W niedzielne popołudnie w Namysłowie (woj. opolskie) 32-latek podczas rodzinnego spotkania śmiertelnie postrzelił trzy osoby – rodziców i starszego brata, a kolejne trzy uwięził. Kobiecie, która była partnerką brata, udało się opuścić dom i wezwać pomoc. Negocjacje nie przyniosły efektu, więc podjęto decyzję o siłowym wejściu do domu, w wyniku którego komandosi uwolnili dwoje dzieci w wieku pięciu i siedmiu lat. Uwięzionym nic się nie stało, a sprawca popełnił samobójstwo.
„Fakt” powołując się na sąsiada rodziny K. podał, że ofiar mogło być więcej, bo dwaj bracia mieszkający poza Namysłowem nie przyjechali na spotkanie. 40-letni Michał mieszka w Szczecinie, a 22-letni Jakub we Wrocławiu. Z ustaleń śledztwa wynika, że Krzysztof K. od sierpnia starał się o pozwolenie na broń kolekcjonerską. Podał, że będzie mu służyła do celów sportowych. Domownicy nie mieli pojęcia o tym, że posiada broń.
Namysłów. Jak doszło do tragedii?
32-latek najpierw oddał serię strzałów w stronę 66-letniego ojca i 37-letniego brata. Następnie Krzysztof K. pastwił się nad swoją bratowa i matką, którą ostatecznie zastrzelił. Kazał bratowej skrępować jej dziewczynki. Następnie więził je przez kilka godzin. Kobieta wieczorem uciekła z budynku do sąsiadów, skąd wezwała pomoc. 32-latek nie chciał się dobrowolnie oddać w ręce służb i został znaleziony martwy w garażu.
Według prokuratury powodem tragedii mogło być faworyzowanie przez rodziców sprawcy ataku pozostałych braci. Nie wiadomo, czy chodziło tutaj o finansowe wsparcie, czy o uczucia okazywane względem nich. W Krzysztofie K. od jakiegoś czasu miało narastać uczucie niechęci do rodzeństwa. 32-latek przez dłuższy czas mieszkał w Anglii, do Namysłowa wrócił w 2023 r. i nie pracował. Sąsiedzi rzadko go widywali.
Czytaj też:
Zastrzelił rodzinę i wziął zakładników. Kulisy zbrodni w NamysłowieCzytaj też:
Sędzia nagle przerwał rozprawę. Na sali czuć było alkohol