni Dziekański, który przyleciał do Vancouver 13 października z Frankfurtu z zamiarem osiedlenia się na stałe w Kanadzie, ponad 10 godzin oczekiwał na swoją matkę, która nie mogła się z nim skontaktować, bowiem Polak przebywał w tzw. strefie bezpieczeństwa. Nie uzyskał tam, podobnie jak matka, żadnej pomocy ze strony władz.

Zmarł w rezultacie interwencji policjantów, którzy użyli elektrycznego paralizatora. Opublikowane nagranie wideo całego incydentu nie potwierdziło twierdzeń policji, że Polak dostał ataku szału. Film, który obiegł media, wywołał wzburzenie i pytania o zasadność działań policjantów.

W minioną sobotę w Toronto i Vancouver odbyły się manifestacje w związku ze śmiercią Polaka. Uczestnicy demonstracji okazywali solidarność z rodziną Dziekańskiego i żądali sprawiedliwości.

ab, pap