Pomagali migrantom przy granicy polsko-białoruskiej. Zwrot w procesie aktywistów

Pomagali migrantom przy granicy polsko-białoruskiej. Zwrot w procesie aktywistów

Straż Graniczna z grupą nielegalnych migrantów
Straż Graniczna z grupą nielegalnych migrantów Źródło: Śląski Oddział Straży Granicznej
W środę 14 maja w białostockim sądzie odbyła się kolejna rozprawa aktywistów, którzy pomagali migrantom z Białorusi. W trakcie posiedzenia wpłynął wniosek prokuratury o zmianę kwalifikacji prawnej ich czynu.

Rozprawa piątki aktywistów zaangażowanych w pomoc humanitarną dla migrantów z Białorusi odbywała się przed Sądem Rejonowym w Białymstoku. Oskarżonym zarzuca się ułatwianie migrantom niezgodnego z prawem pobytu w Polsce.

Proces aktywistów znad granicy. Prokurator chce ostrzejszych kar

We wtorek 13 maja Prokuratura Rejonowa w Hajnówce zapowiedziała, że ma nowe dowody w sprawie. Wezwała sąd do powołania biegłych, którzy ocenią te materiały. Podczas środowej rozprawy prokurator stwierdził, że uzasadniają ona zmianę kwalifikacji prawnej czynu.

Oskarżyciel chce, by zamiast ułatwienia pobytu w Polsce przypisać aktywistom organizowanie migrantom nielegalnego przekraczania granicy „wspólnie i w porozumieniu ze sobą oraz z innymi nieustalonymi osobami”.

Za taki czyn grozi surowsza kara. Z widełek od 3 miesięcy do 5 lat więzienia zamienia się ona na od 6 miesięcy do 8 lat. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku ujawniła, że nowe dowody pochodzą ze śledztwa lubelskiego wydziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej.

15 kwietnia prokurator Magdalena Rutyna z Prokuratury Rejonowej w Hajnówce wyjaśniała przed sądem, że chodzi o screeny wiadomości i nagrania głosowe z komunikatorów internetowych, pochodzące z telefonu znalezionego w aucie. Samochodem tym miała podróżować dwójka z piątki oskarżonych.

Helsińska Fundacji Praw Człowieka broni aktywistów

Na temat procesu „piątki z Hajnówki” wypowiadał się w lutym mecenas Jarosław Jagura z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Przypomniał, że sądzeni próbowali pomóc 10-osobowej rodzinie z 7 dzieci. Starali się zaoszczędzić im tzw. pushbacku, czyli wypchnięcia z powrotem za granicę Polski. W ten sposób ratowali im zdrowie i życie.

– I za to postawiono im zarzuty, próbowano ich tymczasowo aresztować, na co ostatecznie sąd się nie zgodził – podkreślał prawnik. – W swoich wyjaśnieniach wskazywali, że działali z potrzeby i odruchu serca, żeby uchronić te osoby od głodu, zimna i pozostawania w wycieńczeniu w lesie – dodawał.

Czytaj też:
Niepokojące doniesienia z granicy polsko-białoruskiej. To dane tylko z jednego dnia
Czytaj też:
Tusk i Merz odgrywają polityczny spektakl? Ostra krytyka niemieckiej gazety

Opracował:
Źródło: WPROST.pl