Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Jak się pani czuje?
Anna Nehrebecka: Tak jak każdy człowiek mam swoje dobre chwile i złe chwile (…). Umówiłam się ze sobą, że są rzeczy, przez które trzeba przejść.
Nie mam na to innego wpływu poza tym, że muszę to pokonać i muszę próbować żyć normalnie.
Bo co mi pomoże? Pretensje do losu?
Są ludzie w gorszej, w trudniejszej sytuacji. Myślę, że w każdym zetknięciu z chorobą człowiek się uczy pokory. Zwłaszcza patrząc na innych, którzy – jak myślę – mają jeszcze więcej powodów do żalu do losu.
(…)
Muszę przez to przejść, mam wsparcie w najbliższych, w córkach i w mężu, mam grono przyjaciół i na pewno bardzo mi pomógł stosunek całej ekipy „Ślebody” (serial, w którym niedawno aktorka zagrała – red.). Musiałam ich zawiadomić o moich problemach i spotkałam się z jedną z najcudowniejszych odpowiedzi w moim życiu:
„Pani Anno, nam to nie przeszkadza. Każdy człowiek może chorować. Jeżeli tylko pani czuje się na siłach, fizycznie, to my absolutnie nie chcemy z pani rezygnować”.
Oczywiście, że się czułam, zwłaszcza po takiej reakcji. To pomaga w życiu bardzo.
Praca w pani opinii może mieć walor wręcz terapeutyczny? Oczywiście, przy założeniu, że chory ma takie możliwości.
Oczywiście. Jak dopada cię choroba, to masz dwa wyjścia: Albo starasz się z nią walczyć i nie poddawać się, co przychodzi raz łatwiej, raz trudniej, albo się kładziesz na łóżku, patrzysz w niebo, w księżyc i mówisz „panie Boże, czy losie, dlaczego mnie to spotkało, jaka jestem biedna/y, bo mnie to spotkało”.
Oglądanie programu i czytanie całości treści w dniu premiery nowych odcinków dostępne jest jedynie dla stałych Czytelników korzystających z „WPROST PREMIUM”.Odcinek dostępny jest w ramach promocji:
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
