50 proc. Polaków uważa, że wirusy są tworzone w laboratoriach rządowych, by nas kontrolować, a 32 proc. twierdzi, że ludzie żyli razem z dinozaurami – między innymi takie odpowiedzi zawiera raport Eurobarometru „Wiedza i postawy obywateli europejskich wobec nauki i technologii”.
I choć opublikowano go w lutym, nad wynikami w polskim internecie szerzej pochylono się dopiero niedawno, po facebookowym wpisie prof. dr hab. Agnieszki Szuster-Ciesielskiej z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS w Lublinie.
Szczepienia i zmiany klimatu
W badaniu wzięło udział ponad 34 tysiące obywateli krajów Unii Europejskiej, w tym ponad tysiąc z Polski.
– Choć grupa ta była stosunkowo niewielka, została dobrze dobrana. Uwzględniono osoby w wieku od 15 do 55+ lat, z terenów miejskich i wiejskich, o różnym poziomie wykształcenia oraz dostępie do internetu. Można ją więc uznać za reprezentatywną, choć trzeba pamiętać, że nie obejmuje całej populacji – mówi w rozmowie z „Wprost” prof. Szuster-Ciesielska.
Wyniki pokazały interesujące, lecz czasem sprzeczne zależności.
– Na przykład ponad 80 proc. respondentów EU uważa, że nauka i technologia mają pozytywny wpływ na życie i odpowiedzi polskich respondentów zbliżają się do tego wyniku. Jednak w kontrze do tego tylko 30 proc. Polaków zgodziło się ze stwierdzeniem, że szczepienia będą miały duży wpływ na ludzkość w ciągu najbliższych 20 lat. Dla porównania: w krajach skandynawskich ten odsetek przekraczał 70 proc. Tylko 18 proc. naszych rodaków twierdziło natomiast, że nanotechnologia będzie miała istotny wpływ na naszą najbliższą przyszłość i jest to wynik najsłabszy pośród krajów Unii.
Co jeszcze znajdziemy w raporcie?
Prawie 40 proc. Polaków nie uznaje dowodów potwierdzających, że ewolucja człowieka jest faktem. 52 proc. nie wierzy w antropogeniczne zmiany klimatu.
Polacy zajmują pierwsze miejsce (ponad 50 proc. respondentów z naszego kraju), jeśli chodzi o przekonanie, że „lasery działają poprzez skupianie fal dźwiękowych”.
Wysoki wynik – 51 proc. – jako Polska uzyskaliśmy przy twierdzeniu, że antybiotyki zabijają tak samo wirusy, jak i bakterie.
Lek na raka istnieje? Tak sądzi niemal połowa Polaków
Pozostając przy teoriach spiskowych, 45 proc. ankietowanych Polaków uważa, że lek na raka istnieje, ale wiadomość ta jest ukrywana przez lobby farmaceutyczne.
Polska zajmuje drugie miejsce (54 proc.) – zaraz po Słowacji – jeśli chodzi o przekonanie, że nauka jest nam niepotrzebna w życiu codziennym lub nie ma na nie wpływu.
Jak wypadamy na tle innych europejskich krajów? W odpowiedziach na pytania często znajdujemy się obok Węgier, Chorwacji czy Bułgarii. Daleko nam z kolei do Szwecji, Danii, Finlandii czy Niderlandów.
Prof. Szuster-Ciesielska zauważa, że teorie spiskowe szczególnie silnie rezonują wśród Polaków.
– To zjawisko szczególnie się nasiliło w pandemii. Wokół pochodzenia wirusa SARS-CoV-2 narosło mnóstwo dezinformacji. W efekcie mamy dziś niski poziom zaufania do naukowców i lekarzy. Wiele osób sądzi, że ukrywa się przed nimi ważne fakty, choćby o szczepionkach czy leczeniu chorób.
Z punktu widzenia naukowca – czy da się to zmienić?
– Moim zdaniem tak, ale wymaga to czasu i konkretnych działań. Przede wszystkim potrzeba w szkołach zajęć uczących rozpoznawania dezinformacji, krytycznego myślenia i oceny źródeł informacji. Takie programy są w krajach skandynawskich, co przekłada się na ich dobre wyniki w raporcie. W Polsce tego brakuje.
Konieczna edukacja zdrowotna
Profesor podkreśla też zasadność wprowadzenia edukacji zdrowotnej do szkół, jednocześnie ubolewając, że będzie to przedmiot fakultatywny.
– Młodzież potrzebuje rzetelnej wiedzy – nie tylko o zdrowiu, ale i o manipulacji informacyjnej. Jeśli chodzi o rozmowy z osobami wierzącymi w teorie spiskowe, wyróżniam dwie grupy. Pierwsza to osoby zamknięte na argumenty, przekonane o swojej racji – tu trudno cokolwiek wskórać. Druga to ludzie zagubieni, bombardowani sprzecznymi informacjami. Do nich można trafić – udało mi się nieraz przekonać ich do szczepień czy obalić fałszywe przekonania, pokazując twarde dane i źródła.
Rozmówczyni zwraca uwagę na lekarzy i personel medyczny szerzących dezinformację.
– Choć to niewielka grupa, mają ogromny wpływ. Często robią to półgębkiem: „Oficjalnie mówi się jedno, ale ja powiem pani coś innego”.... Pacjent czuje się wybrany, dostaje „tajną wiedzę”. I w tym gubi się zaufanie do faktów. To samo dzieje się z tematami takimi jak zmiany klimatu. Mimo jednoznacznych dowodów, wielu ludzi nadal temu zaprzecza – bo łatwiej wierzyć w „drugie dno”. Polityka tylko to pogłębia.
Jej zdaniem zdrowie i nauka nie powinny być upolitycznione. – A przecież rządzący za czasów pandemii – bez wiedzy medycznej – wpływali na opinię publiczną, mówiąc, że czas COVID-19 już się skończył i można pójść głosować bez strachu.
Prof. Szuster-Ciesielska zaznacza, że dezinformatorzy są głośni, dobrze zorganizowani, obecni w mediach społecznościowych. Naukowcy, lekarze – skupieni na pracy, nie mają takich zasięgów.
Mimo to – jak mówi – stara się działać w sieci. – Piszę posty, odpowiadam na wiadomości, tłumaczę, obalam mity. To zajmuje dużo czasu, bo dezinformację tworzy się błyskawicznie, a obalanie jej wymaga rzetelnego przygotowania. Czy warto? Tak. Każda przekonana osoba to krok do przodu. Wtedy może – za kilka lat – zbliżymy się do poziomu świadomości krajów skandynawskich – puentuje.
Czytaj też:
Od fascynacji do lęku. Sztuczna inteligencja oczami PolakówCzytaj też:
Uczniowie nie zostawili suchej nitki na MEN. „Czujemy się po raz kolejny oszukani”
