Będą zgrzyty na linii Nawrocki – Kaczyński? „Na razie jest fajnie. Ale pojawią się sprawy, które będą ich dzielić”

Będą zgrzyty na linii Nawrocki – Kaczyński? „Na razie jest fajnie. Ale pojawią się sprawy, które będą ich dzielić”

Karol Nawrocki w drodze na spotkanie z Andrzejem Dudą
Karol Nawrocki w drodze na spotkanie z Andrzejem Dudą Źródło: Grzegorz Jakubowski/KPRP
– Kaczyński wypromował Nawrockiego, ale każdy prezydent, prędzej czy później, odrywa się od swojego środowiska i prowadzi samodzielną politykę. Tak było z Andrzejem Dudą i tak pewnie będzie z Karolem Nawrockim. Na razie jest fajnie. Nawrocki rozmawia z Jarosławem Kaczyńskim, wiele rzeczy z nim uzgadnia. Natomiast później, podejrzewam, że pojawią się sprawy, które będą ich dzielić – mówi w rozmowie z „Wprost” dr hab. Bartłomiej Biskup, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Eliza Olczyk, „Wprost”: Co się wydarzyło podczas wyborów prezydenckich? Dlaczego kandydat, który miał wygrać, przegrał, a ten, który miał przegrać, wygrał?

Dr hab. Bartłomiej Biskup: To nie jest tak, że Rafał Trzaskowski miał wygrać, a Karol Nawrocki przegrać. Walka była bardzo wyrównana. A powodów przegranej Trzaskowskiego było wiele.

Jaki był najważniejszy?

Ogólna atmosfera, która promuje w Polsce ugrupowania centro-prawicowe i prawicowe. Związane to jest m.in. ze słabymi notowaniami obecnego rządu.

Zaangażowanie się premiera Donalda Tuska w końcówce kampanii też chyba nie pomogło Trzaskowskiemu. Była to trochę niedźwiedzia przysługa.

Dlaczego?

Premier od lat ma niskie zaufanie społeczne. A w pamiętnym, emocjonalnym wystąpieniu w telewizji Polsat, nie dość, że oskarżył Nawrockiego o sutenerstwo i związki ze światem przestępczym Trójmiasta, to na dodatek powoływał się na nie do końca wiarygodne źródła. Jego występ wyglądał na akt desperacji, a nie na rzeczywiste ostrzeżenie przed Nawrockim.

Rafał Trzaskowski starał się w kampanii odróżniać trochę od rządu. Z kolei PiS chciało go z rządem Tuska skleić. To się tylko po części udało. Ale na końcu kampanii sam premier mocno skleił kandydata Koalicji Obywatelskiej ze sobą i z rządem, który – jak powiedzieliśmy – ma dość niskie notowania.

Ale to był szczegół. Ważniejsza była kolejna emocja, która w tych wyborach się ujawniła czyli anty establishmentowość. To nie pomagało Trzaskowskiemu, który w polityce jest od wielu lat zajmował różne stanowiska, zatem jest częścią establishmentu. Tymczasem duża część wyborców, zarówno z lewa, jak i z prawa, zagłosowała w kontrze do systemu. Myślę o wyborcach Sławomira Mentzena, Grzegorza Brauna i Adriana Zandberga. Nawrocki znacznie mniej kojarzył się z establishmentem, bo nie był politykiem.

PiS chciało przekonać wyborców, że Nawrocki jest kandydatem obywatelskim. Co prawda Jarosław Kaczyński osobiście namaścił go na kandydata do tych wyborów, ale z drugiej strony prezes IPN nie był członkiem partii. Czy operacja uczynienia z niego kandydata apolitycznego powiodła się?

Nie udało się zrobić z kandydata, który ma poparcie PiS-u, kandydata nie z PiS-u. Natomiast jestem przekonany, że przed wyborem Nawrockiego PiS zrobiło dokładne badania. Na ich podstawie sprawdzano kilku kandydatów i wyłoniono tego jednego, który najlepiej rokował.

Zresztą w tym teatralnym podkreślaniu obywatelskości kandydata nie chodziło o przekonanie wyborców, iż Nawrocki nie ma nic wspólnego z PiS, tylko o pokazanie, że nie był w polityce. I to się chyba udało.

A operacja, którą usiłował przeprowadzić sztab Trzaskowskiego, czyli przerobić lewicowego polityka na centro-prawicowego?

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Wprost.

Aktualne cyfrowe wydanie tygodnika dostępne jest w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.