Wotum zaufania dla Kaczyńskiego

Wotum zaufania dla Kaczyńskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. AF PAP
810 delegatów na Kongres Prawa i Sprawiedliwości zagłosowało z udzieleniem wotum zaufania dla prezesa Jarosława Kaczyńskiego. 50 było przeciw, a 77 wstrzymało się od głosu.

 

Mimo, że kongres odbywał się w sytuacji, gdy część działączy krytykuje Jarosława Kaczyńskiego za tłumienie dyskusji wewnątrzpartyjnej, nikt nie wątpił, że lider PiS uzyska wotum zaufania.

Kongres rozpoczął się przemówieniem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. W przemówieniu były premier skupił się na idei IV Rzeczpospolitej, z którą PiS szedł do wyborów w 2005 r.

Byłoby wielką przewiną wobec Polski, gdybyśmy zrezygnowali z programu budowy IV Rzeczpospolitej, tylko dlatego, że jego wcielenie w życie okazało się trudne - powiedział podczas Kongresu PiS prezes partii Jarosław Kaczyński. Dodał, że jest przekonany, iż bez zmian, nie jest możliwa "realizacja tego wszystkiego, co złożyć się ma na sukces Polski i sukces Polaków". Dlatego zapowiedział zwołanie w przyszłym roku kongresu poświęconego sprawom programowo-statutowym.

"IV RP to przedsięwzięcie, które musi być bardzo konkretne (...) i na poziomie idei i konkretnych rozwiązań np. rozwiązania problemów służby zdrowia, oświaty, zabezpieczenia społecznego, polityki zagranicznej kultury, nauki, w gruncie rzeczy każdej dziedziny" - zaznaczył J. Kaczyński.

Przypomniał, że za tą ideą w kampanii wyborczej opowiadała się także Platforma Obywatelska. Tylko że, jak twierdził Kaczyński - jedynie PiS opowiadał się za nią szczerze. Zaatakował Po, twierdząc, że po objęciu przez nią rządów, mamy do czynienia z "bezwstydnym" powrotem do nieuczciwych praktyk z lat 90. Nawiązał do doniesień sobotniej prasy, która pisała o spotkaniu Donalda Tuska i Leszka Millera. Zdaniem J. Kaczyńskiego, Miller doradzał Tuskowi, jak ma walczyć z prezydentem Lechem Kaczyńskim.

Zawiniła Platforma
Prezes PiS zajął się też analizą przyczyn klęski wyborczej. Mówił, że PiS musi zrozumieć, co się stało i znaleźć na to remedium, ale nie znalazł winy po swojej stronie. Oskarżył natomiast po raz kolejny PO o skrajnie agresywne ataki itworzenie atmosfery klęski przy dobrych wynikach gospodarczych w czasach rządów koalicji PiS-LPR-Samoobrona.

Dodał, że mimo "piekielnie trudnej" koalicji, do której PiS został zmuszony, jego rząd szedł w dobrym kierunku i zrobił bardzo dużo. Podkreślił, że koalicyjny rząd działał tylko dwa lata. - Z pewnością zrobilibyśmy więcej, gdyby rząd był bardziej spójny. Dlatego do przyszłych rządów musimy się przygotować, tworząc spójną ekipę - mówił Kaczyński, podkreślając, że z pewnością jego partia wróci do władzy. "Jesteśmy mądrzejsi o to wielkie i niezastąpione doświadczenie. Nauczyliśmy się dużo i to jest ogromny kapitał. Przekonaliśmy się o jednym, że potrafimy rządzić" - zaznaczył.

"Będziemy rządzić!"
"Naszą perspektywą jest zwycięstwo w wyborach prezydenckich, samorządowych parlamentarnych i w wyborach do Parlamentu Europejskiego" - oświadczył lider PiS, zwracając się do delegatów kongresu o udzielenie mu wotum zaufania. "Musimy dążyć do zwycięstwa w najbliższych wyborach. Oznacza to też wyciągnięcie ręki do tych, którzy zmienią zdanie, oraz do tych, którzy w gruncie rzeczy mają zdanie podobne do naszego, ale boją się obecnie je wyrazić. To jest formuła otwarta, budowa wielkiego ruchu społecznego".

Mówił, że przemiany w PiS są rzeczą naturalną i oczywistą, ale muszą służyć jej "spójności". Ponieważ - według Kaczyńskiego - mogą powtórzyć się wydarzenia z lat 90., takie jak rozbijanie i inwigilacja prawicy.

PiS - zdaniem prezesa partii - musi stać się partią "bardziej dynamiczną", musi utrzymać, wyborców, którzy poparli PiS w wyborach 2007 roku, a także musi szukać większego poparcia u polskiej inteligencji.
"Konieczne jest dotarcie do obywateli wielkich miast, bo tam PiS poniósł klęskę. Nie możemy się na tych obywateli miast obrażać, musimy znaleźć do nich drogę. Chcemy się zwrócić do polskiej inteligencji" - oświadczył.

"Musimy uzyskać trwałe wsparcie tych naszych przyjaciół, tych obywateli, którzy zrozumieli, że droga którą proponujemy jest drogą dla Polski najlepszą, a ośmielę się powiedzieć, że jedyną" - podkreślił J.Kaczyński.

PiS chce ponadto - przekonywał - bronić polskiej demokracji, pluralizmu mediów i wolności słowa, które - jego zdaniem - są zagrożone. "Musimy bronić przed zagrożeniami wewnętrznym, ale także przed zagrożeniami zewnętrznymi. Przed wielką falą ograniczeń wolności, która płynie z zachodu i jest związana z poprawnością polityczną. IV RP musi być Polską wolnych Polaków - wolnych i równych pod każdym względem" - mówił prezes PiS.

"Musimy bronić interesów tych, którzy na nas głosowali we wszystkich dziedzinach. Musimy bronić przede wszystkim ich prawa do godności" - ciągnął J. Kaczyński. Nawiązując do listopadowej wypowiedzi Władysława Bartoszewskiego dla "Dziennika", twierdził, że wielka część obywateli "została nie tak dawno określona jako +bydło+".

Na koniec prezes Kaczyński zwrócił się do delegatów "o podtrzymanie uchwały" na mocy której został wybrany w czerwcu 2006 roku prezesem PiS. Tu Jarosław Kaczyński przejęzyczył się i powiedział, że zostałprezesem Porozumienia Centrumzamiast, zamiast PiS. Poprosił też, by głosowanie nad wotum zaufania dla niego było tajne. Podkreślił, że PiS wbrew twierdzeniom niektórych jest partią w pełni demokratyczną.

Delegaci na koniec wystąpienia zaśpiewali Kaczyńskiemu "Sto lat".

Wiceprezesi za burtą

W Kongresie, podczas którego prezes partii poprosi o wotum zaufania, nie mogą wziąć udziału trzej zawieszeni w prawach członków PiS b.wiceprezesi Ludwik Dorn, Kazimierz M.Ujazdowski i Paweł Zalewski.

 

Podczas zamkniętej dla mediów części kongresu PiS, krakowski działacz Bogusław Bosak zgłosił wniosek formalny by kongres podjął decyzję o zaproszeniu trzech b. wiceprezesów PiS: Ludwika Dorna, Pawła Zalewskiego i Kazimierza Ujazdowskiego. Nie zgodził się na to prezes partii Jarosław Kaczyński, twierdząc, że byłoby to złamanie statutu, bo jego przyjęcie oznaczałoby uchylenie zawieszenia. Tak stać się nie może, bo sprawa b. wiceprezesów jest w sądzie partyjnym i w związku z tym wniosek ten nie może być głosowany. J.Kaczyński zapowiedział jednocześnie, że w przyszłym roku zwołany zostanie zwołane kolejne posiedzenie kongresu poświęcone sprawom programowo-statutowym. O jasne wyznaczenie daty takiego kongresu apelował w piątek Dorn.

 

"Perspektywa zmian istnieje" - mówił prezes PiS. W swoim wystąpieniu podczas zamkniętej części obrad, Kaczyński odniósł się do obu listów b.wiceprezesów i powiedział, że gdy powstał pierwszy list żadnego kryzysu w partii nie było.

Z kolei - jak wyliczał - w drugim liście były elementy "czystej socjotechniki". "To nie jest działanie w interesie partii" - ocenił. Jak dodał, wywołało to kryzys wokół partii, a teraz następuje próba wywołania konfliktu "wewnątrz PiS i destabilizacji partii". Stąd - tłumaczył - decyzja o zwieszeniu byłych wiceprezesów.

Trzy dni przed kongresem, trójka polityków w liście do delegatów kongresu zaapelowała o wstrzymanie się od głosu podczas udzielania wotum zaufania prezesowi partii. Przekonywali też, że ich zawieszenie w prawach członków PiS oznacza, że od tej chwili nikt nie może czuć się bezpieczny w PiS. "Strach zabija partię" - podkreślili.

Listy z poparciem dla b.wiceprezesów podpisało kilkudziesięciu działaczy PiS m.in. z Krakowa, Wrocławia, Katowic i województwa łódzkiego. Tuż przed rozpoczęciem Kongresu kilku polityków PiS m.in. posłowie Jerzy Polaczek i Piotr Krzywicki kolejny raz zaapelowało do prezesa na briefingu prasowym o pozwolenie na udział w obradach trzech zawieszonych b. wiceprezesów.

Zdecydowana większość regionalnych organizacji PiS, a także większość posłów tej partii, deklaruje jednak solidarność z prezesem.

pap, em

Czytaj też: Apel do J. Kaczyńskiego ws. b. wiceprezesów