KPO pod ostrzałem – od jachtów po solarium w pizzerii
7 sierpnia 2025 r. na stronie kpo.gov.pl pojawiła się interaktywna mapa projektów finansowanych z unijnych środków. Najwięcej emocji wzbudziły dotacje dla sektora HoReCa – hotelarstwo, gastronomia i catering – w wysokości 1,2 mld zł z puli 254 mld zł przeznaczonych dla Polski. Program miał pomóc firmom dotkniętym kryzysem po pandemii, jednak w sieci szybko zaczęły krążyć przykłady inwestycji uznanych przez opinię publiczną za wątpliwe: jachty, luksusowe meble, wirtualna strzelnica, domek na wodzie, solarium w pizzerii czy klub dla swingersów z dotacją na „dywersyfikację działalności gastronomicznej”.
Premier Donald Tusk zapowiedział brak tolerancji dla „marnotrawienia środków z KPO”, a Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości wszczęła kontrole, szczególnie w Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego. Jarosław Kaczyński określił sytuację jako „gigantyczny skandal”, nazywając ją „największą aferą obecnego rządu”.
„System jest skonstruowany tak, że sprzyja patologiom”
Grzegorz Kukowka, adwokat w warszawskiej kancelarii BLSK i specjalista od pomocy publicznej i dofinansowań unijnych, podkreśla w rozmowie z „Wprost”, że problem nie jest nowy:
– Nie przywiązuję do tej sprawy dużej wagi, bo afery o wydatkowanie funduszy unijnych mamy mniej więcej raz do roku. Teraz mamy aferę PARP, wcześniej była afera NCBR. Cykle się powtarzają. Zmienia się tylko instytucja przyznająca środki, a błędy są te same.
Zdaniem eksperta, źródło problemu tkwi w przestarzałych przepisach regulujących procedury przyznawania dotacji.
– System nie działa, a raczej jest skonstruowany tak, że sprzyja patologiom. Dopóki nie zmienimy ustaw i filozofii przyznawania grantów, kolejne afery będą się powtarzały – przestrzega adwokat.
Loteria zamiast merytorycznej oceny
Grzegorz Kukowka przyznaje, że formalnie większość procesów odbywa się legalnie, ale mechanizmy ich przeprowadzania tworzą pole do nadużyć.
– Procedura przyznawania środków unijnych stała się loterią. Dobrze przygotowany wniosek może trafić do eksperta, który nie zna się na temacie i go odrzuci. Z kolei kiepskie wnioski przechodzą, jeśli są formalnie poprawne, bo nikt ich uważnie nie przeczytał.
Największym problemem jest brak realnej ścieżki odwoławczej.
– W części konkursów w PARP odwołanie rozpatruje… sama PARP. Ta sama instytucja decyduje, czy nasze odwołanie jest słuszne, czy nie! Oczywiście, formalnie robią to inne osoby, ale czy w interesie instytucji popełniającej błąd jest późniejsze przyznanie się do tego błędu? Niekoniecznie – wyjaśnia ekspert.
Prawnik przyznaje, że widać ten problem w statystykach. – Przykładowo, w lutym tego roku NCBR poinformował, że z 22 złożonych protestów w konkursie SMART, żaden nie został uwzględniony. Jest statystycznie niemożliwym, żeby w konkursie, w którym złożono około 130 wniosków instytucja nie pomyliła się ani razu. Ale polskie prawo wykreowało rzeczywistość idealną – tłumaczy Grzegorz Kukowka.
Procedura, która zniechęca przedsiębiorców
Ekspert zwraca uwagę na absurdalnie rozbudowane formularze w polskich konkursach, w których wnioskodawcy muszą od początku przygotować kilkusetstronicową dokumentację, nawet jeśli ich projekt odpadnie na etapie oceny pomysłu.
– Komisja Europejska, inne kraje członkowskie, od dawna organizują konkursy w turach. W pierwszej turze składa się krótkie fiszki projektowe, w których opisujemy tylko to, co najważniejsze. I dopiero kiedy eksperci pozytywnie oceniają nasz pomysł, jesteśmy zapraszani do złożenia pełnego wniosku. Nikt nie marnuje czasu i pieniędzy tych wnioskodawców, którzy i tak nie mają szans na grant. I to jest fair. W Polsce wciąż niewykonalne – mówi adwokat.
Grzegorz Kukowka podkreśla także, że poziom oceniania wniosków obniża brak rynkowego wynagrodzenia dla ekspertów oraz problemy ze znalezieniem specjalistów w niszowych branżach. Anonimowość oceniających utrudnia eliminowanie konfliktów interesów.
– Paradoksalnie im bardziej innowacyjny projekt, tym trudniej w Polsce dostać dofinansowanie, bo, tym większe jest prawdopodobieństwo, że instytucja nie znajdzie eksperta, który miałby wiedzę dziedzinową wystarczającą do oceny wniosku – wyjaśnia nasz rozmówca.
Kolejną bolączką jest anonimowość ekspertów oceniających wnioski.
– Eksperci pozostają anonimowi dla wnioskodawców, tak aby przeciwdziałać korupcji. Czy korupcji faktycznie to przeciwdziała, nie wiem, ale na pewno tworzy inne problemy. Przykładowo wnioskodawca nie może podważyć braku kwalifikacji eksperta do oceny danego wniosku, bo przecież nie wie i nie może się dowiedzieć kto wniosek ocenia – wyjaśnia Grzegorz Kukowka.
Potrzebna reforma, nie doraźne kontrole
Ekspert nie ma wątpliwości, że bez głębokiej reformy prawa sytuacja będzie się powtarzać.
– System tworzy kilkanaście pól do nadużyć i nie ma mechanizmu samokontroli. Takie afery jak obecna afera PARP będą się zdarzały, dopóki ktoś wreszcie nie zdecyduje się na zmianę ustaw – puentuje adwokat Grzegorz Kukowka.
Czytaj też:
Komisja Europejska o aferze KPO. „Polskie władze muszą zareagować”Czytaj też:
Afera wokół KPO. Na to poszły gigantyczne kwoty. „Sprawa jest skandaliczna”
