Woda zerwała mosty, zniszczyła największe w okolicy zakłady przemysłowe, setki mniejszych biznesów, drogi, szkoły, szpitale, tysiące mieszkań i domów. Choć wkrótce minie rok, odbudowa zniszczonych przez ubiegłoroczną powódź miast i wsi nadal trwa. Wody Polskie zapewniają, że nie zwalniają tempa, rząd mówi o kolejnych milionach z państwowej i unijnej kasy, a lokalne władze rozstrzygają kolejne przetargi, pokazują wizualizację i chwalą się tym, co już ukończono.
Lista wyzwań jest jednak znacznie dłuższa. I pozostaje pytanie, co zrobić, aby podobna tragedia się nie powtórzyła.
Od mieszkańców Głuchołazów, jednego z najbardziej zniszczonych przez powódź miast, słyszymy, że w tej kwestii ich cierpliwość się kończy. Nie przekonał ich plan Wód Polskich na to, jak zabezpieczyć miasto przed kolejną wielką wodą, dlatego wraz ze specjalistami opracowali swoją koncepcję. Zyskali poparcie lokalnych władz, jednak na wyższych szczeblach projekt utknął. Pojechali więc do Warszawy, protestowali i wręczyli w Kancelarii Premiera petycję do Donalda Tuska, następnie zaprosili do siebie ministra Marcina Kierwińskiego.
Nie dostali jednak odpowiedzi ani na petycję, ani na zaproszenie.
– Oprócz naszej koncepcji żadnej innej konkretnej propozycji nie ma – uważa Piotr Trembecki, mieszkaniec Głuchołazów i jeden z inicjatorów społecznej akcji. – Ale jeżeli druga strona będzie miała lepszą koncepcję, która zapewni nam skuteczniejszą ochronę, to jesteśmy otwarci. Po prostu chcemy dialogu – zaznacza.
Problemy, zarówno z odbudową jak i budową nowych zabezpieczeń, sygnalizują również włodarze zniszczonych miast.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
