Podczas swojej inauguracyjnej wizyty w parlamencie Brandenburgii Jan Tombiński, szef polskiej ambasady w Niemczech, jednoznacznie zakwestionował legalność działań niemieckiej policji.
„Niemcy muszą udowodnić, że odrzucone osoby ubiegające się o azyl rzeczywiście pochodzą z Polski” – podkreślił dyplomata, dodając, że Polska nie widzi sensu w przywracaniu kontroli na wewnętrznych granicach Unii Europejskiej. Jego wypowiedź stała się początkiem politycznej burzy, która ma potencjał, by przerodzić się w poważniejszy kryzys dyplomatyczny.
Incydent w Guben i odrzucenie readmisji
Bezpośrednim impulsem do eskalacji napięcia był przypadek zatrzymania dwóch obywateli Afganistanu w okolicach Guben, przy granicy polsko-niemieckiej.
W poniedziałkowy poranek funkcjonariusze niemieckiej policji federalnej znaleźli dwóch młodych mężczyzn – w wieku 20 i 23 lat – około kilometra od Nysy Łużyckiej. Według ich relacji przekroczyli oni granicę pieszo przez most. Nie posiadali przy sobie żadnych ważnych dokumentów pobytowych, a ich celem było złożenie wniosku o azyl w Niemczech.
Zgodnie z nowymi niemieckimi regulacjami federalna policja zdecydowała o natychmiastowym zawróceniu ich do Polski jako rzekomego „kraju bezpiecznego trzeciego”. Polska odmówiła jednak ich przyjęcia, powołując się na procedurę dublińską.
Stanowisko Warszawy było jasne: skoro mężczyźni złożyli wniosek o ochronę międzynarodową w Niemczech, to ten kraj jest zgodnie z prawem UE zobowiązany do przeprowadzenia procedury azylowej. Władze niemieckie, nie mogąc dokonać readmisji, przewiozły Afgańczyków do ośrodka recepcyjnego w Eisenhüttenstadt.
Schengen: to nie jest puste słowo
Jan Tombiński w swoich wypowiedziach mocno akcentował europejski wymiar sporu. Jego zdaniem forsowanie przez Niemcy kontroli na granicach wewnętrznych podważa fundamenty strefy Schengen.
„Kontrole na granicach wewnętrznych UE wpływają na wymianę towarów i osoby dojeżdżające do pracy po obu stronach granicy” – ostrzegał.
Przypomniał również, że Polska od lat inwestuje znaczne środki w ochronę zewnętrznych granic Unii Europejskiej, realizując swoje zobowiązania wobec całej Wspólnoty. W ocenie Warszawy to właśnie skuteczna ochrona zewnętrzna pozwala utrzymać otwartość granic wewnątrz UE.
Zdaniem polskich władz Niemcy próbują obejść procedurę dublińską, która jednoznacznie określa odpowiedzialność za rozpatrzenie wniosku o azyl.
Jeżeli dana osoba wyraźnie deklaruje chęć ubiegania się o ochronę w danym kraju, to ten kraj nie może po prostu odesłać jej do sąsiada bez formalnych podstaw.
Polska domaga się, by każde tego typu działanie opierało się na dowodach – takich jak dane z systemu Eurodac czy inne potwierdzenia przekroczenia granicy.
Niemieckie spojrzenie: Polska musi współpracować
Zgoła inne stanowisko zaprezentował Heiko Teggatz, przewodniczący federalnego związku zawodowego niemieckiej policji.
W jego opinii Polska uchyla się od odpowiedzialności wynikającej z faktu, że migranci najpierw pojawili się na jej terytorium.
„Ponieważ Polska jest najwyraźniej pierwszym krajem, do którego udali się Afgańczycy. Oznacza to, że Polska jest bez wątpienia odpowiedzialna za procedurę azylową” – przekonywał Teggatz.
Niemieccy urzędnicy wskazują, że Polska często utrudnia readmisję migrantów, argumentując, iż nie ma jednoznacznych dowodów na ich wcześniejszy pobyt w Polsce. Taka praktyka, ich zdaniem, osłabia wspólne mechanizmy zarządzania migracją w ramach UE.
Eisenhüttenstadt – ośrodek z historią
Dwaj młodzi Afgańczycy, których próbowano zawrócić do Polski, zostali osadzeni w pierwszym ośrodku recepcyjnym dla uchodźców w Eisenhüttenstadt, tuż przy granicy z Polską.
Ośrodek jest symbolem niemieckiej polityki azylowej – to właśnie tam trafiają osoby zatrzymane przy próbie nielegalnego przekroczenia granicy, zanim zostanie podjęta decyzja o ich dalszym losie.
Według przepisów Niemcy mają teraz sześć miesięcy na ustalenie, czy istnieją podstawy do deportacji migrantów do innego kraju UE. Jeśli w tym czasie nie uda się tego dokonać, odpowiedzialność za procedurę azylową spoczywa na Niemczech.
Kontekst europejski i napięcia w polityce migracyjnej
Spór polsko-niemiecki nie jest przypadkowy. W całej Europie w ostatnich miesiącach wzrosły napięcia dotyczące migracji. Po rekordowych liczbach nielegalnych przekroczeń granicy w 2023 roku – ponad 380 tys. według danych Frontexu – wiele krajów zaczęło jednostronnie wprowadzać kontrole graniczne, zawieszając tym samym zasady strefy Schengen.
Austria, Czechy, Niemcy i Dania podejmowały już wcześniej decyzje o tymczasowym przywróceniu kontroli, argumentując to zagrożeniami dla bezpieczeństwa i potrzebą walki z przemytem ludzi.
W maju 2024 roku Komisja Europejska ostrzegła państwa członkowskie, że nadmierne stosowanie jednostronnych kontroli może podważyć podstawy jednolitego rynku. Równocześnie debata o reformie wspólnej polityki migracyjnej i azylowej ciągle się przedłuża – kraje Europy Południowej domagają się większej solidarności, natomiast część krajów Europy Środkowej i Wschodniej stawia na suwerenność i lokalne kontrole.
Czytaj też:
Migranci z niemieckich ośrodków w drodze do Polski? MSZ reagujeCzytaj też:
Pomagali migrantom przy granicy polsko-białoruskiej. Zwrot w procesie aktywistów