Bunty wśród pielęgniarek, liczone w tysiącach pozwy przeciwko szpitalom i chaos na oddziałach – to rzeczywistość wielu placówek w całym kraju, którą opisywaliśmy już we „Wprost”. Alarmujące sygnały otrzymaliśmy między innymi z Częstochowy, gdzie od kilku miesięcy pielęgniarki toczą spór z nową dyrekcją Miejskiego Szpitala Zespolonego.
Jak się okazuje, do konsensusu wciąż jest daleko. Pielęgniarki nie podpisały proponowanych przez dyrekcję porozumień, które miały degradować je do niższych grup zawodowych, co oznaczałoby obniżkę pensji zasadniczej.
– Teraz dostajemy wypowiedzenia zmieniające. Przez trzy miesiące będziemy dostawać pensje zgodnie z ustawą, potem spadamy do najniższej grupy – mówi nam jedna z pielęgniarek.
Na to pielęgniarki również nie zamierzają się godzić, więc sprawy trafiają do sądów. Jak słyszymy, obecnie wpłynęło już niemal 30 odwołań, a kolejne są przygotowywane. Nie wszystkie pielęgniarki zamierzają się sądzić, bo część pracy chce szukać w innych placówkach, niektóre mogą wkrótce przejść na emeryturę. To, zdaniem naszej rozmówczyni, zwiastuje paraliż w placówce. Bo personelu już brakuje, pracowników będzie jeszcze mniej, a obowiązków przybywa.
Podwyżka tylko na papierze
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.