Afera związana z wydawaniem pieniędzy z KPO dla firm działających w turystyce i gastronomii ma tendencję rozwojową. Najpierw opinię publiczną zbulwersowały cele, na które poszły pieniądze – m. in. jachty, ekspresy do kawy, meble. Teraz okazało się, że przed rokiem kwitł obrót firmami, które spełniały kryteria do uzyskania dotacji. – To jest żenada, co tu dużo mówić – komentuje sprawę polityk związany z KO.
Nasz rozmówca uważa, że w sprawie KPO trzeba zareagować szybko i mocno. – Odebrać parę wypłat, zdymisjonować Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz, ministrę funduszy i polityki regionalnej, bo nie daje sobie rady z zarządzaniem KPO i zamknąć temat.
Ale to wszystko trzeba zrobić do końca przyszłego tygodnia i wtedy bomba zostanie rozbrojona. Jeżeli tak się nie stanie, to gdy ludzie zaczną wracać z wakacji i zadawać pytania, temat będzie rozwojowy – przekonuje polityk związany z KO.
– Donald poważnie traktuje sprawę wydatków z Krajowego Planu Odbudowy, nie lekceważy jej – przekonuje nas polityk z kręgów rządowych. Jego zdaniem sprawa może mocno zaszkodzić rządowi, bo opisywane wydatki na jacht, solarium itp. są łatwe do przeliczenia dla przeciętnego wyborcy.
– Jeżeli afery dotyczą milionów złotych, to paradoksalnie mniej dotykają ludzi, niż takie, w których widać, że ktoś kupił konkretną rzecz, wyborcy też chcieliby ją mieć, ale taki wydatek leży poza ich zasięgiem finansowym – mówi nasz rozmówca.
Jego zdaniem nie ma co liczyć na to, że przedsiębiorcy, którzy dostali fundusze na kontrowersyjny sprzęt, je zwrócą. – Przecież wnioski zostały poprawnie wypełnione, pieniądze wydane – mówi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
