Rząd nie wie ile zarabiają lekarze

Rząd nie wie ile zarabiają lekarze

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. A. Jagielak/Wprost 
Premier Donald Tusk oświadczył, że oczekuje od wszystkich szpitali informacji na temat tego, jak kształtują się obecnie płace lekarzy i pielęgniarek.

 

Zadeklarował też, że jest gotowy rozmawiać z Ogólnopolskim Związkiem Zawodowym Lekarzy na temat "sprawiedliwych i bardziej wyrównanych" wynagrodzeń lekarzy i przejrzystości systemu ich wynagradzania.

"Ale nie jestem w tej chwili jeszcze pewien, czy to jest rzeczywiście temat, który interesuje szefów OZZL. Jak będę gotowy -  a to jest kwestia dni - z kompletną informacją, jak dziś wyglądają zarobki lekarzy, wtedy usiądę i będę rozmawiał" - zaznaczył szef rządu na środowej konferencji prasowej w Sejmie.

Tusk powiedział, że niektórzy lekarze już wynegocjowali z dyrektorami szpitali wyższe wynagrodzenia. "Tam, jak rozumiem, nie są zainteresowani renegocjacją. Chcę dzisiaj zadać pytanie, czy OZZL rzucając hasło umowy, która gwarantowałaby wynagrodzenie wszystkim lekarzom, czy na pewno to jest przedmiotem troski OZZL" -  powiedział.

OZZL chce, aby szef rządu zagwarantował im osiągnięcie oczekiwanych podwyżek wynagrodzeń w 2010 r. Związkowcy zaproponowali premierowi, żeby był "gwarantem układu zbiorowego pomiędzy lekarzami a dyrektorami szpitali".

Tusk zadeklarował, że ma wolę i "naturalną skłonność do dialogu i rozmowy", ale - dodał - rząd na razie jest jednak w sytuacji, "która uniemożliwia ustalenie stanu rzeczy".

Dlatego - mówił - zanim przystąpi do poważnej rozmowy na temat postulatów związkowców, będzie chciał przedstawić związkowcom, ale i opinii publicznej, jak kształtują się realne płace lekarzy i pielęgniarek.

Premier ocenił, że "nikt nie jest w stanie stwierdzić, jak wygląda płaca lekarzy". Przekonywał, że w każdym szpitalu płace kształtują się inaczej, są zróżnicowane stawki np. za dyżury czy w zależności od typu specjalizacji.

"Dramat polega na tym, że dzisiaj postulat podwyżki dla lekarzy jest absurdalny, ponieważ wpierw musimy wiedzieć, kto ile już dostał" - mówił szef rządu.

Tusk zaznaczył, że możliwość kontroli w tej kwestii mają nie tylko organy założycielskie szpitali, czyli z reguły starostowie lub marszałkowie, ale też Ministerstwo Zdrowia i wojewodowie. "Te instrumenty będę chciał uruchomić" - zapowiedział premier.

Ocenił, że nigdy nie było tak szybkiego tempa, jeśli chodzi o propozycje reform i decyzje płacowe w służbie zdrowia. "Dlatego to rozgorączkowanie niektórych działaczy związkowych jest dla mnie niezrozumiałe" - zaznaczył.

Szef rządu zaprzeczył po raz kolejny doniesieniom medialnym, jakoby istniał konflikt między nim a minister zdrowia. Zadeklarował, że bardzo wysoko ocenia efekty prac minister Ewy Kopacz.

"W atmosferze narastającego konfliktu płacowego, bardzo ostrego konfliktu ze strony opozycji i także niektórych związkowców, w ciągu kilku tygodni (minister Kopacz) przygotowała bardzo trudny merytorycznie i ze względów politycznych pakiet projektów ustaw" - powiedział Tusk.

Powtórzył też, że projekty ustaw dotyczących reformy w ochronie zdrowia będą zgłoszone jako poselskie, bo przyśpieszy to tempo prac nad nimi, skracając m.in. czas konsultacji międzyresortowych.

"Projekty są, trzymałem je w rękach i jestem po lekturze. Jeden z tych czterech projektów wymaga jeszcze pracy, zanim zostanie przedstawiony Izbie" - powiedział Tusk. Dodał, że jest to projekt dotyczący koszyka świadczeń medycznych.

"Jeśli państwo uważacie, że przygotowanie projektów ustaw w ciągu czterech tygodni to jest ślamazarny tryb, to nie gniewajcie się, ale ja niczego nie rozumiem" - stwierdził premier. Według niego, to intensywnym pracom PO - jeszcze w czasach opozycji - nad tymi projektami, można zawdzięczać to, że zostały one sfinalizowane w ciągu miesiąca. "To jest tempo ekspresowe, a nie ślamazarne" - powiedział premier.

Pytany, kiedy opinia publiczna będzie mogła się zapoznać z czterema pierwszymi projektami Tusk powiedział, że w najbliższym czasie zostaną one przekazane szefowi klubu PO Zbigniewowi Chlebowskiemu, a on osobiście dopilnuje, aby jeszcze w czwartek mogli się z nimi zapoznać dziennikarze.

"Ale jeśli projekty ustaw będą nie dzisiaj o 11, tylko o 18, to proszę, nie kształtujcie tylko komunikatu na zasadzie, że jest jakieś haniebne opóźnienie. Bo haniebne opóźnienie to są dwa lata. To jest problem, z jakim my w ciągu kilku tygodni musimy się uporać" - powiedział premier.

"Dzisiaj w tym Sejmie siedzą ludzie i bezczelnie - innego słowa nie znajduję - ponaglają, mówią: +za godzinę, za dwie+ - mówię o politykach opozycji, a sami dwa lata kompletnie zmarnowali. My nadganiamy te sprawy w tempie kosmicznym" - powiedział szef rządu.

Powtórzył, że zdecydował, aby jego wtorkowe spotkanie z ministrami nie miało oficjalnego charakteru posiedzenia Rady Ministrów, bo uznał, że będzie to odpowiednia formuła prac nad opiniowaniem poselskich ustaw reformujących ochronę zdrowia.

"Jestem trochę zażenowany, że po raz kolejny mam opowiadać o procedurach administracyjnych" - dodał premier.

Centrum Informacyjne Rządu poinformowało we wtorek rano - bez podawania przyczyn - że nie odbędzie się zapowiadane posiedzenie Rady Ministrów. Po kilku godzinach CIR poinformował w komunikacie, że od godz. 10 trwa nieformalne spotkanie członków rządu poświęcone sytuacji w ochronie zdrowia.

W środę rzeczniczka rządu Agnieszka Liszka przeprosiła dziennikarzy za wtorkowe "kłopoty z komunikacją". W imieniu swoim i szefa KPRM Tomasza Arabskiego zaprosiła dziennikarzy na spotkanie na temat wzajemnej współpracy.

pap, ss